Ułaskawienie to nie tylko kwestia smaku.
Ostatni tydzień przyniósł zdarzenia, których nie doświadczaliśmy od ponad 25 lat. Ułaskawienie czterech oskarżonych w trakcie trwającego procesu karnego. Uchwalenie w trybie charakterystycznym dla stanu wyjątkowego ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, błyskawiczne jej podpisanie przez Prezydenta i niezwłoczna promulgacja. Prawo stało się w ten sposób jądrem polityki, instrumentem, przy pomocy którego realizowane są określone cele. Nic w tym nadzwyczajnego, gdyby nie to, że każdy z wymienionych przypadków łączy się z szeregiem fundamentalnych wręcz zastrzeżeń i wątpliwości.
Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek aktualna staje się antyczna formuła, że prawo jest sztuką dobrego i sprawiedliwego, uzupełniona o wskazanie, że prawo jest fundamentem demokratycznego państwa wyznaczającym granice między tym co dopuszczalne, a tym co zabronione. Te granice mają szczególne znaczenie w odniesieniu do organów władzy publicznej, działających z mocy Konstytucji na podstawie i w granicach prawa (art. 7). Do organów władzy publicznej nie ma zastosowania zasada przewidziana dla obywateli „co nie jest wyraźnie zabronione jest dozwolone”. W tym kontekście poszukiwać należy odpowiedzi na pytanie dotyczące zeszłotygodniowych ułaskawień: czy ułaskawienie w trakcie trwającego postępowania karnego to „tylko” naruszenie dobrych obyczajów, obowiązujących standardów, a więc w istocie kwestia smaku, czy też działanie pozbawione podstaw prawnych. To dwie różne oceny.
Pierwsza opiera się na założeniu, że ułaskawienie było z formalnego punktu widzenia prawnie dopuszczalne, uzupełnionym stwierdzeniem, że Prezydent nie powinien z niego korzystać na tym etapie procesu, bowiem w ten sposób narusza dobre obyczaje, godzi w ducha prawa lecz nie narusza jego litery.
Druga ułaskawienie przed prawomocnym skazaniem wyklucza, uznając, iż jest prawnie niedopuszczalne.
Powoływany jako podstawa działania Prezydenta art. 139 Konstytucji nie jest samotną wyspą. Trudno zgodzić się z tezą, że zakres uprawnień związanych z prawem łaski odczytać można wyłącznie z tego przepisu. Gdyby tak było, można by puścić wodze fantazji, poszukując różnych – nawet najbardziej absurdalnych – sposobów literalnej jego wykładni. Wszak w treści art. 139 zawarte zostało zdanie wyłączające możliwość stosowania prawa łaski jedynie do osób skazanych przez Trybunał Stanu. Gdyby uznać, że art. 139 dopuszcza ułaskawienie na każdym etapie postępowania, to należałoby przyjąć, że można ułaskawić tego, wobec którego toczy się postępowanie przed Trybunałem Stanu. W trakcie jego trwania nie jest przecież spełniony wyłączający prawo łaski warunek skazania przez Trybunał Stanu. Nie trzeba odwoływać się do wyrafinowanych argumentów by stwierdzić, że taka wykładnia uznana być musi za niedopuszczalną i absurdalną.
Już bliższa analiza treści art. 139 wskazuje zatem, że prawo łaski odnosi się jedynie do osób prawomocnie skazanych. Za takim stanowiskiem przemawia szereg dodatkowych argumentów związanych z normami Konstytucji. Prawo łaski to przecież wyjątek od wyrażonej w art. 175 ust. 1 zasady, że wymiar sprawiedliwości sprawują w Rzeczypospolitej Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe. Zasady wzmocnionej wskazaniem, że sądy i trybunały są władzą odrębną i niezależną. W tym przypadku chodzi o wyjątek związany z zasadą podziału władzy (art. 10 ust 1), na mocy którego konstytucyjny organ władzy wykonawczej może korygować rozstrzygnięcia niezawisłego sądu.
Skoro to wyjątek, to musi być interpretowany zawężająco, znowu wedle znowu antycznej zasady exceptiones non sunt extendende. Wedle powszechnie przyjmowanego i prezentowanego na stronie Kancelarii Prezydenta poglądu, prawo łaski to prerogatywa, której sens sprowadza się do całkowitego lub częściowego uwolnienia konkretnej osoby od skutków prawnych skazania. Ułaskawienie odnosić się musi do rozstrzygnięcia ustalającego skutki związane z popełnieniem przestępstwa. To bowiem wynikające z niego konsekwencje dla konkretnej osoby poprzez skorzystanie z tego uprawnienia prezydent uchyla.
W braku prawomocnego skazania żadnych skutków na płaszczyźnie prawnej nie ma. Wynika to z istoty konstytucyjnego domniemania niewinności (art. 42 ust. 3). Dopóki nie zostanie prawomocnie stwierdzona w wyroku sądu wina, każdego, a więc także tego, wobec kogo toczy się postępowanie karne, uważa się za niewinnego.
