Adwokat Daniel Lakner wykonuje zawód od 2010 r. w Bydgoszczy. Jest młodym adwokatem, zarówno wiekiem jak i stażem i być może ta faktyczna młodzieńczość, a być może cechy osobowościowe są powodem tego, że słychać w nim entuzjazm dla wykonywanego zawodu, którego, jak sam podkreśla, największą zaletą i zmorą zarazem jest wolność – w pewnym chwilach uciążliwa. Choć w rozmowie z Pokojem Adwokackim, Pan Mecenas się do tego nie przyznał, naszym zdaniem, jest osobą wrażliwą. Wrażliwą na los innych ludzi.
Na pytanie dlaczego został adwokatem, Pan Mecenas odpowiada, że nie widzi siebie w żadnym innym zawodzie prawniczym. Jest tak, że w sądzie i w prokuraturze, generalizując – instytucjonalnie mamy częściej do czynienia ze “sprawą”, a nie z “człowiekiem”, gdzieś ten człowiek i społeczny czynnik zaczyna się gubić – mówi.
Ten człowiek został zupełnie sam, nikt mu nie pomógł, nie uzyskał żadnej pomocy, nie pomogła mu ani Policja, ani prawnicy Urzędu Miejskiego w Koronowie, bo sprawa z którą się zwrócił nie mieściła się w ich kompetencjach. Mówiąc krótko – odesłano go do nikąd.
Mowa o panu Tadeuszu Wiśniewskim, o którym w ostatnim czasie zrobiło się głośno ze względu na to, co zrobił – łańcuchami przykuł się do krat Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Sytuacja z pewnością niecodzienna, ale najwyraźniej nie na tyle, aby ze strony administracji Sądu wykazać zainteresowanie tematem. To co mnie w tej całej sprawie zdziwiło, to to, że ze strony Sądu, nikt nie wykazał zainteresowania sprawą tego człowieka. Sytuacja, gdy w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc na Wałach Jagiellońskich w Bydgoszczy, człowiek przykuwa się łańcuchami do budynku sądu, nie jest sytuacją normalną. W tej sprawie zainteresowanie wykazał tylko reporter gazety i to on zwrócił się do mnie z pytaniem, czy mogę pomóc – mówi Pan Mecenas Lakner.
Pan Mecenas mógł pomóc i po zapoznaniu się z materiałem sprawy, wniósł zażalenie na postanowienie umarzające dochodzenie. Jak mówi, ze strony tego człowieka, przykucie się łańcuchami do kas Sądu Okręgowego, było aktem całkowitej desperacji. Jego sprawa została zakwalifikowana jako zwykła awantura rodzinna, podczas gdy z mojej wiedzy wynika, że mężczyzna ten został pobity. W mojej ocenie to nie była domowa awantura, lecz pobicie, zdemolowanie drzwi i zabranie części rzeczy tego człowieka. Tak awantura domowa nie wygląda.
Dzięki postawie Pana Mecenasa, sprawa nie jest zakończona. Nie przesądzając o rozstrzygnięciu Sądu, jest już jednak wygrana, bowiem nawet, jeśli sprawie Pana Wiśniewskiego nie zostanie nadany dalszy bieg, z jego perspektywy stało się już to, co powinno – uzyskał pomoc, której potrzebował.
Moim zdaniem, jeśli człowiek szuka pomocy, powinien znaleźć się ktoś, kto tej pomocy udzieli.
Proste, prawda?
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.