Bez ustawy zapewniającej dostęp do informacji publicznej życie publiczne wyglądałoby jak w piosence Wojciecha Młynarskiego „Po co babcię denerwować niech się babcia cieszy”. Społeczeństwo bez dostępu do informacji faktycznie jest jak ta babcia- nie może sprawować kontroli społecznej, nie wie na co przeznaczane są środki publiczne. Jest okłamywana przez swoją rodzinę, istotne fakty o działalności rodziny są przed nią w najlepszym razie przemilczane. Co więcej brak transparentności oznacza również pokusę korupcji, niejasne układy itd.
Jednakże praktycy, w urzędach mogą powiedzieć jak to wygląda na co dzień. Artykuł ten piszę z perspektywy osoby, która przeszkoliła już ponad 300 urzędów w tym szkoły, jednostki samorządu terytorialnego, uniwersytety, jedną z Okręgowych Izb Radców Prawnych itd.
W praktyce bowiem już sama definicja zawiera w sobie błąd masła maślanego (nieznane przez nieznane po łac. ignotum per ignotum)—informacją publiczną jest każda informacja…. Sprawę komplikują dodatkowe przepisy (art. 6), które w kilkudziesięciu punktach wskazują czym informacją publiczną jest w szczególności. Centralna Baza Orzeczeń Sądów Administracyjnych posiada już bazę 17460 orzeczeń dotyczących informacji publicznej.
Prawie każdy urząd, szpital, czy szkoła posiada takich aktywistów, którzy swoimi wnioskami potrafią sparaliżować urząd. W szczególności mała podwarszawska gmina Klembów- która zatrudnia dodatkowe osoby odpowiedzialne za udostępnianie informacji publicznej. Aktywiści (ojciec z synem) składają miesięcznie tam od kilku lat po ok. 300 wniosków pytając o dosłownie wszystko. Wójt wskazuje, że zadawane są mu wnioski o jego prywatne rozmowy- na nie wszystkie musi odpowiadać (nawet wniosek negatywny przecież trzeba rozpatrzeć). Aktywiście potrafią w tym trybie pytać się o pakt, który zawarł rząd z Janem Pawłem II, czy określeni urzędnicy wierzą w Boga itd. itd.
Kolejnym aspektem są wnioski składane przez studentów oraz doktorantów. Nasza młodzież zamiast robić samodzielne badania, woli wybrać pytania z tezą i zasypywać urzędy wnioskami, wskazując na sankcje, w tym na sankcje karne co będzie gdy urząd nie odpowie. W roku 2017 masowo wnioski w trybie dostępu do informacji publicznej wysyłała nawet pani doktor prawa, która prawdopodobnie swoją habilitację opiera na pracy urzędników.
Ostatecznie jedna z kancelarii „S…” słynna jest z tego, że zadaje mnóstwo uciążliwych wniosków o udostępnienie informacji publicznej. Wnioski te mają posłużyć otrzymaniu informacji, które firma ta potem dalej sprzedaje na rynku. Znane są też przypadki, że urzędy kupują od niej szkolenia, które stanowią formę przekupstwa- urzędy które wykupią te szkolenie, przez jakiś czas mają wolne. A kancelaria ta naprawdę potrafić dać się we znaki. Gdy się uweźmie- to znaczna część kadry odpowiada na jej wnioski.
Ustawa ta została również tak napisana aby utrudnić ściągnięcie kosztów. Organ w zasadzie może poinformować o kosztach za uzyskaną informację ale posiada problem z jej egzekucją, a wnioski składane potrafią obejmować po 16.000 stron! Tymczasem w Wielkiej Brytanii za opracowanie informacji najpierw trzeba zapłacić. Co więcej Traktat z Tromso wskazuje, że dobrze by było aby urzędy opracowały cenniki, ile kosztuje wytworzenie informacji, ale Wojewódzkie Sądy Administracyjne masowo uchylają te cenniki wskazując, że koszty zawsze trzeba zawsze ustalać indywidualnie.
