W minioną sobotę dobiegła końca bardzo długa, sześciomiesięczna kampania wyborcza. Bardzo wyczerpująca tak dla kandydatów, jak i ogółu adwokatów – którzy nieustannie byli bombardowani tak najprzeróżniejszymi materiałami wyborczymi, jak bezpośrednio nagabywani przez kandydatów. Teraz, po wielkim finale – można już się kusić o pierwsze refleksje.

Była to długa kampania

Rozpoczęła się ona już w listopadzie ubiegłego roku deklaracją wyborczą  pierwszego kandydata na dziekana, ówczesnego prezesa adwokackiego sądu dyscyplinarnego. Skłoniło mnie to wtedy do publicznego sformułowania na łamach  prasy pytania o możliwość łączenia funkcji urzędującego prezesa sądu z oficjalnym  prowadzeniem kampanii wyborczej. Zauważyć tu należy, że w wypadku sędziów sądów powszechnych, w wypadku startu w wyborach, sprawa ta jest uregulowana prawnie. Otóż w myśl art. 98 ustawy o ustroju sądów powszechnych, sędziemu ubiegającemu się o mandat posła i senatora udziela się urlopu bezpłatnego na czas kampanii wyborczej. Wewnątrzadwokackich regulacji w tym zakresie nie ma, a mój artykuł przeszedł bez echa. Niemniej jednak sądzę, że powinniśmy tę kwestię uregulować wewnętrznie w ramach recypowania dobrych praktyk sądów powszechnych, czy to uchwałą Krajowego Zjazdu Adwokatury, czy może wprowadzając stosowny zapis w kodeksie etyki. W każdym bądź razie problem nie jest jednostkowy, bo dotyczył kilku czynnych sędziów, kandydujących w wyborach do izbowej władzy wykonawczej.

Była to brudna kampania

Po raz pierwszy w historii izby warszawskiej kandydaci do władz spotkali się z tak obrzydliwym i anonimowym atakiem na siebie. Z dumą muszę stwierdzić, że  stołeczni adwokaci zareagowali stanowczo i jednoznacznie potępieniem tego rodzaju praktyk i ich autorów, a swoim uczuciom dali wyraz w wyborach – obdarzając pomawianych adwokatów rekordowym poparciem. Z radością stwierdzić należy, że adwokaci wykazali się pełną solidarnością z ofiarami. Także w trakcie debaty na Zgromadzeniu izby jednoznacznie podkreślono kryminalny charakter tego rodzaju działań. Zaś władze Izby, tak ustępujące, jak i przyszłe, zadeklarowały zdecydowaną chęć ustalenia sprawców oraz ich przykładnego ukarania – tak najsurowszymi karami dyscyplinarnymi, jeżeli to by był członek Adwokatury,  lub karnie.

Kampania była merytoryczna …

Była to druga kampania w historii Izby prowadzona z pełnym rozmachem. Nie zabrakło spotkań wyborczych, filmów promocyjnych, apeli znanych adwokatów o poparcie tego czy owego kandydata. Ukazały się bez mała dziesiątki artykułów kandydatów na dziekana. Jednakże realne zainteresowanie adwokatów taką aktywnością było znikome – na spotkania z kandydatami na dziekana przychodziło kilkanaście – kilkadziesiąt osób. Nawet na szeroko reklamowaną debatę kandydatów na dziekana (wzorowaną na prezydenckiej) nie przyszło więcej niż 80 osób. Przypomnę, że chodzi tu o izbę zrzeszającą 6.000 członków. Była rywalizacja na programy, mniej lub bardziej oderwane od realiów. Mało kto je czytał-o czym świadczy miażdżące zwycięstwo adwokata, który deklarował w swoim programie finansowanie sądowych biur obsługi interesanta z budżetu Izby, czy certyfikowanie adwokatów. Najwyraźniej adwokaci bardziej ufają swojej opinii o danej osobie, niż jej programowi. Sporo miejsca na finiszu w kampanii zajęła też kwestia równej reprezentacji kobiet i mężczyzn w organach Izby. Zainteresowanie wywołały też krytyczne ustalenia Komisji Rewizyjnej, wraz ze zdaniem odrębnym jednego z członków Komisji (autora niniejszego artykułu) o nieudzielenie absolutorium.

… lecz Zgromadzenie mniej

W kampanii poruszono szereg poważnych problemów izby, na czele z ogromnym deficytem, czy też rozmaitymi zamierzeniami programowymi kandydatów, sporem o społeczne pełnienie funkcji, czy krytycznymi ustaleniami Komisji Rewizyjnej o funkcjonowaniu Okręgowej Rady Adwokackiej. O dziwo, sprawy te niewiele poruszyły zebranych. Do debaty o kandydatach czy o absolutorium zapisała się garstka mówców (na tle 1500 zarejestrowanych uczestników). Poważnych problemów w zasadzie nie poruszono. W sumie wypowiedzi miały bardziej charakter konkursu piękności, niż merytorycznej debaty. Podczas Zgromadzenia pojawił się cały szereg problemów technicznych, organizacyjnych, ale i prawnych. Rzecznikiem dyscyplinarnym został jeden z czterech kandydatów, który uzyskał 1/3 głosów, czyli najwięcej. Uznane to zostało za większość zwykłą (?).

