„Śmierć na miejscu, poproszę” – prawne aspekty turystyki samobójczej, Karolina Robak

Słowo „turystyka” co do zasady budzi pozytywne skojarzenia. Wyróżnia się agroturystykę, turystykę krajoznawczą, turystykę zdrowotną czy też biznesową, ale coraz częściej mówi się o turystyce aborcyjnej i – co w przypadku tego tekstu konieczne – turystyce samobójczej. Połączenie tych słów jest swego rodzaju oksymoronem, jednakże mimo to uważam to sformułowanie za wysoce trafne. Turystyka samobójcza często natomiast przywodzi na myśl eutanazję czy też zabójstwa eutanatyczne, co związane jest z polską terminologią. Na zachodzie Europy – choć wciąż w zdecydowanej mniejszości krajów – na śmierć trzeba czekać.

Prawo Szwajcarii pozwala na dokonanie wspomaganego samobójstwa osobom, które wyrażą taką wolę oraz cierpią na nieuleczalną, prowadzącą do śmierci chorobę. Podobnie jest w Holandii i Belgii, ale tam kładzie się duży nacisk na długotrwały związek między pacjentem a lekarzem asystującym przy samobójstwie. W Szwajcarii lekarz ocenia stan pacjenta w ciągu godziny. Dlatego właśnie ten kraj w ciągu ostatnich lat stał się celem podróży coraz większej liczby turystów samobójców[1]. Przepisy zezwalają na bierną pomoc, czyli dozwolone jest dostarczenie osobie chcącej popełnić samobójstwo środki farmakologiczne, niedopuszczalna jest natomiast pomoc czynna (podanie środka). Prawo to obowiązuje od 1941 roku. Szwajcarzy są w znakomitej większości przekonani, że człowiek powinien móc wybrać kiedy i jak chce umrzeć[2]. Przyspieszenie śmierci można wręcz określić mianem nowej usługi XXI wieku – usługi bardzo pożądanej, choć nie będącej na wyciągnięcie ręki. Często osoby chore, które nie mogą znieść już swojego cierpienia, udają się do krajów, w których mogą odejść na własne życzenie – stąd też określenie „turystyka samobójcza”, od nazwy której swój tytuł wziął filmy dokumentalny „The suicide tourist”. Istnieją wyspecjalizowane organizacje, które „pomagają” – w pełni legalnie – popełnić samobójstwo (co w Polsce jest bezwzględnie zabronione). Chciałabym się skupić na jednej z tych organizacji – a mianowicie na Dignitas ze Szwajcarii.

W Szwajcarii mieszka człowiek, którego organizacja spełnia prośby dość niecodziennych turystów. Ludwig Minelli – adwokat, zwolennik teorii, że wspomagane samobójstwo jest jednym z praw człowieka, a także założyciel kontrowersyjnej Dignitas. Tylko do 2007 roku on i jego organizacji pomogła umrzeć już prawie 800 osobom – dla porównania, w 2003 było ich niemal 150. Działalność organizacji jest całkiem legalna, gdyż szwajcarskie prawo zezwala na eutanazję, kiedy lekarz stwierdzi śmiertelną chorobę chcącego się poddać eutanazji pacjenta. Kontrowersje powoduje dość swobodna interpretacja przepisów prawa przez organy Dignitas – organizacja nie odmawia tej specyficznej pomocy pacjentom nie tylko ludziom bardzo młodym, lecz również osobom, które – owszem – bardzo cierpią, ale nie są śmiertelnie chore. Wśród korzystających z usług Dignitas byli chorzy na cukrzycę, depresję czy też cierpiące z powodu „złamanego serca”. Przykładem jest przypadek z 2005 roku, kiedy to do Dignitas zgłosiła się 69-letnia Niemka, która okazała kartę zdrowia z rozpoznaniem marskości wątroby. Na jej wyraźne życzenie – jak również słono opłacone, o czym później – dokonano eutanazji. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok okazało się, że kobieta była fizycznie zupełnie zdrowa. Cierpiała jedynie na depresję. Jej karta zdrowia, w której zapisano diagnozę o marskości wątroby, została sfałszowana. Lekarz, który pomagał w eutanazji, gdy dowiedział się o zdarzeniu, popełnił samobójstwo[3]. W 2011 roku w mediach zrobiło się głośnio na temat Terry’ego Pratchett’a, który wyraził swoje zdanie na temat Dignitas i chciał tam pojechać, kiedy w 2007 roku zdiagnozowano u niego chorobę Alzheimera. Swój stosunek do usług organizacji określił w krótkich słowach: – Uważam, że każdy nieuleczalnie chory człowiek ma prawo sam wyznaczyć godzinę swojej śmierci – powiedział dziennikarzom Pratchett. W 2011 roku Pratchett wyprodukował film dokumentalny pokazujący ostatnie chwile i asystowane samobójstwo angielskiego milionera w Szwajcarii – Terry Pratchett: Choosing to Die. Był to pierwszy film wyemitowany w brytyjskiej telewizji, który ukazywał śmierć nieuleczalnie chorego.

