Zło konieczne z urzędu, apl. adw. Barbara Dziadek

Od 1 lipca 2015r. każdy, kto posiada status podejrzanego może już na etapie postępowania przygotowawczego wnioskować o przydzielenie obrońcy z urzędu. Obrona z urzędu przysługuje zatem każdemu, kto się o nią zwróci, a nie jak wcześniej – na zasadach „prawa ubogich”. Pozostawiam na marginesie rozważania na temat tego czy jest to dobre rozwiązanie i kto na tym straci (bądź zyska). Chciałabym się natomiast ustosunkować do problemu złej sławy adwokata z urzędu.

Mam często wrażenie, że adwokat z urzędu traktowany jest jako zło konieczne właśnie…przez klienta. Czy rzeczywiście obrońca przydzielony przez sąd jest „gorszym” obrońcą niż ten z wyboru? Myślę, że to zależy tylko i wyłącznie od indywidualnych predyspozycji adwokata. Nie mam zamiaru wypowiadać się za wszystkich. Nie chcę tylko aby generalizowano i wrzucano wszystkich to jednego worka. Bo w wielu przypadkach jest to bardzo krzywdzące podejście. A przecież każda sprawa jest ważna. Każdy człowiek zasługuje na szacunek i na to by okazać zainteresowanie jego sprawie. Jest jeszcze druga strona medalu…tzw. klienci trudni, pieniacze. Ostatnio usłyszałam, że skoro działam z urzędu i to właśnie Sąd mnie ustanowił do sprawy, to jestem adwokatem sądu, nie oskarżonego (?!!!). Niewielu zdaje sobie sprawię z tego, jaką ilością empatii i cierpliwości musi wykazać się adwokat z urzędu w kontakcie z klientem, który posiada własny pogląd na sprawę, niejednokrotnie sprzeczny z zasadami logiki i obowiązującym prawem.

Apeluję zatem do wszystkich hejterów: Obrona to nie tylko przyjemność, to przede wszystkim obowiązek. To praca z ludźmi, którzy wołają o pomoc. Chronimy tych, którzy nie potrafią sami siebie ochronić. Myślę, że wśród nas są adwokaci z misją, którzy walczą o interes klienta bez względu na to czy są obrońcami z wyboru czy z urzędu. I nieważne jak bardzo ckliwie i górnolotnie to brzmi, tak właśnie jest.

Na koniec dorzucam opinię Jerzego Naumanna – adwokata, byłego Prezesa Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury: „Adwokatów obowiązują dokładnie te same zasady co aktorów: ważna jest gra na full – bez względu na to, kto siedzi na widowni. Ten obowiązek poważnie się komplikuje w sprawach beznadziejnych: wymaga to kunsztu i pomysłowości, a do tego niezbędne jest doświadczenie. Adwokat wie, że i tak niczego nie uzyska. Walczy jednak o uratowanie nadziei klienta oraz o własną reputację w oczach sędziów. Nigdy nie wolno mu zaznaczać, że występuje w sprawie z wyboru czy z urzędu. Sąd zresztą i tak to wie. Zastrzeganie się, że „jestem tylko z urzędu”, oznacza dystansowanie się od sprawy, której powinien być rzecznikiem, oraz od klienta (choćby jego racje były uzasadnione). To jest kardynalny błąd w sztuce adwokackiej.”

apl. adw. Barbara Dziadek

10888372_1072304766128230_221031963437242139_n

Udostępnij wpis
Autor:

alikant adwokacki i miłośniczka boksu oraz biegów survivalowych z przeszkodami. Sportowe umiejętności chętnie wykorzystuje na sali sądowej, w cudzysłowie.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