The End of the F***ing World

Jeśli chodzi o serialowe produkcje, Neflix myli się rzadko. Począwszy od House of Cards przez tajemniczy Stranger Things, zabawny BoJack Horsman, czy wreszcie genialny Dark, który sprawia, że nawet języka niemieckiego można słuchać z ciekawością. Nie znaczy to jednak, że wyrobiony widz bez refleksji obejrzy absolutnie wszystko, co Netflix zarekomenduje na głównej stronie za pomocą wielkiej i głośnej reklamy. 

Powiedzmy sobie bowiem szczerze: teenage drama, serial drogi i zbuntowani nastolatkowie odkrywający siebie samych w konwencji kina drogi, to nie są słowa klucze, które lekką ręką przyciągną dojrzalszego widza. Najpewniej dlatego pierwszą reakcją na “The End of the F***ing World” jest grzeczne: “nie, dziękuję”.

Cóż, jeśli podziękujesz, to będzie duży błąd.

Serial jest genialny.

Główni bohaterzy to dwoje nastolatków James i Alyssa. Nie jestem pewna, czy bardziej trafnie będzie o nich napisać, że są stereotypowymi nastolatkami, czy szaloną parą wymykającą się schematom. Jedno i drugie określenie pasuje jak ulał.

Para bohaterów… zostaje parą, co stanowi świetny punkt wyjścia dla całej fabuły. Zważywszy też na to, iż nie od dziś wiadomo, że młodzież ma w głowie tylko jedno, a myśli są raczej monotematyczne – razem z Jamesem i Alyssą próbujemy odpowiedzieć sobie na nurtujące ich pytanie – kiedy wreszcie uda się kogoś zamordować?

Czarny humor, świetne zdjęcia i doskonali aktorzy. Tfu, doskonali młodzi aktorzy, których talentu mogliby pozazdrościć ich polscy – w pełni dorośli i utytułowani koledzy – do bólu podobni do samych siebie, niezależnie od tego, czy grają komisarza policji, matkę karmiącą, czy też psychopatycznego mafiozo (ech, to materiał na oddzielny wpis).

W tym serialu jest wszystko – akcja, jej zwroty, przewrotność, humor, tragedia, radość, młodość, naiwność, trądzik i miłość. Jest też śmierć choć w innej, niż spodziewana formie. Mamy zatem pełen pakiet elementów pozwalających na stworzenie niemalże arcydzieła w ośmiu dwudziestominutowych odsłonach, od których oderwanie się choćby na chwilę jest niemal niemożliwe.

Ten serial koniecznie trzeba obejrzeć, aby:

a/ przypomnieć sobie jak smakowało niegdyś życie (tj. u jego progu),

b/ zapomnieć jak niekiedy życie smakuje – w jego pełni,

c/ uświadomić sobie, że na każdym etapie najważniejsze jest to, żeby żyć w zgodzie ze sobą.

Warto dodać, że wszystkie wymienione odpowiedzi są równie prawidłowe.

Joanna Parafianowicz

Share Post
Written by

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

No comments

LEAVE A COMMENT