A palestra wręcz niedościgniona, adw. Joanna Parafianowicz

Niewiele zdaje się być impulsów skłaniających samorządy prawnicze do wnikliwego pochylenia się nad własną kondycją, jak ten, że ustawodawca sygnalizuje im lub wprost stwierdza, że postanawia zrobić w nich porządki wedle własnego uznania. Z tego względu, na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy zauważalne poruszenie widać było pośród środowisk sędziowskich, słusznie bijących się niekiedy w pierś, zwłaszcza w kontekście nieumiejętności klarownego przekazywania treści rozstrzygnięć samym zainteresowanym czy niepełnej transparentności w obsadzaniu stanowisk.

Ostatnio zaś, za sprawą informacji, iż Ministerstwo Sprawiedliwości chce pokłonić się prawniczej młodzieży dając jej szybszą i tańszą możliwość zdobycia upragnionych przezeń uprawnień zawodowych – bardziej refleksyjnie zrobiło się także – w samorządach – adwokackim i radcowskim.

Jak grzyby po deszczu wyrośli w palestrze eksperci od spraw szkolenia, znawcy metodologii nauczania i dziedzin niezbędnych w procesie zdobywania zawodu, a nawet – odżywający jak co roku przed izbowymi zgromadzeniami specjaliści od wszystkiego (lub jak kto woli – niczego), gotowi porównać pierwsze (naprawdę) dobre zmiany do działań państwa totalitarnego.

Zważywszy, jednakże na fakt, iż w ostatnim czasie słowa „aplikacja” i „aplikanci” odmieniane były przez wszystkie możliwe przypadki, tym razem pochylić się chcę – niejako na przekór ogólnej tendencji – nad tymi członkami palestry, którzy etap aplikowania mają już za sobą. Nie dlatego jednakże, iż doszłam do konkluzji, że zainteresowanie sprawami młodzieży jest już passé (bowiem nie jest), lecz z tego względu, iż rozważając kwestie szkolenia, wynagradzania, patronowania i nauczania – umyka nam jedno. To mianowicie, iż na wszystkie te sprawy – adwokat lub radca prawny, zarówno jako szkoleniowiec, pracodawca, patron i mistrz musi mieć jedno – czas. Nie od dziś zaś wiadomo, że czas, to pieniądz.

Na przestrzeni mojej blisko siedmioletniej praktyki w ramach indywidualnej kancelarii adwokackiej przeżyłam już nie jedno. Czasy tłuste i czasy chude. Czasy inwestycji w kancelarię i w siebie. Okresy obfitujące w ciekawsze i bardziej zwyczajne zlecenia. Jedno stwierdzić mogę jednak jasno. Choć współpracowałam z wieloma aplikantami – jednym płacąc, innym zapewniając jedynie wpis w cv, po kilku tygodniach sporadycznych wizyt w biurze, niestety nie było mi dane spotkać więcej niż jednej, może dwóch osób, które w zamian za wynagrodzenie miały mi do zaoferowania coś więcej niźli skierowane wobec mnie roszczenia. Choć poświęcałam niemało czasu na nauczanie, przekazywanie wiedzy i tłumaczenie błędów, cóż otrzymywałam w zamian? Rzucanie wszystkim, choćby przed upływem terminu, niezmącone troską o powierzone zadanie, wychodzenie na zajęcia, z niemal równoczesnym uciekaniem z nich, aby dwa kwadranse później być widzianym z kuflem piwa w dłoni w knajpce sąsiadującej zarówno z budynkiem wykładowym, jak i moją kancelarią. Przychodzenie z kilkugodzinnym spóźnieniem i wychodzenie wcześniej, bez słowa przeprosin i wytłumaczenia ponad standardowe: Pani mecenas, dzisiaj muszę wyjść wcześniej, albo – jutro mnie nie będzie. Zdarzyło się, że aplikant odmówił dokonania wglądu w akta sprawy o ile nie otrzyma zaliczki na bilet autobusowy w obie strony, było też i tak, że aplikant bez słowa wytłumaczenia wyszedł z pracy i do niej już nie wrócił nie oddając powierzonych mu akt, przytrafiła się też odmowa przywdziania sukienki dłuższej niż mini w dniu wyjścia do sądu.

Można powiedzieć – miałam pecha. Ktoś stwierdzi – dokonuję złych wyborów. Ja zaś uważam, że nic – nawet najlepiej przeprowadzone szkolenie, najciekawsze wykłady i najbardziej rzeczowo zorganizowane praktyki nie zastąpią jednego – indywidualnej ciekawości nauki i chęci zdobywania wiedzy. Współwystępowanie tych dwóch elementów dać może jedno – wprawdzie nie gwarancję, lecz szansę na zdobycie doświadczenia, które w zawodzie adwokata jest niezbędne do prawidłowego jego wykonywania i pokory sprawiającej, że wiem, iż jeszcze nic nie wiem, niezależnie od tego, czy odbywam I rok aplikacji, czy stwierdzam to po 10 latach wykonywania zawodu. Bez wspomnianej ciekawości i chęci z wielkich planów o świetlanej karierze prawniczej, zostanie jeno pasztet.

Felieton ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie w dniu 20 marca 2018 r.

Udostępnij wpis
Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