Rozmowa z adw. Grzegorzem Fertakiem [Magazyn Pokój Adwokacki]

14725460_194695087636642_158500470065493001_nPanie Mecenasie, porozmawiajmy o pionie dyscyplinarnym w Adwokaturze. Jak on dziś wygląda?

Zatrzymał się około 30 lat temu i od tej pory niewiele się zmieniło. Problem polega na tym, że w czasach, gdy nasze środowisko było grupą zawodową o charakterze niejako elitarnym, podstawowym zadaniem, jeśli nie – dążeniem, które zostało nam jeszcze z okresu poprzedzającego wprowadzenie w 1982 r. ustawy Prawo o adwokaturze charakteryzującym się niezwykle restrykcyjnym podejściem do zasad wykonywania zawodu i w szczególności relacji finansowych z klientem, była ochrona adwokatów. W owym czasie, takie podejście miało sens bowiem nie było anonimowości, wszyscy adwokaci się ze sobą znali, jeśli nie osobiście, to choćby ze słyszenia, a jak wiadomo wszelkie wieści rozchodziły się lotem błyskawicy w bufecie Sądów na Lesznie. Dzisiaj mamy zaś do czynienia ze zjawiskiem tak ogromnej masowości, a co za tym idzie anonimowości, że założenie, iż pion dyscyplinarny ma za zadanie chronić, straciło na aktualności, zaś głoszenie takich haseł odbieram jako ukłon w stronę populizmu i nieodpowiedzialności. Spójrzmy choćby na liczby – ile osób odbywa aplikację, ile osób przystępuje do egzaminu, a ile po uzyskaniu wyniku pozytywnego – wpisuje się na listę adwokatów. Ogromna część tych ludzi nie płaci za aplikację, nie reguluje opłat z tytułu udziału w egzaminie, zalega ze składkami – znaczny odsetek wykazuje się co najmniej lekceważeniem wobec wysyłanych z tego tytułu wezwań i monitów. Oczywiście, nie jest to największe przewinienie wobec etyki, ale skoro w takich sprawach nierzadko można odnieść wrażenie, że samorząd nie jest przez jego członków poważany, to w jaki sposób poważany może być w sprawach większej, jeśli nie – wielkiej wagi?

Skoro tak jest, to dlaczego tyle osób podejmuje wysiłek zostania adwokatem, nie chcąc uszanować zasad, jakie są przyjęte w samorządzie?

To jest pytanie, które ja także nie raz sobie stawiam i często dochodzę do wniosku, że wielu adwokatom i aplikantom po prostu nie jest z samorządem po drodze. Oczywiście rozumiem rozmaite sytuacje życiowe, rozumiem także i to, że wielu koleżankom wydaje się niekiedy, że wykonywanie tego zawodu jest nie do pogodzenia z macierzyństwem, ale tak się składa, że my także kiedyś byliśmy młodsi i my także chcieliśmy zakładać rodziny.

Zdaje się jednak, że pan mecenas nigdy nie urodził dziecka? :) Może tych rozterek mężczyzna nie umie zrozumieć z oczywistych względów?

Jest pani doskonale poinformowana ;) Ale matka moich dwojga dzieci także jest adwokatem i z praktyki zawodowej nie zrezygnowała. Można zatem. To oczywiście były inne czasy, być może mieliśmy kiedyś inne oczekiwania od życia. Niemniej, nie raz były sytuacje, w których jako rodzice bywaliśmy w sytuacjach podbramkowych, które dzisiaj z powodzeniem rozwiązujemy dzięki telefonom komórkowym. Pamiętam sytuacje, gdy pani z pokoju adwokackiego biegała po sądzie i szukała sali, na której jestem, bo z przedszkola mojego dziecka zadzwoniono z informacją, że córka dostała gorączki. Nie miałem telefonu, nie mogłem zadzwonić po żonę, aby ona się tym problemem zajęła, skoro ja siedziałem w sali 252 z klientem.

Kto pojechał po córkę?