Jak zauważyli w swoim artykule dziennikarze Superwizjera, taki sposób działania budzi sprzeciw polskich etyków. Prof. Jan Hartman z Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdzi, że to praktyki wręcz szatańskie – Każdy z nas ma prawo popełnić samobójstwo, ale nie mamy prawa pomagać popełniać samobójstwa. Zdaniem etyków i duchownych nigdy nie wiadomo, czy ktoś, kto dziś nie chce żyć, jutro nie zmieni zdania. – Prośba o śmierć jest zawsze wołaniem o ratunek, o pomoc terapeutów, duszpasterzy, przyjaciół – uważa o. dr hab. Jarosław Kupczak z Papieskiej Akademii Teologicznej[4].

Pojawia się pytanie: jak to w ogóle działa? Otóż, w największym skrócie,  Dignitas to działające w Szwajcarii stowarzyszenie non-profit, które od 1998 roku pomaga ludziom z całego świata popełnić samobójstwo. Dignitas nie zamieszcza nigdzie swoich reklam, wyjątkiem są strony internetowe organizacji, co nie znaczy, że wspomagane przez organizację samobójstwo jest aktem łaski i nic nie kosztuje. Bowiem, aby móc się ubiegać o prawo do wspomaganego samobójstwa, trzeba się stać członkiem Dignitas. W 2003 roku wpisowe kosztowało 70 $, a roczna składka to koszt 30 $. Dodatkowo trzeba się liczyć z kosztami pogrzebu i transportu zwłok, a to największy koszt. Coraz więcej ludzi pragnących przerwać cierpienie związane z nieuleczalną chorobą przyjeżdża do Szwajcarii po śmierć i nie płaci. Ich wyjazd opłacają stacje telewizyjne, które mają w zamian możliwość utrwalenia tej chwili w postaci reportażu. Pacjentom organizuje się spotkanie z lekarzem, który wypisuje receptę na pentobarbital sodu, przygotowuje miejsce – niegdyś przypadkowe mieszkania, zaadaptowaną fabrykę kabli, a nawet dom Minellego, dziś dom przystosowany do działalności organizacji – w którym będą mogli umrzeć, a potem daje do ręki śmiertelną truciznę, którą muszą sami wypić. Osoby śmiertelnie chore, ale w pełni świadome swoich decyzji, mogą prosić o pomoc w popełnieniu samobójstwa inną osobę. W samobójstwie wspomaganym uczestniczy trzech świadków, z których przynajmniej jeden musi być osobą, która po śmierci pacjenta nie odniesie korzyści spadkowych. Często jest to pielęgniarka będąca w tej chwili przy pacjencie. Wcześniej lekarz musi zdiagnozować terminalną chorobę, a chory, który chce popełnić samobójstwo, musi podpisać oświadczenie, że wyraża na to zgodę. Formalności trwają krótko – a kiedy umierają ci, którzy nie powinni, nasuwa się wniosek, że zbyt krótko i łatwo.

