4 czerwca 1989r. – koniec komunizmu, czy sprytna wolta obozu władzy? adw. Andrzej Nogal

Mija właśnie 27 lat od pamiętnych wyborów 1989r. Mam wrażenie, że im więcej mija lat, tym bardziej tamten dzień staje się ważny. Dla środowisk opozycyjnych wobec obecnej władzy urasta teraz wręcz do rangi mitu założycielskiego, w którym, jak to w micie, elementy rzeczywiste, przeplatają się z półprawdami i fantazją. Zapoczątkowała ten mit już w październiku 1989r. Joanna Szczepkowska mówiąc w Dzienniku telewizyjnym, że 4 czerwca 1989r. skończył się w Polsce komunizm.

Na wstępie podkreślmy wyraźnie, że 4 czerwca 1989r. nie było jakichkolwiek wolnych wyborów, ani też nie nastąpiła jakakolwiek zmiana ustrojowa. Tego dnia odbyły się wybory, w których społeczeństwo mogło w sposób wolny wybrać 35% posłów i wszystkich członków Senatu. Pozostałych 65% mandatów poselskich miało przypaść dla partii komunistycznej i jej satelitów. Z uwagi na to, że Senat miał marginalne znaczenie, obóz komunistyczny zagwarantował sobie tym samym ciągłość władzy. Mógł więc sobie pozwolić na eksperyment z częściowo wolnymi wyborami, licząc na z jednej strony uwikłanie obozu solidarnościowego w bieżącą politykę, a tym samym zużycie jego zaufania społecznego, a z drugiej, zawsze można było eksperyment zakończyć, korzystając z większości konstytucyjnej. W zanadrzu były poza tym resorty siłowe, a przeprowadzony nieco ponad 7 lat wcześniej stan wojenny, dowiódł lojalności aparatu. W razie potrzeby stan wojenny bis bez trudu można byłoby powtórzyć.

To od strony formalnej. Nieformalnie, wszelkie ruchy polityczne w Polsce odbywały się za wiedzą Kremla. Dzisiaj łatwo zapominamy, jak mały stopień niezależności politycznej miały władze komunistycznej Polski. Nie tylko decyzje polityczne, ale i ważniejsze ruchy personalne odbywały się po konsultacji z Moskwy. Powiedzieć, że Polska miała status wasala to za mało. Polska miała status niepodległości fasadowej, gdzie za kurtyną o wszystkim decydował – realnie – Kreml. Pomijając uzależnienie psychologiczne ówczesnych polskich polityków (Konradów Wallenrodów tam nie było), na straży interesów ZSSR stało w Polsce 300.000 żołnierzy sowieckich, oprócz tego kolejny milion stał w dawnym NRD, a kolejne siły tuż za granicą wschodnią Polski. W przeszłości ZSSR sięgało po ten ostateczny argument na Węgrzech i w Czechosłowacji. Mogłoby po niego sięgnąć znowu … Niemniej jednak w końcu lat 80-tych ZSSR miało dużo poważniejsze problemy: polityka pierestrojki i głasnosti doprowadziła do wewnętrznego fermentu, niepomyślna wojna w Afganistanie pociągała za sobą ogromne koszty społeczne i finansowe, a niskie ceny ropy naftowej sprawiły, że Sowieci byli zmuszeni ubiegać się o zachodnie kredyty. A że te uzależnione były od reputacji, konieczny był szereg pozorowanych ruchów, aby omamić zachodnią opinię publiczną. Do tego Polska, zamiast przynosić dochody dla Moskwy generowała gospodarcze problemy. Przypomnę, że na przełomie 1988/89 gospodarka Polski zaczęła się oczach rozpadać. W sklepach nie było nawet towarów na pokrycie przydziałów kartkowych, inflacja szalała, a do tego wybuchały coraz to nowe strajki. Obarczanie opozycji winą za krach gospodarczy nikogo nie przekonywało. Ale inaczej by było, gdy Solidarność zgodziła się współrządzić-wtedy by ponosiła odpowiedzialność, a realnego wpływu na politykę i tak by nie miała.

Te wszystkie zgrabne kalkulacje statystów moskiewskich wzięły w łeb z przyczyn niezależnych od polskich czerwcowych wyborów. Otóż obóz komunistyczny zawalił się w całej wschodniej Europie. I to niezależnie od tego, czy w danym kraju komuniści zgodzili się oddać władzę, czy też trzymali się jej kurczowo – w takim przypadku w Rumunii przywódcy zostali zabici w wyniku krwawego buntu. W 1990r. komuniści zgodzili się na wolne wybory nawet w takim skansenie stalinizmu jak Albania! Mało tego, rozpadać się zaczął nawet Związek Sowiecki. Wystąpienie z niego ogłosiły najpierw republiki nadbałtyckie (Estonia już 16 XI 1988!), a po tzw. puczu Janajewa (VIII 1991) ZSSR faktycznie się rozpadł. 29 VIII 1991r. rozwiązana została Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego. W tej sytuacji deklaracja Rosji, Białorusi i Ukrainy o rozwiązaniu ZSSR z dn. 8 XII 1991r. stanowiła jedynie uwieńczenie agonii.

W Polsce całkowicie wolne wybory odbyły się później niż w reszcie postkomunistycznej Europy. W listopadzie 1990r. Polska wybierała prezydenta, a rok później, jako ostatni kraj postkomunistyczny w dn. 27 X 1991r. po raz pierwszy wybierano w sposób całkowicie wolny Sejm. Tak więc to ta data powinna być świętowana. Niemniej jednak, trudno byłoby wytłumaczyć młodemu pokoleniu, dlaczego przez dwa lata Polska zadowalała się sejmem kontraktowych, podczas, gdy inne kraje postsowieckie miały już parlamenty wybrane w wolnych wyborach.

90e60-310369

Udostępnij wpis
Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