Ptasiński # 3, Jakich mężczyzn boją się kobiety

Przyciemnione wnętrze, popularnego w pewnych kręgach baru „Kachna”, rozbrzmiewało najnowszym hitem polskiej sceny muzyki rozrywkowej „bym cię miał, gdybym cię chciał”. Ptasiński sączył piwo, rozpamiętując ostatni (i zarazem pierwszy, jak dotąd) sukces sądowy. Sława najwyraźniej zaczynała go już wyprzedzać, bo stali bywalcy przybytku rozrywki z ciekawością zerkali na niego i jego garnitur. Z pewnością nie tylko dlatego, że wyraźnie odbiegał on od dress code, panującego w tym miejscu.

Drzwi otworzyły się i w drzwiach stanęła prawdziwa piękność. Jej ciało było harmonijne niczym kodeks cywilny (przed nowelizacją), włosy długie jak komentarz do prawa zamówień publicznych i czarne niczym dusza prokuratora generalnego. Piękność sunęła przez salę niczym kopciuszek przed stratą obuwia, aby wreszcie zająć miejsce nieopodal mecenasa.

– To będzie ukoronowanie wieczoru – wyszeptał do siebie Ptasiński, zrywając się z miejsca i podchodząc do nadobnej panienki.

– Chyba nie zostaliśmy sobie przedstawieni – zaczął dwornie mecenas.

– To kto ty jesteś? – rzekła nimfa.

– I’m the best closer in the city – odpowiedział Ptasiński, wciąż mając w głowie ostatnie oszałamiające zwycięstwo.

– To może byś się tak zamknął?

– Closer nie zna… – urwał Ptasiński, gdy nieznajoma, obecnie jakby zdecydowanie mniej atrakcyjna, odwróciła się plecami.

Mecenas ciężko wzdychając wrócił na miejsce.

– Jesteś sam? – usłyszał z boku. Drobna blondynka patrzyła z ciekawością.

– Ależ skąd. Moja sława nigdy mnie nie opuszcza.

– Może znajdzie się obok niej miejsce i dla mnie – powiedziało dziewczę zajmując miejsce – słyszałam, co mówiłeś do tamtej dziewczyny, jesteś prawnikiem?

– Tak – odpowiedział trochę zaskoczony Ptasiński.

– Wiesz, nie dziwi mnie, że ona cię nie zrozumiała. To słowo to nie jest literacki angielski. Oblewasz coś?

– Trochę – uśmiechnął się Ptasiński – nie mogę oblewać każdego sukcesu, bo wpadłbym w alkoholizm. Ale teraz się zdecydowałem.

– Opowiadaj – zaciekawiła się dziewczyna – o co chodziło?

– Och – westchnął Ptasiński – nie mogę podawać szczegółów. Wiesz, tajemnica zawodowa. Mogę tylko zdradzić, że w tle były zwłoki, a chodziło o pieniądze.

– Ale Ty masz ciekawą pracę – szczebiotała dziewczyna – pewnie masz dużo takich spraw.

Ptasiński zaczął się zastanawiać, jak wielką rodzinę ma Kotowski, lecz już po chwili uświadomił sobie, że na kolejną sprawę będzie musiał poczekać dobrych parę lat.

– Rynek jest z pewnością rozwojowy. A że jestem jednym z najlepszych w mieście w takich sprawach, to mam ich coraz więcej.

– Słuchaj, a czemu zostałeś prawnikiem? – wypytywała dziewczyna – To chyba ciężki kawałek chleba, no i studia też niełatwe.

Ptasiński urósł o kilka centymetrów.

– Wiesz, to nie jest zawód dla każdego, ale ktoś go musi wykonywać. Wciąż mam w głowie tę ostatnią sprawę – i powiem ci, że nie każdy miałby dość odwagi, aby tak się postawić sędziemu, jak ja musiałem to zrobić. Może nieskromnie, ale widzę siebie jako kogoś w rodzaju super bohatera. Tylko, że ja nie biegam w masce. No, może toga trochę przypomina pelerynę. Poza tym prawnicy raczej nie słyną z ubóstwa, choć z pewnością z innych cnót – snuł swoją opowieść Ptasiński – Pomyślałem więc, że mogę połączyć przyjemne z pożytecznym. Ale może dość o mnie, porozmawiajmy o tobie. Masz jakiś problem prawny?

– To ci się udało – zaśmiała się dziewczyna – trochę podróżuję, bo płacą mi za gadanie.

– Jesteś księdzem? – zapytał błyskotliwie Ptasiński, wciąż nieco urażony odrzuceniem jego wspaniałomyślnej oferty.

– To zauważyłbyś od razu – śmiała się dalej dziewczyna, ponownie wsuwając niesforny kosmyk za ucho.

Ptasiński zwęszył swoją szansę.

– Zauważyłem – zaczął zdecydowanie – bo mój zawód wymaga spostrzegawczości, że często poprawiasz włosy. Pozwać Twojego fryzjera?

Dziewczyna znieruchomiała.

– Coś nie tak z moimi włosami? – zapytała chłodnym tonem.

– To zależy od ciebie – ciągnął Ptasiński – dobro klienta moim najwyższym nakazem.

– Przypomniało mi się, że zaraz mam autobus – dziewczyna zaczęła zbierać się do wyjścia.

– Przecież tu nie ma przystanku – zdziwił się Ptasiński.

– To poczekam, aż wybudują – usłyszał jeszcze wraz z trzaśnięciem drzwiami.

 

Kobiety jednak boją się inteligentnych mężczyzn – pomyślał Ptasiński, zamawiając kolejne piwo.

Udostępnij wpis
Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