Realia pracy młodych prawników – list czytelniczki

Drogi Pokoju,

piszę ten list z perspektywy byłego już – aplikanta mając niewielki promyk nadziei, że może uświadomi to chociaż jednej osobie jak niesprawiedliwy jest dzisiejszy system. Proszę też o anonimowość.

Po studiach skończonych z wyróżnieniem, dwóch stażach w warszawskich koporacjach z tzw. „Magic Circle” i rozpoczętej aplikacji dostałam pierwszą pracę. Za 2 tysiące złotych netto. Niektórzy z Was w tym momencie powiedzą – powinnaś się cieszyć, niektórzy nie zarabiają nawet tyle. Jasne. Ja dodatkowo miałam ten komfort, że moich rodziców było stać na kupienie mi mieszkania, więc całą kwotę mogłam wydać na utrzymanie. A teraz zastanówcie się przez chwilę jak wygląda pozycja kogoś, kto za taką kwotę musi wynająć mieszkanie, zjeść i kupić buty na zimę. Sytuacja wygląda wtedy żałośnie – wdziałam jak mieszkają moi koledzy, a raczej jak egzystują, gdy po opłaceniu mieszkania mają do wydania mniej więcej 33 złote dziennie.

Początki każdej kariery są trudne, ale kiedy po ciężkich studiach które miały zapewnić Ci jakąś przyszłość i ekonomiczną stabilność masz do wyboru albo pójśc do kina albo zjeść obiad – wzbiera się w Tobie złość. Poza tym, ten system niesprawiedliwie premiuje osoby z bogatych domów, którym rodzice mogą pomóc przez pierwsze lata, a przecież studia powinny zmniejszać nierówności społeczne. Polskie środowisko prawnicze tkwi w tej folwarcznej mentalności – aplikant pracuje za darmo i niech sie cieszy że może się czegoś nauczyć. A to, że aplikant musi też jeść i – żeby nie zwariować- chciałby czasem gdzieś wyjść, to nikogo nie obchodzi. Może spadną mu jakieś okruchy ze stołu. Oczywiście, że aplikant musi się uczyć. Moje pisma były zawsze poprawiane przez patrona, ale oprócz tego odwalałam kawał roboty, związanej z research’em, tłumaczeniem umów i wyroków, sprawdzaniem rzeczy pod kątem przepisów i śmiem twierdzić, że bez tej roboty mój patron miałby problem, bo raczej nie chciałoby się mu tego robić samemu.

Najgorsze chyba jest to, że istnieje jakieś niepisane społeczne przyzwolenie na niskie – lub żadne – płace dla młodych prawników. Godzi się na to jedna i druga strona, pracodawcy bo przecież nie będą płacić godnej pensji, a pracownicy – no bo już tak jest, może kiedyś będzie lepiej. Tymaczem – nie w tą stronę Koleżanki i Koledzy, bo wychowujecie kolejne pokolenie w patologicznym systemie któremu blisko do feudalizmu. A potem wszyscy się dziwią, dlaczego Ci aplikanci są rozgoryczeni, coraz mniej umieją, są coraz gorzej ogólnie wykształceni, mają coraz mniej chęci do wykonywania zawodu. Ale nikt się nie zbuntuje. Sprawdziłam jak sytuacja wygląda w innych krajach UE. Oczywiście, że nigdzie na samym początku nie ma góry złota, ale jednak – premiuje się wykształcenie i odpowiedzialność wykonywanej pracy. Młody prawnik za naszą zachodnią granicą za swoją pierwszą pensje jest w stanie utrzymać się bez pomocy rodziny, utrzymać – nie egzystować. Jest dużo bardziej zadowolny z życia, ze swojej pracy, wydajny. Stać go na wakacje. Tymczasem my utrwalamy system, który obdziera młodych z godności, sprawiedliwości i wiary w sens tej pracy.

Pisze te słowa w momencie kiedy składam aplikację na zagraniczne studia doktorancie, gdzie planuje zostać na stałe. Zrezygnowalam z polskiej aplikacji. Zbuntowałam się i postanowiłam nie brać udziału w tym – niesprawiedliwym – systemie. Jednocześnie życzę wszystkim młodym prawnikom powodzenia i – nie dajcie się. Walczcie o swoją pracę i o swoją godność.

Udostępnij wpis

ZOSTAW KOMENTARZ