Nie od dziś wiadomo, że prawnicy nie żyją samym prawem, choć niekiedy można odnieść wrażenie, że nie tylko nim oddychają, ale także – się nim żywią. Mając jednak na uwadze fakt, że my – prawnicy tworzący Pokój Adwokacki lubimy jeść, postanowiliśmy dzielić się z Wami od czasu do czasu – obok recenzji książek (których kilka już mamy na koncie), także innymi aspektami życia, w tym także naszymi kulinarnymi przygodami. Na pierwszy ogień – warszawska restauracja Raj w Niebie.
Raj w Niebie to ponoć pierwsza restauracja hawajska w Warszawie. Mieści się w klubie Niebo, klub zaś zapełnił puste pomieszczenia po dawnym kinie Świat. Nie jest to miejsce, do którego łatwo trafić w labiryncie podwórek w kwadracie Nowego Światu, Alej Jerozolimskich, Brackiej i Chmielnej. Trafić jednak – zdecydowaniu warto.
Na wnętrze lokalu składają się poturbowane ściany przyozdobione obrazami bez ram, a przedstawiającymi bujną florę i faunę, wysokie stropy (z freskiem), proste stoliki i masa roślin, pośród których przeważają juki. Oczywiście nie udało mi się tam zjeść wszystkich propozycji z menu, a “jedynie” kilka z nich (przy czym niektóre wymienione dania jadła Pani Ania Ples):
- chłodnik z awokado i ogórka z krewetkami,
- bowl z tatarem z tuńczyka, warzywami i owocami,
- bowl z krewetkami, warzywami i owocami,
- bowl z kurczakiem owocami i warzywami,
- spam masubi (hawahski specjał przypominający sushi – zawinięta w wodorosty nori szynka spam, omlet i ryż, podawane z majonezową srirachą i limonkowym twarożkiem),
- ananasowy sorbet z sosem z malin i ostrą papryczką,
- creme brulee kokosowe
Cóż można o tym jedzeniu powiedzieć, skoro słowa Raj w Niebie już padły? Niebo w gębie – z pewnością.
Oferta restauracji z pewnością spodoba się osobom, które wyobrażają sobie obiad/kolację bez dominującej roli mięsa, które znudzone są oklepanymi smakami, którym brakuje słońca, które lubią sushi. Dlaczego? Dlatego, że oferta Raju w Niebie to takie jakby sushi, ale dająca znacznie więcej radości i słońca. W sam raz na nadchodzącą jesień, a raczej – jej na przekór.
Muszę przyznać, że choć lubię jedzenie (ja – Joanna Parafianowicz), a dobre – w szczególności – nieczęsto jest to ta sfera życia, która mnie wzrusza. Tym razem było inaczej. Przy spam masubi uroniłam łzę (niewykluczone, że dlatego, iż wchodząca w skład dania szynka przypomina mi boski smak dzieciństwa, tj. konserwową szynkę z Pewexu), a przy bowlach (ja zamówiłam ten z krewetkami, ale spróbowałam też tego z tuńczykiem) to już musiałam się mocno strofować, żeby nie wyglądać głupio. To jedzenie po prostu mnie urzekło.
Jako ciekawostkę dodam, że w restauracji są trzy toalety – męska, damska i non genderowa – dla osób, które nie chcą być identyfikowane z kulturową płcią. Każdy znajdzie zatem coś dla siebie.
Adres: Nowy Świat 21, 00-029 Warszawa, tel.: 502 959 996, kontakt za pośrednictwem facebook’a, rezerwacje przyjmowane są od poniedziałku do piątku, w godz. 12:00-17:00
A na koniec – selfie w toalecie (obowiązkowe!) i coś do posłuchania, na dobry apetyt:
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.