Nowy rok, nowy kodeks postępowania cywilnego, Olga Maria Piaskowska

Nowy rok z reguły stanowi zapowiedź zmian. Wraz z jego początkiem postanowienia noworoczne nabywają innego znaczenia, głównie dlatego, że jeszcze w styczniu mamy nadzieję, iż tym razem ich dotrzymamy. W tym roku postanowienia te wydają się pozostawać w cieniu zapowiedzianej w grudniu ubiegłego roku, przez Ministerstwo Sprawiedliwości, wielkiej reformy postępowania cywilnego.

Oczywiście, rzec można czym jest nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego w obliczu postanowień noworocznych, które co najmniej mają zmienić nasze dotychczasowe życie? Słuszną odpowiedzią wydaje się: niczym. Nie mniej jednak, z uwagi na zapowiedzi Ministerstwa Sprawiedliwości, a przede wszystkim opublikowaną treść projektu zmian, wydaje się, że nowelizacja ta zmieni nasze życie, a w każdym razie to prawnicze na pewno.

Najistotniejszą zmianą będzie, jak zapowiadają przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, przyspieszenie i usprawnienie postępowania cywilnego. Cel co najmniej szczytny i zacny, a i w świetle postanowień noworocznych wydaje się wart szczególnej uwagi. Złośliwie można by zauważyć, że niemal każda zmiana wprowadzona do przepisów proceduralnych, w tym cywilnych, realizowana jest właśnie pod takim hasłem, ale to przecież drobiazg.

Przyspieszenie i usprawnienie postępowania jest oczywiście niebywale istotne, szczególnie w świetle konieczności zapewnienia realizacji prawa strony do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki (art. 6 EKPC). Sprawiedliwość spóźniona podważa zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Sprawne i szybkie rozpoznanie sprawy wskazane uprawnienie realizuje, oczywiście tylko wówczas gdy szybkość postępowania nie godzi w inne uprawnienia strony. Następnie, prawidłowe zrealizowanie tej gwarancji uchronić może Polskę przez licznymi skargami indywidualnymi kierowanymi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, których przedmiotem jest przewlekłość postępowania. Nie ulega zatem wątpliwości, że zapowiadany przez Ministerstwo Sprawiedliwości cel reformy jest słuszny. Pytanie brzmi, czy może i czy ewentualnie zostanie zrealizowany?

Nie oceniając poszczególnych rozwiązań proponowanych w projekcie należy zwrócić uwagę na samą obszerność nowelizacji oraz jej zakres. W mojej ocenie okoliczności te mają niewątpliwie znaczenie dla realizacji założonego celu. Lektura projektu pozwala na postawienie kilku ogólnych wniosków.

Po pierwsze, zakres zmian, które mają zostać wprowadzone do procedury cywilnej jest tak obszerny, że zapoznanie się z nimi i prawidłowe ich zastosowanie wymaga czasu. Zdaniem projektodawcy są to trzy miesiące, w takim bowiem terminie ustawa ma wejść z znacznej części w życie. Pomijając oczywiście szereg przepisów przejściowych, oznacza to, że do dotychczas niesprawnie funkcjonującego systemu (przyczyn tej niesprawności jest wiele) dokłada się kolejną zmienną. Konieczność zapoznania się z nowymi obszernymi rozwiązaniami i ich wdrożenia w krótkim czasie. Innymi słowy, nakłada się dodatkowy obowiązek na sędziów, pełnomocników profesjonalnych, asystentów, a właściwie rzec by można na wszystkich pracowników wymiaru sprawiedliwości. Tym bardziej, że część przepisów „łapie w locie” postępowania będące w dniu wejścia w życie nowelizacji w toku.

Po drugie, całość proponowanych zmian, a zatem uwzględniając te, które mają zostać wprowadzone do ustawy o kosztach postępowania w sprawach cywilnych, wydają się wskazywać na sposób, w jaki sposób cel zmian ma zostać zrealizowany. Patrząc na podwyższenie opłat w poszczególnych rodzajach spraw, a także wprowadzenie licznych nowych (np. opłacie w kwocie 100 zł podlegać ma wniosek o doręczenie uzasadnienia orzeczenia albo zarządzenia), usprawnienie postępowania powinno nastąpić poprzez zmniejszenie ich napływu. Sam projektodawca w uzasadnieniu wskazuje na taki właśnie cel tych zmian. Nie można takiemu założeniu odmówić logiki i spójności. Jeżeli koszty będą wyższe, a zatem spraw wpłynie mniej, sądy będą miały mniej pracy, a w konsekwencji niewątpliwie przyczyni się to do usprawnienia postępowania. Tego rodzaju zabiegi rodzą jednak inne pytanie, czy w ten sposób nie zamkniemy przed niektórymi obywatelami dostępu do sądu? Czy podwyższenie opłat nie przyczyni się do zwiększenia napływu wniosków o zwolnienie z nich? Co z kolei nie tylko nie przyczyni się do zmniejszenia ilości spraw, lecz odwrotnie – skutkować będzie dodatkową pracą dla sądów. Wątpliwości takich można wskazać wiele. Nie tylko omawiając poszczególne proponowane zmiany, czy instytucje, ale także czas, w jakim zgodnie z założeniem nowa ustawa ma rozpocząć funkcjonowanie, a w konsekwencji i usprawnianie polskiego procesu cywilnego.

Nie negując celu postanowionego przez Ministerstwo Sprawiedliwości, przyświecającego tej zmianie podobnie jak wielu poprzednim, lektura nowelizacji oraz tempo, w jakim ma zostać zgodnie z zapowiedziami przeprowadzona, pozostawia mnie z pewnym wrażeniem. Przypomina mi ona bowiem postanowienia noworoczne. Z początkiem roku brzmią wspaniale i mamy nadzieję na ich realizację, która wraz z upływem czasu wydaje się być coraz mniej realna. Nie budzi wątpliwości, że wymiar sprawiedliwości wymaga usprawnienia, rzecz w tym, że jednym z głównych źródeł jego niesprawności jest stałe niedofinansowanie i organizacja, czego wynikiem był chociażby ostatni protest pracowników sądów. Bez stosownych zmian w tym zakresie nawet najlepsze przepisy procesowe nie przyczynią się do usprawnienia postępowań. W konsekwencji cel nowelizacji może podzielić los noworocznych postanowień. Z tym tylko zastrzeżeniem, że z początkiem kolejnego roku możemy poczynić nowe postanowienia, podczas gdy naprędce wprowadzona nowelizacja takiego komfortu nie daje.

Olga Maria Piaskowska

*adwokat, adiunkt na Wydziale Prawa Uniwersytetu SWPS, starszy asystent sędziego w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