Przykładów zresztą można mnożyć- urzędom stawiane są pytania z tezą „np. proszę wybrać i udostępnić decyzje administracyjne / dokumenty, które potwierdzają że pobranie opłaty za posiadanie psa przewyższają wpływy z niej”, do Urzędów Skarbowych stawiane są pytania, które mają zastąpić wnioski o interpretacje skarbowe, wykładnie prawa itd.
Nowa/ zmieniona ustawa zapewniająca jawność życia publicznego jest więc potrzebna bez dwóch zdań. Obecna jej treść powoduje, że stała się ona polem do nadużyć i paraliżowania urzędów. Niejasne definicje i tryby powodują, że Wojewódzkie Sądy Administracyjne wydają orzeczenia, które często są ze sobą sprzeczne. Wśród 17460 można znaleźć orzeczenia wskazujące dowolnie wybraną tezę: w niektórych ekspertyzy stanowią informację publiczną, którą trzeba udostępnić, w niektórych nie. Dla niektórych sądów bezczynność 4 miesięcy stanowi rażące naruszenie prawa, dla niektórych 1,5 roku nie.
Ostatecznie i praktyka samych sądów, które same nie realizują przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej działa na organy demobilizująco. Właściwym do rozstrzygania sporów z zakresu informacji publicznej jeszcze kilka lat temu były sądy powszechne i Sąd Najwyższy. W swoim ostatnim w tym zakresie orzeczeniu uznał, że rejestry umów cywilnoprawne są jawne. Niestety anno domini 2017 Sąd Najwyższy nie posiada takiego rejestru. Po lipcowych protestach Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego dopiero podjęła pracę w celu opracowania tego dokumentu. Poprzednio były powszechne głosy, że jest to sąd który obraził się na demokrację. W każdym razie urzędy do dzisiaj nie wiedzą, czy trzeba go prowadzić, czy upubliczniać, co powinno być zawierane w takich rejestrach? Czy wystarczy poprzestać na „zwykłych” umowach cywilnoprawnych, czy trzeba tam wskazywać umowy w zakresie pomocy publicznej np. umowy o mieszkanie socjalne dla osób potrzebujących?
Urzędnicy starają się ratować szkoleniami- ale i tu szkoleniowcy wskazują różne rzeczy. Na przykład dla większości sądów funkcjonariuszem publicznym (na potrzeby tej ustawy) jest osoba, która wydaje decyzje administracyjne bądź powierzono jej mienie publiczne. Na niektórych szkoleniach można usłyszeć, że każdy nim jest, nawet informatyk który sprawuje funkcje pomocnicze w urzędzie jest funkcjonariuszem publicznym. W takiej sytuacji można spytać się, a gdzie jest ograniczenie ochrony danych osobowych? Czy prywatność i dane osobowe pracowników (informatycy itp.) są mniej chronione? W Polsce oświadczenia majątkowe składa dotychczas ok 300 tys. osób- z czego nie wszystkie są upubliczniane. Dlaczego więc wbrew woli ustawodawcy miałyby być upublicznione dane, które ustawodawca wprost nie nakazuje upubliczniać? Niestety ustawa na ten temat milczy a Wojewódzkie Sądy Administracyjne wydają orzeczenia, które często są ze sobą sprzeczne.
Dlatego warto się zastanowić, jak poprawić ustawę. Czy warto ją nowelizować, czy warto uchwalić nową? Czy chroni ona jawność, czy np. dane osobowe?
Każda władza deprawuje i prowadzi pole do nadużyć itd. Dnia 24 października 2017 r. został przedstawiony projekt ustawy o jawności. Zawiera on kilka nowych instytucji. W następnym artykule wskażę czy nowa ustawa (w obecnym zaproponowanym kształcie) rozwiązuję przynajmniej część zarysowanych problemów, czy ograniczy ona jawność, czy łata ona niedostatki ustawowe?
dr Bartosz Mendyk
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.