Funkcjonariusz pojawił się nagle, niczym klauzula wykonalności na tytule egzekucyjnym. Zdecydowanym gestem skierował Ptasińskiego na pobocze.
Showtime! – pomyślał Ptasiński.
– Dzień dobry panie kierowco, aspirant Nowaczyk, WRD Łomianki – zagaił z zawodową uprzejmością funkcjonariusz – dokąd się Pan tak śpieszy?
Ptasiński, drżąc z oburzenia na tak jawną próbę złamania podstawowych zasad państwa prawnego, twardym głosem odpowiedział – odmawiam udzielenia odpowiedzi, na podstawie art. 41 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia w związku z art. 178 kodeksu postępowania karnego.
Ach tak – westchnął aspirant Nowaczyk.
Tak – odpowiedział Ptasiński – i jeżeli będzie pan nalegał na odpowiedź zmuszony będę powiadomić władze samorządowe. Z pewnością pan wie, że naruszenie przez pana prawa może się zakończyć karnym zwolnieniem pana ze służby.
Jestem tego świadom, panie mecenasie – odpowiedział Nowaczyk zadowolonemu z siebie Ptasińskiemu – informuję pana, że został pan zatrzymany do kontroli drogowej. Przyczyną zatrzymania jest przekroczenie przez kierowany przez pana pojazd prędkości.
Czy wie pan jak szybko pan jechał?
– Proszę pana – rzucił już bardzo zdenerwowany Ptasiński – nie ze mną te numery. Informuję pana, że stosownie do obowiązującego w Polsce prawa nie mam obowiązku składać wyjaśnień, w których obciążałbym sam siebie. Proszę sobie zatem darować te gestapowskie sztuczki, nie zastraszy pan mecenasa. I już pana ostrzegałem, czym to grozi, więc w chwili obecnej zmuszony jestem skontaktować z dziekanem, aby poinformować o pana działaniach!
Aspirant Nowaczyk popatrzył jak na UFO
– Przed wykonaniem telefonu proszę wysiąść z pojazdu i okazać gaśnicę oraz trójkąt ostrzegawczy.
– Pan chce dokonać nielegalnego przeszukania – wrzeszczał Ptasiński – doigrał się Pan! Wyciągnął telefon i wybrał numer do dziekana. Przewidująco już podczas aplikacji umieścił go pod jedynką na szybkim wybieraniu.
– Panie dziekanie kochany – zaczął uniżenie – zmuszony jestem pana poinformować, że w trakcie postępowania policja próbuje mnie zmusić do złamania tajemnicy adwokackiej, a na dodatek chcą dokonać nielegalnego przeszukania.
Dziekan westchnął głęboko – coraz gorzej się dzieje – rzucił ciężkim głosem. Gdzie Pan teraz jest, panie kolego?
– Opowiem całą sytuację, panie dziekanie. Jadę do Wisłockiego – no wie pan – tego osadzonego, którego bronię z urzędu. I w trakcie zatrzymała mnie policja i pytają, dokąd jadę. A przecież jak im powiem, to się domyślą z kim to spotkanie i że to w ramach obrony, a to wprost zmierza do naruszenia tajemnicy!
Dziekan westchnął ciężko.
– Panie kolego, a czy ten policjant nie powiedział tak aby na początku, żeby zagaić rozmowę?
– No tak, panie dziekanie, ale wiadomo, jakie mogą być skutki!
– Panie kolego, to proszę mu podać nazwę miejscowości, nie domyślą się – dziekan rozłączył rozmowę, ponownie ciężko wzdychając, choć z nieco odmiennych powodów.
– Aspirancie Nowaczyk – rzucił Ptasiński – informuję pana, że jadę do Wronek.
Aspirant Nowaczyk wyglądał, jakby UFO zamierzało mu się oświadczyć.
– Panie mecenasie – rzucił, gdy doszedł nieco do siebie – a nie jedzie pan przypadkiem do Zakładu Karnego zobaczyć się z osadzonym Wisłockim?
Ptasiński omal nie zemdlał.
– Skąd Pan to wie? Jestem inwigilowany?
– Zostawmy to – rzucił funkcjonariusz przypominając sobie, że norma mandatowa, która oczywiście nie istniała, sama się nie wykona – proszę ze mną do radiowozu.
Po kilkunastu minutach Ptasiński wysiadał z radiowozu zubożony o 1000 zł. Bo to i gaśnicy nie było i trójkąt połamany. Okazało się też, że aspirant Nowaczyk, nie dość, że nie znał zasad zachowania tajemnicy adwokackiej, to na dodatek uwielbiał stosowanie górnych stawek taryfikatora mandatów.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.