Ja, ale to była sytuacja, którą sędzia w tamtym czasie po prostu rozumiał. Jako rodzic musiałem rozwiązać problem. Eufemistycznie rzecz ujmując nie jestem pewien, czy dzisiaj byłoby to możliwe. Jest to jednak w dużej mierze kwestia relacji między ludźmi. Dzisiaj, mimo ułatwień technicznych, nie zawsze jest z tym dobrze. Wiem, że mój pogląd najpewniej nie należy do popularnych, ale uważam, że zawód adwokata jest zawodem wymagającym i jeśli ktoś nie może temu podołać, należy w pewnym momencie zadać sobie pytanie o to, co dalej. Nie da się wykonywać zawodu wolnego, z wszelkim jego korzyściami i utrudnieniami, równocześnie oczekując pełnego zabezpieczenia socjalnego i komfortu. Są to bowiem wykluczające się pojęcia. Zawód adwokata wymaga od nas określonego zaangażowania, a zaangażowanie to nie odbywa się bez strat i jak wszystko w życiu ma swoją cenę. Nie jest tajemnicą, że przyjmując sprawę klienta do prowadzenia, biorąc na siebie odpowiedzialność za los człowieka, nawet po przyjściu do domu – mamy ten problem w głowie – w najlepszym wypadku, w najgorszym – zamiast bawić się z dziećmi, siadamy do lektury akt i przygotowujemy się do sprawy. Wolny zawód nie oznacza, wbrew dość powszechnie obowiązującemu przekonaniu, że możemy pracować wtedy, gdy mamy na to ochotę i tyle, ile nam serce podpowiada. To jest praca całodobowa, która co do zasady nie zna zjawiska wolnego weekendu. Wolność polega zatem na tym, że nikt nam takiej pracy 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu nie może zakazać. Apelację piszemy w przewidzianym terminie od daty doręczenia wyroku z uzasadnieniem, a nie wtedy, gdy czujemy wewnętrzny imperatyw. Sądu nie interesuje to, że odebraliśmy korespondencję w dniu wyjazdu na wakacje. Klienta – tym bardziej. To jest duża odpowiedzialność wymagająca zaangażowania i dyspozycyjności. Jest to zatem kwestia wyboru.

A wracając do pionu dyscyplinarnego… 

Możemy pójść w dwóch kierunkach – albo zadbać o realne przestrzeganie zasad i przywrócenie elitarności zawodu adwokata, albo o przestrzeganie tych zasad nie dbać i zgodzić się na to, co jest. W tym drugim przypadku jednakże, za chwil kilka ktoś może zadać sobie pytanie o to, w jaki sposób samorząd adwokacki wykonuje swoje ustawowe obowiązki. Proszę pamiętać, że ustawodawca przekazał samorządowi pewną cząstkę imperium, w zakresie współkształtowania środowiska zawodowego, które wspólnie tworzymy. Nie jest to wyłącznie nasze uprawnienie, lecz ogromny obowiązek, z którego musimy się wywiązywać. Nie może nas zatem dziwić, że wspomniany ustawodawca, niezależnie od tego, kto w danym momencie dzierży berło władzy, ma prawo zapytać jak wywiązujemy się z tego zadania. My zaś musimy się w jego realizacji dostosować do zmiennej rzeczywistości, także i tej, w której adwokaci wykazują się coraz większą kreatywnością w zakresie nieetycznych działań.

Jakieś przykłady kreatywności?

Fałszowanie dokumentów uprawniających do występowania w sprawach.

Czy dobrze rozumiem, że zdarzają się przypadki, w których adwokat nie umocowany do występowania w sprawie sporządza dokument pełnomocnictwa?

