W świecie, w którym zniknęły śmiertelnie groźne choroby, wiele osób nie rozumie jak wielkim wynalazkiem i dobrodziejstwem są szczepionki. Uwierzono szarlatanom domagają-cym się zniesienia systemu obowiązkowych szczepień, co stanowi zagrożenie dla całej populacji.
W kraju położonym między Niemcami a Rosją dopiero, na którego ziemi od 70 lat nie toczono wyniszczającej wojny, możliwe stało się istnienie licznej grupy poddającej w wątpliwości sens integracji i przynależności Polski do Unii Europejskiej.
Także tutaj, po niemal 30 latach od zerwania kajdan komunistycznego zniewolenia, możliwe okazało się oczekiwanie licznej grupy obywateli poddania sędziów kontroli politycznej i rozliczania adwokatów z tego, kogo bronią.
Powstaje zatem pytanie, czy to jest taka cecha natury ludzkiej, że gdy tylko znikają tak kiedyś bolesne i widoczne problemy, włącza się gen autodestrukcji, który odtwarza te same sytuacje w nieskończonej pętli i odnajduje, wydawałoby się, dawno zabite potwory i daje im nowe życie?
Mówi się, że historia lubi się powtarzać.
Czy jesteśmy zatem skazani na powrót demonów przeszłości i nie jesteśmy w stanie nic zrobić? To właśnie w takich momentach dziejowych indywidualne postawy, odważna i stanowcza obrona prawdziwych wartości, mogą uchronić całą – populację, jedynie – naród lub tylko – grupę zawodową.
Są to momenty, w których może to być ostatnia szansa, żeby nasze „nie” obudziło uśpionych. Jeżeli teraz będziemy milczeć to za chwilę takie samo działanie może już nie odnieść skutku, bo będzie na to za późno.
Jednak, aby powiedzieć „nie”, trzeba odwagi. Ci, którzy chcą nas uczynić sobie poddanymi, działają jak czarne charaktery z westernów – terroryzujący w pojedynkę całe miasteczka. Zwroty akcji to właśnie te chwile, gdy jedna odważna albo przeciwnie – nieświadoma zagro-żenia osoba odwraca losy opowieści stając złoczyńcy na drodze i mówiąc „na więcej ci nie pozwolę”. Za chwilę wraz z nią jest całe miasto.
Na szczęście dla obrony najważniejszych wartości, jak rządy prawa, odrębność władzy sądowniczej, samorządność okazało się, że środowisko prawnicze nie dało się zastraszyć ani przekupić politykom i ich nielicznym współpracownikom. W ankietach i referendach przeprowadzanych w sądach ok. 90% sędziów uważa, że instytucja pełniąca funkcje Krajowej Rady Sądownictwa nie spełnia swoich konstytucyjnych zadań i jej członkowie powinni podać się do dymisji. Okazuje się zatem, że osoby tam wybrane obecnie trzymają się jedynie siłą politycznego paktu, który w każdej chwili może się odmienić i wtedy nikt nie weźmie ich w obronę.
Środowisko sędziowskie – od trzech lat poddane medialnym nalotom dywanowym, atakowane bezpardonowo i zawzięcie, zbudowało kotwicę społecznego zaufania właśnie swoją nieustępliwością w obronie wartości. Każdy z sędziów, który w imię osobistych korzyści przystał na polityczny rozbiór niezależnych sądów, musi być świadomy, że jego postawa została odnotowana czarnym atramentem na kartach historii.
Dziś obserwujemy trwające procedury konkursowe na stanowiska sędziowskie i nie ma już żadnych złudzeń. Wszystkie hasła o zmianach systemowych, otwarciu konkursów dla sędziów wszystkich szczebli, likwidacji tzw. „bizancjum” zostały zastąpione źle odgrywanym spektaklem promowania tych, którzy byli zbyt słabi, żeby wygrać w merytorycznej rywalizacji. Poczuli się teraz silni dzięki jednoznacznemu zapisaniu się do grupy dokonującej dewastacji niezależnego od polityków sądownictwa i liczą, że zdążą na swoje 5 minut. To jednak może być tylko chwilowy sukces i chwilowa radość, która będzie musiała ustąpić uczuciu wstydu.
Obecne czasy powinniśmy potraktować jak ciężką chorobę zakaźną, która nas w tym momencie osłabia, a nawet momentami zagraża życiu pacjenta, jakim jest władza sądownicza. Dzięki niej nabywamy jednak odporności, jest ona jak szczepionka zabezpieczająca na długie lata. Musimy jednak wynieść z niej lekcję, że każdy powinien ponosić odpowiedzialność za swoje czyny, nie można machnąć ręką na uchybienia podstawowym sędziowskim powinnościom. To także przypomnienie, że ważne są merytoryczne kryteria awansów.
Wierzę, że sędziowie zrozumieli nareszcie, że muszą być otwarci na potrzeby społeczne, że powinni włączać obywateli w zarządzanie sądami. Potrzeba wyjść z budynków sądowych i budować zaufanie społeczne do zawodu sędziego wśród ludzi, a nie dekretować je odgórnie.
Jest za pięć minut dwunasta, przyszłość jest wciąż w naszych rękach.
Tekst ukazał się w Magazynie Pokój Adwokacki (12/2018)
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.