Śmierć w Dignitas nie należy do tanich. W 2008 roku, wielu pacjentów zapłaciło ponad 10 tysięcy franków za godną – nazwa organizacji do czegoś zobowiązuje – śmierć i pogrzeb, w którym mieli uczestniczyć bliscy. Na dnie jeziora Zurych (Zürichsee) na przedmieściach Zurychu spoczywa ponad 300 urn. Jak wynika z informacji przykazanych przez byłą współpracownicę Sorayę Wernli, Minelli od lat pozbywa się w ten sposób ciał swych pacjentów, co nie zawsze jest zgodne z ich wolą. Dla przykładu w 2003 roku ciało jednej z pacjentek zostało spalone, a urnę wrzucono do jeziora, mimo że kobieta napisała w testamencie, iż chce zostać pochowana u boku męża w swoim rodzinnym kraju. Wernli twierdzi, że ciężko chora na raka kobieta zapłaciła ponad 200 tysięcy franków za pomoc w samobójstwie i pogrzeb w gronie rodziny. Zdaniem tej samej współpracownicy, Minelli gromadzi urny w piwnicy, gdzie również przechowuje się ziemniaki, następnie wywozi je nad jezioro i wrzuca do wody. Uprzednio zdzierane są etykietki z imieniem i nazwiskiem zmarłego, by policja nie mogła zidentyfikować urn. Na zwrot ciała bliskich mają szansę tylko ci, którzy są w stanie zapłacić dodatkowe 5 tysięcy franków za jego przewóz. To nie pierwszy skandal dotyczący Dignitas. Rok wcześniej organizacja Minellego wywołała falę oburzenia, gdy zaczęto przeprowadzać wspomagane samobójstwa w hotelach i na parkingach. Zmęczeni życiem pacjenci, głównie Niemcy, wypijali śmiertelne dawki pentobarbitalu w samochodach.

Podsumowując ten krótki wywód należy wskazać, że szwajcarskie organizacje wspomagające samobójstwa są ratunkiem dla obywateli innych krajów, gdzie takie działanie nie jest dozwolone. Sam zakres działalności taki stowarzyszeń jak Dignitas budzi kontrowersje, nie mówiąc już o pobocznych skutkach i aferach. Internet jest pełen artykułów na temat działalności Minellego i jego stowarzyszenia Dignitas, niestety zupełnie brak jest obiektywnych źródeł informacji. Zdarza się również, że informacje podawane przez różne, a nawet te same źródła są sprzeczne. Można być za, można być przeciw, ale ciężko jest pozostać obojętnym. Niemniej skala zjawiska, jakim jest turystyka samobójców, ciągle rośnie, a do Dignitas spływa coraz więcej wniosków obcokrajowców, którzy nie chcą już żyć, ale państwa ich pochodzenia uniemożliwiają pacjentom godne odejście. Jeśli takie organizacje jak Dignitas mają działać, nie mogą uprawiać samowolnej interpretacji przepisów. W przeciwnym razie będziemy mogli mówić o fabrykach śmierci, a nie o miejscach, w których ludzie chcą przestać cierpieć, raz na zawsze. Wołanie o pomoc objawia się na różne sposoby, tak więc, w konsekwencji, sama pomoc na różne oblicza.

 

Karolina Robak, doktorant

Zrzut ekranu 2016-06-05 o 17.41.11

 

 

 

 

 

 

 

 

[1] https://www.wprost.pl/42617/Dobra-smierc-w-Zurychu

[2] http://wyborcza.pl/1,75400,9616811,Smierc_turystyka_w_Szwajcarii_bez_zmian.html

[3] Zestaw do eutanazji Interia.pl [dostęp 8 marca 2009], https://pl.wikipedia.org/wiki/Dignitas#Kontrowersje

[4] http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wyjezdzaja-do-szwajcarii-po-smierc,40847.html

Udostępnij wpis
Ostatni komentarz
  • Sama Idea Dignitas jest w mojej ocenie bardzo trafiona. każdy powinien mieć prawo do śmierci tak jak prawo do poszanowania jako jednostka. Jeżeli nie spełniają ostatnich woli własnych klientów (np pochówek w ojczystym kraju) to powinni bardziej sprecyzować swój zakres usług następujący po kremacji, aby mogli lepiej wywiązać się z nich.

ZOSTAW KOMENTARZ