Niezręcznie mi to potwierdzać, bo boję się, że podsunę tym niektórym kolegą nowe pomysły. Muszę przyznać, że choć moje doświadczenie z pionem samorządowym trwa od 30 lat, z niektórymi zjawiskami spotykam się po raz pierwszy od niedawna. Niestety zauważam też tendencję, że jeśli ktoś raz wejdzie na ścieżkę postępowania zasługującego na naganę, kroczy nią dziarsko i konsekwentnie dalej. Znam sprawy, w których adwokaci są obwiniani o działanie na szkodę klienta i doprowadzenie go do szkody w gigantycznym rozmiarze. Zdarza się, że adwokaci straszą swoich klientów lub wchodzą w relacje, w których w strukturach korporacyjnych rozmaitych podmiotów zaczynają się ścierać dwie frakcje i następuje zmiana składu osobowego organu. Bywa wówczas, że adwokat nie przyjmuje tej zmiany do wiadomości i proceduje w oparciu o wypowiedziane mu następnie przez ten organ w nowym składzie pełnomocnictwo utrzymując, iż nie mogło dojść do wypowiedzenia go, bowiem udzielone było przez inne osoby i tylko one mogą stosunek pełnomocnictwa rozwiązać. To nie są jednostkowe przypadki.

Jak środowisko powinno się do takich zachowań odnosić?

To jest pytanie, na które w mojej ocenie, nieco unikamy odpowiedzi. Tak nie może być. Brutalnie rzecz ujmując, takich osób po prostu nie powinno być na listach adwokatów.

Rynek tej sytuacji nie zweryfikuje?

Nie, rynek niczego nie zweryfikuje. Rynek nie może nam kształtował zasad wykonywania zawodu. Pytanie, czy faktyczne standardy odpowiadają założeniom teoretycznym? Moim zdaniem musimy się w tej materii jednoznacznie określić, odnosząc się równocześnie do środowiska radców prawnych, którzy mogą korzystać z pośredników przy wyszukiwaniu klientów, zasiadać w spółkach kapitałowych, prowadzić knajpy, pralnie i inne biznesy i nie stanowi to dla nich problemu. Pytanie zatem jest takie – gdzie nas to różnicowanie doprowadzi oraz jak powinniśmy się odnosić do kolegów, którzy są wpisani zarówno na listę adwokatów jak i radców prawnych?

Dzisiaj, choć powinniśmy, to nie umiemy rozstrzygnąć problemu polegającego na przykład na tym, że adwokat wykonujący zawód radcy prawnego zasiada w zarządzie spółki kapitałowej. Koledzy zaś stoją na stanowisku, że skoro jako adwokaci nie mają do tego prawa, to tego rodzaju aktywność prowadzą jako radcy prawni. W mojej ocenie jest to kpina z przyjętych w naszym środowisku zasad.

Czy nie pilnując faktycznego przestrzegania reguł, które pana zdaniem odpowiadają za elitarność, stawiamy się w istocie w gorszym położeniu w stosunku do radców prawnych?

Oczywiście. To jest z założenia przegrana pozycja, skoro konkurować możemy tylko historią – ani uprawnieniami, ani liczbami, po prostu niczym. Musimy zatem szukać naszej wartości i odrębności w stosunku do środowiska radców prawnych, gdzieś indziej. W mojej ocenie – właśnie w zasadach i wartościach. Adwokatura ma sens jedynie wtedy, gdy jesteśmy w stanie czytelnie i zarazem pięknie odróżnić się od kolegów radców. Nie tylko tym, jakie czynności zawodowe wykonujemy, ale także tym, że dzięki przestrzeganiu pewnych rygorystycznych zasad jesteśmy w istocie nieco innymi ludźmi. Tylko taka sytuacja ma sens.

