Szkolić każdy może. Trochę lepiej, trochę gorzej. apl. adw. Dominika Hauzer-Jodełko

„Erudycja zubożała”. Słowa te wypowiedział znakomity reżyser Krzysztof Zanussi, występując jako ekspert w kultowym już programie „Sprawa dla reportera”. I choć nie pamiętam kontekstu tego komentarza, to w moim odczuciu, stanowi on idealne i uniwersalne podsumowanie kondycji edukacji w naszym kraju.

Zarówno polskiemu systemowi oświaty, jak i szkolnictwa wyższego daleko do ideału. Począwszy od archaicznych metod nauczania, przez warunki techniczne, jakimi szkoły/uczelnie (nie) dysponują, sposób oraz zakres omawianych tematów, a także formy przekazywania wiedzy i wymagań, które w dużej mierze nie przygotowują młodych ludzi do życia ani zawodowego, ani prywatnego. Zamiast bowiem budować przyszłość edukując (czy też odwrotnie), nasz system niezmiennie tkwi w poprzednich stuleciach. Bolączek jest wiele i niezależnie od kadencji oraz opcji rządzącej, to w istocie tylko ta strona nigdy nie widzi problemu. Pomimo jednakże wielu wad, edukacją dotychczas zajmowały się osoby z mniejszym lub większym, ale jednak wykształceniem oraz dorobkiem naukowym czy też zawodowym. Jak mawia mój dziadek: „Kiedyś profesora to się z daleka poznawało na ulicy. A dzisiaj? Nie rozpoznasz”. Coś w tym jednak jest.

Odpowiedzią na luki w kształceniu wydaje się być prowadzenie szkoleń/warsztatów/kursów, których w ostatnich latach nastąpił wręcz nieprzyzwoity wysyp. Prowadzone są one przez specjalistów, nierzadko samozwańczych. Szkolenie z flipowania? Proszę bardzo. Kurs z inwestowania w kryptowaluty? Voilà. Warsztaty z zarządzania majątkiem, czasem, nauki oszczędzania, budowania asertywności, wizerunku, motywacji? Kliknij tutaj. Wymyślmy temat, znajdzie się i szkolenie. Naturalnie, przeprowadzone za solidnym wynagrodzeniem. Niekoniecznie przy wykorzystaniu realnej wiedzy i doświadczenia. Ich bowiem często brakuje.

Podobnie, niestety, rzecz ma się w prawniczym światku. Dzisiaj szkolenia może prowadzić każdy. Znajdziemy oferty warsztatów sporządzania wszelakich pism procesowych, prowadzenia własnej kancelarii, budowania marki, relacji i w gruncie rzeczy wszystkiego, czego powinniśmy się nauczyć podczas praktyki. Edukacja ta do tanich nie należy. Myślę, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że certyfikat szkolenia u aplikantki adwokackiej nie będzie w czasie rekrutacji do pracy w kancelarii tyle samo wart, co choćby uniwersytecki kurs prawa amerykańskiego czy też ukończenie studiów podyplomowych. Choć po tych pierwszych często dostaje się ładniejszy, estetyczny certyfikat (z szablonu w popularnej aplikacji).

Nadto, szkoleniowcy często przedstawiają siebie w nazbyt przesadzonym świetle sukcesu: od lat prowadzą świetnie prosperującą wieloosobową kancelarie, mają na koncie mnóstwo zwycięskich sądowych batalii, są bardzo zajęci, bowiem w tym wszystkim muszą obsługiwać 5 spółek oraz klientów indywidualnych. Skoro osiągnęli taki sukces, to chcą się dzielić tą radością. Dla nas, moi drodzy, robią wyjątek i ruszają ze sprzedażą unikatowego, oryginalnego i jedynego w swoim rodzaju spotkania (innych takich na rynku nie znajdziesz!). A cena? No cóż. Wiedza kosztuje. Tym samym szkoleniowiec roztacza aurę tajemnej wiedzy gwarantującej sukces, która to zostanie kursantowi objawiona podczas zajęć.

Jaka jest rzeczywistość?

Kancelaria może i prosperuje, ale wieloosobowa nie jest, na sali sądowej bywa różnie, klientów indywidualnych możemy policzyć na palcach jednej ręki, a spółka dobrze, jak jest chociaż jedna (oby tylko klient biznesowy płacił na czas). Taka działalność wydaje się być sposobem na zapchanie luki finansowej, z którą często zmagają się małe kancelarie. Kurs za cenę tysiąca złotych jest na to pewnym rozwiązaniem. Uczestnicząca w nim osoba i tak nie zweryfikuje tej wiedzy, bowiem przecież właśnie po nią przyszła. W tym wszystkim, jednakże znajdują się ludzie posiadający solidny fundament naukowy oraz doświadczenie zawodowe, jednakże oni przekazują wiedzę z doskoku i szkolenia nie stanowią przeważającej części prowadzenia  działalności gospodarczej. Jeśli już ją jednak prowadzą, to w sposób rzetelny, bazując na wieloletnim doświadczeniu (tym razem naprawdę!), a na co dzień po prostu pracują i praktykują.

Kazus Natalii Janoszek pokazał nam, że nie wszystko co w social mediach, się świeci. Papier i grafika wykonana w Canvie na story przyjmie wszystko, jedynie kursantów żal.

apl. adw. Dominika Hauzer-Jodełko

 

 

Share Post
No comments

LEAVE A COMMENT