(częsty) los kobiet w zawodach prawniczych, adw. Joanna Parafianowicz

Wyobraźmy sobie Basię. Ukończone w terminie prawnicze studia na jednym z najlepszych uniwersytetów w kraju, tytuł magistra zagranicznej uczelni, kilka lat łączenia nauki z pracą w kancelarii, egzamin na aplikację zdany w cuglach. Pierwsza praca w nowej roli – niemałe wynagrodzenie, obracanie się w międzynarodowym otoczeniu, całkiem namacalne pozory życiowo-zawodowego sukcesu.

Aplikacja adwokacka na finiszu. Pierwsze merytoryczne wystąpienia w mediach, związane z poważnymi procesami ważnych ludzi, w których to sprawach aplikantka jest siłą rzeczy jedynie substytutem – ale z uwagi na to, że bystrym, terminowym i lubianym przez mocodawców, jej stawiennictwo gotowi są zaakceptować nawet w tych sprawach, w których dziennikarze tłoczą się pod salą rozpraw, aby z ich przebiegu móc zdać relację.  Ona się rozwija i wie o tym zarówno Ona jak i zatrudniający ją pan mecenas. Jest z Niej zadowolony i dumny, często chwali. Niekiedy zbyt wylewnie. Rysuje przed Nią świetlaną przyszłość w adwokackim fachu, przekonany o Jej ponadnormatywnych predyspozycjach do wykonywania zawodu. Ona jednakże, choć na tym etapie nie mogłaby marzyć o ciekawszych sprawach i bardziej merytorycznych wyzwaniach odchodzi z pracy, w chwili, gdy nawet Jej ojciec zauważa, że pan mecenas pisze do Niej częściej, niż życzyłaby sobie tego jego żona.

Pani mecenas w całkiem nowym położeniu – własna kancelaria, klienci, nazwisko, które ma już swoją renomę, ciągle napływający klienci przychodzący niemal zawsze z polecenia kogoś, kto się na Niej nie zawiódł. Zaangażowana w działalność społeczną. Matka. Osoba ze wszech miar poważna, przedsiębiorcza i samodzielna. Z uwagi na to, uczestnicząca także w poważnych adwokackich rozmowach z bardzo poważnymi adwokatami, w debatach toczonych w formule, która nie przymyka oka na brak merytorycznego przygotowania, profesjonalizmu, czy pozwalającej na nieprzemyślane wybryki. Wszyscy jej uczestnicy, pełni estymy do pozostałych, zachowują fason: szanowny panie mecenasie, szanowni państwo, szanowne koleżanki i szanowni koledzy. Wystarczy jednak, że nie kto inny, lecz Ona, zada niespodziewane pytanie w chwili, w której mało kto zna nań odpowiedź, by „szanowna pani mecenas i koleżanka” stała się „drogą Basią”, której – jak w mig wyjaśnią koledzy – objaśnić należy z dużą dozą kurtuazji i wykwintnej serdeczności, że w istocie Basia nie zrozumiała o co pyta, Basia nie wiedziała, co miała na myśli – myśl ową formułując oraz, że Basia, nie biorąc pod uwagę wszystkich okoliczności, o których nie posiada wiedzy będąc w położeniu, w którym jest, nie mogła przewidzieć cóż wydarzyć się może w mecenasowskim świecie, gdyby stało się to, o czym Basia nie pomyślała. Ach, ta Basia, taka młoda jeszcze jest i tak wiele musi się jeszcze od kolegów nauczyć.

Mimo niekwestionowanego w naszym kręgu kulturowym postępu, przejawiającego się choćby w nie tak dawnym nadaniu kobietom praw wyborczych oraz dopuszczeniu ich do pobierania nauk na uczelniach wyższych, mansplaining, a po polsku męsplikacja to zjawisko, które sprężystym krokiem idzie w parze pod rękę z protekcjonalnym zachowaniem, niewybrednymi żartami i przekonaniem wielu mężczyzn, że kobietę traktować można z przymrużeniem oka.

Niestety, jest to zjawisko spotykane niezwykle często pośród ludzi z gruntownym wykształceniem i społecznym obyciem, w tym także pośród prawników. Będące jego przejawem zachowania, słowa, czy sposób odnoszenia się mężczyzn do kobiet, niezależnie od tego, czy są wynikiem świadomej decyzji, czy też – społeczno-kulturowego odruchu, odnoszą jeden skutek – wywołują w wielu kobietach przekonanie, że w istocie nie posiadają one wiedzy, predyspozycji lub umiejętności do zajmowania się właśnie tym, czemu poświęcają uwagę, pracę i talent, zaś tę, a nie inną drogę wybrały jedynie z roztargnienia, niepomyślenia, czy przeszacowania własnych możliwości.

Nie od dziś wszak wiadomo, że kobiety, „ze względu na szczególne właściwości ich temperamentu i ich uzdolnienia umysłowego nie posiadają odpowiedniej kwalifikacji, aby z pożytkiem dla dobra publicznego spełniać ważne obowiązki sędziego, prokuratora, adwokata lub urzędnika administracyjnego, a więc aby móc po studiach prawniczych obrać jakąkolwiek z tych najważniejszych karier, do których właśnie te studia [prawnicze] mają otwierać drogę” (uchwała z 1900 r. wydana przez komisję Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozstrzygającą negatywnie w sprawie przyjmowania kobiet na studia prawnicze).

Choć zdawać by się mogło, że kobiety są dziś pełnoprawnymi uczestnikami publicznej debaty, są aktywne zawodowo i osiągają sukcesy w wielu dziedzinach życia, stwierdzić należy, iż w prawniczym światku ponad wszelką wątpliwość obecność kobiet, na wzór niektórych przepisów procedury niemile widzianych w tych czy innych częściach naszego pięknego kraju, nie wszędzie się przyjęła. Nie dziwi zatem ani scenka, w której adwokat wchodząc do pokoju pełnego adwokatów, nie będąc z nikim na „ty”, z mężczyzną wita się mówiąc „dzień dobry, panie mecenasie”, a z kobietami – „dzień dobry, pani Basiu, dzień dobry, pani Kasiu”, ani przekonanie wielu panów, że adwokatka mówiąca o „partnerstwie” – wcale nie musi mieć na myśli swojego statusu związku na Facebook’u, lecz rolę jaką pragnie pełnić w strukturze kancelarii.

Cóż jednakże począć, skoro ledwie 100 lat minęło od czasu, gdy na Uniwersytecie Jagiellońskim dostrzeżono, że jeśli można uznać za rzecz sprawiedliwą, aby kobietom otwarta była droga do uczęszczania na wykłady uniwersyteckie i zdobywanie stopni naukowych, to otworzenie im także dostępu do stowarzyszeń akademickich, które odbywają swe posiedzenia w gmachach uniwersyteckich w porze wieczornej i bez należytej kontroli, trzeba by uważać za eksperyment pod wielu ważnymi względami zbyt ryzykowny i mogący łatwo znaleźć się w niezgodzie z powagą uniwersytetu (S. Milewski, Zanim kobieta została adwokatem, „Palestra” 2002, nr 1–2, s. 98, 99)?

Adwokat Joanna Parafianowicz

 

Tekst opublikowany w rubryce „Pokój adwokacki” ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie, w dniu 24 października 2017 r.

Udostępnij wpis
Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