Prawnicy to także ludzie. Niekiedy w drodze na rozprawę stoją zbyt długo w korku, czasem łapią gumę, zdarza im się, że tak jak inni śmiertelnicy po kilku przełączeniach budzika w tryb drzemki, nie słyszą finalnego dzwonka. Jednakże jednym z najczęstszych powodów uniemożliwiających pełnomocnikowi lub obrońcy przybycie na rozprawę w terminie wskazanym na zawiadomieniu sądu, jest nagła choroba lub inna przyczyna zdrowotna – jego lub osoby pozostającej pod opieką, np. dziecka.
Zarówno przepisy procedury karnej jak i cywilnej wskazują, że rozprawa ulega odroczeniu, jedynie wówczas, gdy nieobecność jest wywołana nadzwyczajnym wydarzeniem lub inną znaną sądowi przeszkodą (wyjątkowa przyczyna), której nie można przezwyciężyć. Zważywszy na fakt, iż ustawy posługują się pojęciami nieostrymi to, czy należy do nich ta, czy inna choroba oraz jej przebieg zależy wyłącznie od oceny sądu. Zauważyć wypada także, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, jeśli niemożność stawiennictwa pełnomocnika wynika z jego stanu zdrowia, wówczas dla usprawiedliwienia konieczne jest przedstawienie zaświadczenia wystawionego przez lekarza sądowego. Niewystarczające jest tu zwolnienie pochodzące od lekarza rodzinnego lub zaświadczenie od innego lekarza, jeżeli nie jest on jednocześnie lekarzem sądowym. Chory, poza nielicznymi wyjątkami, winien nadto poddać się badaniu przez owego lekarza sądowego.
Tymczasem – np. poniedziałek rano – adwokat budzi się ledwo żywy – kaszel, katar, wysoka temperatura i zerowa szansa na wyjście z domu o własnych siłach. Usiłuje zapisać się do lekarza – w pierwszym odruchu – w placówce publicznej (wszak płaci ZUS). Ma pecha – pierwszy wolny termin za tydzień. Udaje się zatem do kliniki prywatnej, reguluje należną opłatę i otrzymuje zwolnienie. Wraz z dokumentem – niemożliwe do pogodzenia z ustawowym obowiązkiem uzyskania potwierdzającego jego prawdziwość – zaświadczenia, pochodzącego od lekarza sądowego – zalecenie spędzenia kolejnych dni w domu. Leżeć, jednakże nie może, bowiem w Warszawie wolnego terminu brak, a najbliższy gabinet w Mińsku Mazowieckim.
Opisany wyżej przykład jest z życia wzięty, podobnie jak sytuacje, w których pełnomocnikowi po urazie kręgosłupa wypadł dysk, ciężarnej przyspieszono termin cesarskiego cięcia, ktoś inny dowiedział się o umierającej matce, doznał napadu bólu związanego z chorobą nerek, a sąd nie uznawał tych sytuacji za uzasadniające odroczenie terminu. Ważne bowiem były dwie kwestie – czy chory może chodzić (w wypadku grypy, choroby nerek i agonii najbliższych niewiele stoi na przeszkodzie) oraz że może wyznaczyć zastępstwo. Logiczne, choć dalekie od człowieczeństwa, którego niekiedy na próżno szukamy w sądzie.
Adwokat, radca prawny, lekarz (także rodzinny) to w teorii zawody zaufania publicznego. Do tej szczególnej kategorii zalicza się profesje, których członkowie zrzeszeni są w samorządach, polegające na wykonywaniu zadań o szczególnym charakterze z punktu widzenia zadań publicznych i z troski o realizację interesu publicznego. Czy możliwe jest, aby tenże publiczny interes realizować bez uszczerbku dla własnego zdrowia? Owszem, jednakże oprócz nadania niektórym profesjom wyjątkowej nazwy, dobrze byłoby ich przedstawicieli obdarzyć tym, co ona sama zawiera – zaufaniem.
Adwokat Joanna Parafianowicz
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.