Godzi się, lub się nie godzi? – to jest pytanie, które powinniśmy sobie stale zadawać dokonując redefinicji naszego środowiska, a przekonany jestem, że od tego nie uciekniemy. Ba, nie możemy uciekać. Rzeczywistość, która nas otacza wymaga od nas nowego zdefiniowania tego, co robimy i kim jesteśmy. Nie w kontekście zaufania do klienta, działania dla jego dobra lub szacunku do sądów – bowiem te kwestie są oczywiste, lecz w relacji do zjawiska polegającego na tym, że na skutek faktycznego braku selekcji, ogromna rzesza ludzi, która pojawiła się w tym zawodzie, nie ma wpojonych podstawowych zasad i reguł. Często nie ze swej winy lub zaniedbania, lecz w wyniku tego, że nie było osób, od których mogliby się uczyć. Zadaniem samorządu jest pochylenie się nad kwestią patronatu – nie tylko w zakresie formalnego zapewnia, że dany aplikant jest do kogoś przypisany, lecz doprowadzenia do tego, aby patron czuł faktyczną odpowiedzialność za ukształtowanie człowieka. Przy takiej relacji liczby adwokatów do aplikantów nie sposób tego obowiązku wypełnić należycie. Uważam jednak, że niezależnie od zmian ustawodawczych także samorząd te kwestie zaniedbał.

Czy w ocenie pana mecenasa, nasze środowisko jest zdolne do tego, aby dokonać rachunku sumienia, szczerze żałować za grzechy i wdrożyć zmiany, także te trudne lub niewygodne?

Nie mamy wyjścia. Musimy to zrobić, albo nas nie będzie. Niezbędne jest jednak dokonanie zmian w ustawie Prawo o adwokaturze. Proszę zwrócić uwagę, że w czasach, gdy była ona uchwalana podstawową formą wykonywania zawodu był zespół adwokacki, których dziś ze świecą szukać. Należałoby się także zastanowić nad zmianami w zakresie odbywania aplikacji oraz sposobu i momentu, w którym powinna odbywać się selekcja osób, które mają chęć wykonywania tego zawodu.

Choć wiem, że to niepolityczny pogląd, jestem przekonany, że powinno dojść do wzmocnienia funkcji eliminacyjnej w samorządzie. Po prostu nie sposób godzić się dłużej na to, że w tym zawodzie działają osoby, które powinny go omijać szerokim łukiem. Jeśli adwokat wpisany na listę nie odbiera przez rok kierowanej do niego korespondencji, zalega w składkach, nie opłaca ubezpieczenia, to jakie środki samorząd może podjąć w stosunku do takiej osoby, aby ją zdyscyplinować? Taka osoba swoją postawą wyraźnie daje sygnał, że z samorządem nie ma ochoty mieć nic do czynienia. Skoro tak, to czy rzeczywiście musi ten zawód wykonywać? Moim zdaniem – nie, jednakże w sytuacjach, gdy przed Sądem Dyscyplinarnym wnoszę o wymierzenie wobec takiej osoby kary najsurowszej, czyli wydalenia z Adwokatury, podnosi się larum, bo za składki byłaby to kara zbyt surowa. Nie chodzi tu jednak o składki, tylko o całokształt postawy.

Jak samorząd ma rozmawiać z adwokatem, który nie wyraża chęci rozmowy z samorządem? Tu przecież nie chodzi o to, że nie ma we mnie zrozumienia dla różnych kolei losu, bo jeśli adwokat w danym momencie nie może uiścić składki, to jest wiele sposobów aby tę sytuację rozwiązać współdziałając z Radą. Chodzi o całkowity brak szacunku dla zasad, które dobrowolnie przyjęliśmy wstępując do Adwokatury. Na dzień dzisiejszy musimy zatem stworzyć nowe mechanizmy i nowe wzorce ocen, bowiem całkiem nowa w stosunku do realiów, w których uchwalono ustawę, jest nasze położenie. Jeśli nie podejmiemy rękawicy i nie wyprostujemy pewnych postaw, zachowań i zasad, możemy równie dobrze machnąć ręką na to wszystko, co w mojej ocenie może stanowić o naszej wyjątkowości i zacząć robić biznes, póki się da.

Nie chciałbym, aby doszło do sytuacji, w której wobec naszej bierności, będziemy mieli okazję ronić krokodyle łzy wobec tego, że jest już za późno na refleksję.

 

Rozmawiała adw. Joanna Parafianowicz

Udostępnij wpis
Ostatni komentarz

ZOSTAW KOMENTARZ