Frekwencja

Na cztery tysiące uprawnionych, w głosowaniu na dziekana wzięło udział ok. 1050 adwokatów, na członków ORA ok. 650, a na pozostałe organy jeszcze mniej. W mojej ocenie jest to wyraźnie niepokojący sygnał. O ile formalny mandat wybranych władz nie budzi wątpliwości wskutek zniesienia quorum, o tyle zatroskać się należy o materialne podstawy izbowej demokracji. Jeżeli w wyborze Rady bierze udział 1/6 uprawnionych, to oznacza albo znikome poczucie więzi z samorządem u bardzo wielu adwokatów, albo też, że pojawiły się trudności nie do przezwyciężenia dla głosujących. Podkreślę przy tym, że odsetek głosujących 3 lata temu był znacznie wyższy.

Spółdzielnie

Przy tak ograniczonej liczbie głosujących pełne pole do popisu miały obie spółdzielnie grup kandydatów. Tworzyły strony internetowe, zachęcały i rozdawały ulotki zachwalające swoich kandydatów. Osiągnęły pełny sukces: do Rady weszli wyłącznie kandydaci rekomendowani przez te grupy. Z kandydatów niezależnych do ORA nie wszedł nikt, a jedynie dwoje z nich zostało zastępcami członka. Łącznie pojawiło się w Radzie 8 nowych osób, a z jej składu wypadł m.in. niezależny adwokat, który w poprzednich wyborach zajął trzecie miejsce i zasiadał w Radzie od niepamiętnych czasów. Z delegatami na KZA było lepiej – jak się zdaje kilkoro jest kandydatów niezależnych. Grupy te jawnie w ulotkach zachęcały też do wyboru z założenia apolitycznych sędziów dyscyplinarnych lub rzecznika dyscyplinarnego, z pośród kandydatów rekomendowanych..

Wnioski de lege ferenda

Konieczne jest ramowe uregulowanie zasad prowadzenia kampanii wyborczej, a w szczególności statusu w tym czasie sędziów dyscyplinarnych. Nie można też pozostawić bez echa kwestii spółdzielni wyborczych i ich demonstracyjnie jawnej działalności. W mojej ocenie ich funkcjonowanie kłóci się z zasadami koleżeństwa.  Kolejna kwestia to reprezentatywność decyzji, gdy obecnych jest ułamek uprawnionych. Bezpośrednie zgromadzenie izby adwokackiej jest bezcenną wartością, więc już teraz powinna rozpocząć się debata co zrobić, aby zachęcić adwokatów do szerszego udziału w zgromadzeniu. Same deklaracje władz o quasi-sakralnej powinności uczestnictwa w święcie izbowej demokracji już nie wystarczą, aby skłonić ogół adwokatów do poświęcenia całego dnia, do późnych godzin nocnych. Takich pasjonatów jest niewielu: około 200 osób. Z tego tylko ok. 30-40 osób bierze udział aktywnie w zgromadzeniu, zabierając głos, czy też zgłaszając uchwały. Reszta obserwuje, słucha, wyciąga wnioski i w razie potrzeby głosuje.  Nie powinno być więc problemu z podziałem Zgromadzenia na dwie części: jedna na debaty, transmitowana przez Internet z miejscami siedzącymi dla garstki pasjonatów i druga poświęcona wyborom. W tej sytuacji kolejny dzień obrad poświęcony by był jedynie na akty głosowania z wyraźnym określeniem w których godzinach planowane są jakie głosowania. Wtedy adwokaci po przemyśleniu obrad z dnia poprzedniego przybywaliby na godzinę, czy też dwie. Dzięki elektronicznemu systemowi głosowania można głosowania przeprowadzać bardzo sprawnie i bez długich przerw, które najbardziej zniechęcają adwokatów do udziału w zgromadzeniu. Innym rozwiązaniem jest dopuszczenie głosowania przez pełnomocnika. Pozwala to na proste zwiększenie reprezentatywności. Oczywiście, forma i ograniczenia pełnomocnictw wymagają odrębnego omówienia.

I na koniec

W mojej ocenie wdrożenie powyższych rozwiązań pozwoli na dosyć proste zachęcenie znacznie szerszej niż dotychczas grupy adwokatów do udziału w zgromadzeniu. Udział w zgromadzeniu to przecież nie tylko fizyczne zajmowanie fotela przez 12 godzin, ale w istocie zapoznanie się z głosami podczas zgromadzenia, projektami uchwał i na ich podstawie świadome głosowania. Odradzałbym natomiast adwokackim władzom zmiany regulaminu poprzez zniesienie izbowej demokracji bezpośredniej. Mimo wszystko istnieje znaczna grupa adwokatów, którzy cenią sobie możność zabrania głosu na zgromadzeniach czy zgłoszenia uchwał, chociażby z prawa tego do tej pory nie czynili użytku.

Adwokat Andrzej Nogal

1568402-andrzej-nogal-adwokat-3

 

 

Share Post
Written by

adwokat, postać ze wszech miar kontrowersyjna, wywołuje skrajne emocje (być może dlatego, że niekiedy wyraża skrajne poglądy)

No comments

LEAVE A COMMENT