Mama 4+, komentarz w sprawie projektu ustawy, adw. Joanna Parafianowicz

„Dojdzie do tego że taka, która rzuciła szkole w wieku 18 lat narobi sobie za przeproszeniem dzieci jeszcze będzie patrzyła z satysfakcją i pogardą na kobietę która spała przez ostatnie 5 lat swojego życia po 3-6h łącząc wychowywanie potomstwa z pracą, nauka i dbaniem o związek z partnerem/mężem”, „„Niestety faktycznym adresatem jest największy beneficjent 500+ czyli ludzie którzy od lat specjalizują się w przytulaniu świadczeń socjalnych”, „Chore zmiany. Państwo wychowuje pasożytów niestety. Ludzie powinni najpierw coś wrzucić do tego „wora” a później wyciągać rękę. Dzieci z patologii nie pójdą do pracy, bo na przykładzie rodziców zobaczą, że da się żyć z MOPS.”, „Masakra i wielka niesprawiedliwość”.

Tak oto część internautów komentuje przyjęty przez Radę Ministrów projekt ustawy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym przysługującym osobom, które na skutek długoletniego zajmowania się dziećmi nie wypracowały emerytury minimalnej (zrezygnowały z pracy lub jej nie podjęły) lub ich emerytura jest niższa od najniższego świadczenia. Tzw. program mama 4 plus ma objąć około 86 000 kobiet i mężczyzn, o ile spełnią ustawowe kryteria.

Komentujący podnoszą, że pomysł ten jest krzywdzący dla matek, które niekiedy nadludzkim wysiłkiem łączą życie rodzinne z zawodowym. Zdaniem wielu osób projekt jest przykładem powrotu do modelu, w którym kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna pracą, co stanowi co najmniej krok w tył wobec zmian, które zaszły w polskim społeczeństwie na przestrzeni kilkudziesięciu lat. W dyskusji na  temat ustawy częste są odwołania do zasad sprawiedliwości społecznej, a ściślej jej braku i zadawane (skądinąd słuszne) pytanie o to, czy w Polsce praca zawodowa będzie jeszcze opłacalna, podobnie jak i podejmowanie wysiłku uzyskania wyższego specjalistycznego wykształcenia?

Naiwnością byłby pogląd, iż projekt emerytury za macierzyństwo jest niezależny od zbliżających się wyborów parlamentarnych. O braku wiedzy podstawowej zaś świadczyłoby nadto pytanie, cytując klasyka:  „No i panie, i kto za to płaci?” bowiem i on odpowiada: „Pan płaci… Pani płaci… My płacimy… To są nasze pieniądze, proszę pana…” Warto jednakże przypomnieć, jak dramatyczna i groźna w wieloletniej perspektywie czasowej jest polska sytuacja demograficzna.

Wedle szacunków obejmujących współczynnik dzietności w 224 krajach (od największego do najmniejszego w 2018 r.,) Polska plasuje się na 212 miejscu odnotowując zarazem najniższy współczynnik narodzin ze wszystkich krajów rozwiniętych. Dla gospodarki w ogóle, a dla przyszłych emerytur w szczególności to sytuacja dramatyczna – jeśli nie ulegnie zmianie, na nasze emerytury nie będzie komu pracować.

O ile więc część problemów natury ekonomicznej można rozwiązać rozmaitymi posunięciami, przesunięciami i zmianami w budżecie, o tyle przyrostu naturalnego nie rozwiążemy inną drogą jak tylko rozmnażając się. Czy płacenie za to jest niemoralne? Być może. Czy jest sprawiedliwe wobec innych? Niekoniecznie. Czy jednakże, gdy w sprawnie funkcjonującym przedsiębiorstwie pada serwer, a każdy dzień przestoju kosztuje fortunę, zarząd rozważa na ile sensowne jest zatrudnienie specjalisty, którego wynagrodzenie za „zwykłe” siedzenie przed komputerem i kompilowanie jądra Linuxa wydaje się zbyt wysokie? Czy w podupadającym klubie piłkarskim płaci się za dobrych zawodników, czy też zastanawia na tym, na ile „zwykłe” kopanie w piłkę ma się do wysiłku włożonego przez managera w zdobycie jego wykształcenia?

Nie. W takich przypadkach podejmuje się odpowiednie działania.

W moim przekonaniu, za rzetelną pracę przy dzieciach, wysiłek włożony w ich rodzenie i wychowanie matkom powinno się dawać – nie głodowe emerytury, z których nie starczy im na podstawowe potrzeby, lecz godne świadczenie na starość, a wcześniej 500 plus na każde dziecko, wyprawkę ze szczerego złota i medal za odwagę. Bowiem jedynie osoby, które dzieci nie posiadają, lub w ich wychowywaniu wspierają się sztabem opiekunek, pomocy domowych i korepetytorów, mogą głosić tezy o tym, że dom i praca to pojęcia wzajemnie się wkluczające.

Dla zasady negując projekt ustawy, oceniając go przez pryzmat naszej doraźnej sytuacji i przymykając oczy na problem wpływu niskiego przyrostu naturalnego na gospodarkę pocieszmy się zaś, że „ W emeryturze nie ma nic złego, pod warunkiem, że nie dopuścimy, aby nam przeszkadzała w pracy (B. Franklin).

adwokat Joanna Parafianowicz

 

Felieton ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie 29 stycznia 2019 r.

Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