Adwokatura ponura, adw. Marcin Surowiec

Próby utrącenia niezależności sądownictwa, jakie podejmuje rząd partii Prawo i Sprawiedliwość, zainteresowały wiele osób wymiarem sprawiedliwości, pracą sędziów czy ich cechami osobowości. Pojawiło się kilka zestawień cech, jakie powinny charakteryzować dobrego sędziego. Skonstatowałem wówczas ze zdumieniem, że kompletnie przy tym pominięto adwokatów, choć od dawna wiadomo, że to oni są o wiele ważniejszym uczestnikiem wymiaru sprawiedliwości niż sędzia.

Prawdziwości tej tezy dowodzi chociażby to, że zbiory sławnych mów obrończych są publikowane i polecane do czytania, a jako żywo nikt nie wydał słynnych uzasadnień wyroków (są one wprawdzie dostępne w systemach informacji prawnej lecz, bądźmy szczerzy, i tak nikt tego nie czyta, ograniczając się do tez orzeczeń).

Wyjaśniwszy potrzebę powstania niniejszego opracowania, czas omówić najważniejsze cechy charakteryzujące dobrego adwokata. Nie jest to zadanie trudne, gdyż – jak wiadomo – adwokaci dzielą się na dobrych i lepszych. Słaby adwokat – choć jego istnienie jest teoretycznie możliwe – nie występuje w naszej czasoprzestrzeni.

Dobry adwokat rozpoczyna się na aplikacji, która ma przygotować jego istnienie. Jest ona – jak wiadomo – z gruntu niepotrzebna, a jej uzasadnienie sprowadza się do wyciągania pieniędzy od aplikantów i członków ich rodzin. Aplikanci posiadają bowiem wszelką możliwą wiedzę i umiejętności potrzebne do wykonywania zawodu, a poziomem znacznie przewyższają adwokatów (przynajmniej tych dobrych). Aby zostać aplikantem należy zdać egzamin polegający na nauczeniu się na pamięć kilkudziesięciu ustaw. Laikom może się wydawać, że opanowanie powyższego materiału jest wystarczające do dorównania braci aplikanckiej, pozostają oni jednak w błędzie, albowiem przyszły aplikant musi jeszcze uiścić opłatę za egzamin i skompletować szereg dokumentów. A ponieważ – co wie każdy dobry adwokat – nie każda czynność konwencjonalna wywołuje skutki prawne, oczywistym jest, że nie każda zdobyta wiedza równa się wiedzy tego, kto zapłacił za egzamin, zgromadziwszy uprzednio dokumenty.

Aplikant zostawszy adwokatem staje się automatycznie gorszym prawnikiem niż był przed zdaniem egzaminu zawodowego (jest to analogiczna sytuacja, jak w przypadku aplikantów i absolwentów prawa. Absolwent prawa jest świetnie wykształconym prawnikiem przygotowanym do samodzielnego świadczenia pomocy prawnej, a po zdaniu egzaminu wstępnego na aplikację traci te umiejętności i odzyskuje je dopiero po upływie sześciu miesięcy odbywania aplikacji.)

Zadaniem adwokata jest m.in. świadczenie pomocy prawnej. Niestety prawo o adwokaturze nie precyzuje tego, komu ma być świadczona pomoc, dlatego wielu ma wątpliwości, czy na pewno chodzi o osobę, która płaci, czy może chodzi o pomoc udzielaną samemu sobie (w odróżnieniu od lekarzy, dobry adwokat to potrafi). Za tym ostatnim poglądem przemawia to, że każdy dobry adwokat zarabia za mało i potrzebuje pomocy finansowej.

Każdego dobrego adwokata charakteryzuje także ponadprzeciętna znajomość przepisów i norm z nich wynikających i to na takim poziomie, że sam ustawodawca im tego zazdrości. Tylko z wrodzonej skromności i dbałości o interesy osób nie tak biegłych w prawie, tudzież nie chcąc zawstydzać sędziów, dobrzy adwokaci protestują przeciwko wprowadzeniu do procedur pełnej kontradyktoryjności i związania stron podawaną przez nich podstawą prawną (innym powodem jest aksjomat „curia iura novit”. Zasada rozdzielności Kościoła od Państwa uniemożliwia adwokatom wkraczanie w kompetencje kurii.)

Aplikanci znają prawo jeszcze lepiej, lecz przewyższając adwokatów także skromnością, nie obnoszą się z tym i po usłyszeniu nowych argumentów podczas rozprawy rzucają, mrożące krew w żyłach każdego adwokata, zdanie: „wnoszę o zakreślenie terminu”. Zdanie to oznacza, że aplikant już wie, kto tu zostanie zmiażdżony argumentacją. Nawet, jeśli jeszcze nie wie, dlaczego.

Dobrego adwokata cechują także ponadprzeciętne zdolności interpersonalne. Szerokie zainteresowania, ponadprzeciętna aktywność fizyczna, znajomość dobrych obyczajów, zasad współżycia społecznego, savoir-vivre’u czynią z dobrego adwokata pożądanego i cenionego kompana i duszę towarzystwa. Wspaniałość ta jest tak wielka, że większość dobrych adwokatów ogranicza swe stosunki towarzyskie, aby nie przyćmiewać zwykłych zjadaczy chleba. Gdy jednak sytuacja wymaga obecności na spotkaniu, towarzyskim czy biznesowym, wówczas adwokat ogranicza tematy swych rozmów wyłącznie do ostatnio prowadzonych spraw. Lecz nie dlatego – jak twierdzą ludzie nieobyci i nieokrzesani – że nic innego nie potrafi, lecz aby nie konfudować innych swym obyciem, ogładą i umiejętnością prowadzenia rozmów.

Adwokaci (ci dobrzy) wymyślili etykietę, netykietę oraz kietę (choć to ostatnie podobno na uboczu pracy nad reformą systemu penitencjarnego). Stąd ich obecność w mediach (w tym społecznościowych) jest przemyślana, wyważona i jest wzorem zdobywania klientów. Dobry adwokat wyraża się w sposób wyważony i przemyślany, a jego wypowiedzi pełne nawiązań, aluzji, zapożyczeń i innych środków literackich stają się natychmiast przedmiotem badań lingwistów i filologów.

Dobry adwokat czyta w internecie wyłącznie rzeczy pożyteczne, omijając ze wstrętem krotochwilne strony o kotach, bieliźnie, tudzież innych błahostkach (aczkolwiek – jako osoba obyta – doskonale wie, co się gdzie pojawia).

Jak wynika z tego krótkiego omówienia każdy adwokat per se posiada zbiór wszystkich niezbędnych cech. Trwają obecnie badania, czy samo nabycie togi przez osoby nieuprawnione, wywołuje analogiczne skutki.

Adwokat Marcin Surowiec

 

Share Post
Written by

Adwokat, niedoszły historyk, germanista i filozof, wolnomyśliciel (pisane razem, a nie osobno)

No comments

LEAVE A COMMENT