Od czegóż uwalniałoby ułaskawienie osobę, wobec której toczy się jeszcze niezakończone prawomocnym wyrokiem skazującym postępowanie karne. Od uciążliwości wynikających z samego postępowania karnego? Takiego uprawnienia przepis art. 139 z pewnością nie przewiduje. Prawo łaski w trakcie procesu stanowiłoby bezpośrednią ingerencję w proces wymierzania sprawiedliwości. Byłoby przejęciem przez prezydenta funkcji sądu: zarówno procesowych, jak i merytorycznych, zastrzeżonych na mocy konstytucji wyłącznie dla władzy sądowniczej. Stosowane w ten sposób prawo łaski decydowałoby o umorzeniu postępowania oraz rozstrzygałoby na mocy decyzji prezydenta o winie oskarżonego, co jest bez wyjątków zastrzeżone dla władzy sądowniczej, i czego naruszyć nie może także akt łaski. Ten bowiem do winy z istoty rzeczy nigdy się odnosi. Akt łaski nie zmienia wyroku i nie podważa winy. Stosowany w toku procesu wydanie wyroku by uniemożliwiał.
Podobnie nie da się uzasadnić stosowania prawa łaski przed prawomocnym skazaniem z punktu widzenia sądu, który miałby być od czegoś w wyniku ułaskawienia uwolniony. Akt łaski zastosowany w trakcie trwającego postępowania uwalniałby sąd, jak niedawno wskazywano, od „obowiązku rozpoznania kłopotliwego przypadku” (wszystko jedno z jakich powodów byłby on kłopotliwy). Tyle tylko, że przepis art. 139 w stosunku do sądów żadnych podstaw do oddziaływania dla prezydenta nie przewiduje.
Gdyby akt łaski miał być stosowany w trakcie trwającego postępowania to skutkowałby nie tylko przejęciem bez podstawy prawnej kompetencji do rozstrzygania o winie przez organ władzy wykonawczej, ale także godziłby w konstytucyjne prawa obywatelskie oskarżonego. Każdy ma wszak prawo do sądu, które w powiązaniu z konstytucyjnym domniemaniem niewinności oznacza uprawnienie do uzyskania orzeczenia sądu potwierdzającego niewinności. Akt łaski stosowany przed prawomocnym skazaniem to prawo niweczy.
Przeciwko stosowaniu prawa łaski przed prawomocnym skazaniem przemawia także wyjątkowy charakter uprawnień Prezydenta jako konstytucyjnego organu władzy wykonawczej, a nie sądowniczej. Jego uprawnienia w odniesieniu do władzy sądowniczej, muszą być interpretowane w sposób jednoznaczny oraz wyraźnie i precyzyjnie uregulowane w konstytucji. Przepis art. 139 nie przyznaje prezydentowi wyraźnego takiego prawa łaski, które odnosiłoby się także do innych niż prawomocne skazanie przypadków. Twierdzenie przeciwne narusza systemowe dyrektywy wykładni, ignorując zarówno samą treść zdania drugiego art. 139, jak i – co być może ważniejsze – system wzajemnych sprzężeń pozostałych przepisów konstytucji.
W konsekwencji należy stwierdzić, że przepis art. 139 odnosi się do przypadków prawomocnego skazania. Tak wyznaczony zakres prerogatywy prezydenta nie wymaga dodatkowego uzasadnienia poprzez odwoływania się do przepisów rozdziału 59 kodeksu postępowania karnego. Wyłącznie możliwości stosowania prawa łaski przed prawomocnym skazaniem wynika bowiem z samej konstytucji.
W trakcie trwającej od ponad tygodnia intensywnej debaty nie przedstawiono argumentów, które z konstytucyjnego punktu widzenia uzasadniałyby tezę, że zakres prerogatywy prezydenta przewidzianej w art. 139 jest nieograniczony. Teza, iż przepis ten stwarza podstawę do aktu łaski w drodze tzw. indywidualnych aktów abolicji, stanowi wyraz nihilizmu prawniczego.
W chaosie informacyjnym, niestety pogłębianym przez prawników ginie istota problemu konstytucyjnego, jaki ujawnił się w związku z zeszłotygodniowymi zdarzeniami. Klarowne stanowisko co do zakresu prawa łaski jest w tej sytuacji niezbędne. Nie tylko, by dać świadectwo prawdzie, ale także i po to by wskazać, że ułaskawienie dokonane w zeszłym tygodniu odczytane zostało jako sygnał, że można ignorować sądy, że wymierzenie sprawiedliwości przez sądy dokonuje się „na niby”, bo w trakcie procesu można uzyskać uwolnienie na mocy pozbawionej przesłanek decyzji ułaskawieniowej.
Czy prezydent w przyszłości uwzględni kierowane do niego masowo wnioski o ułaskawienie? Zapewne nie, ale tym samym narazi się na zarzut naruszenia konstytucyjnej zasady równości, wzmocniony stwierdzeniem, że nieważne, jaka jest zawartość akt, jaka jest sprawa, istotne jest jedynie to, czy wnioskujący o łaskę jest znajomym posiadającego prawo do jej stosowania. To zaś rodzi niewyobrażalne niebezpieczeństwo dla wymiaru sprawiedliwości oraz urzędu prezydenta. Najważniejsze jest bowiem to, czy leżąca u podstaw ułaskawienie dokonanego w zeszłym tygodniu wykładnia konstytucji jest zgodna z elementarnym poczuciem sprawiedliwości i słuszności. Czy da się pogodzić z powinnością czuwania nad przestrzeganiem konstytucji stworzenie sytuacji, w której prawo łaski postrzegane jest przez znaczną część społeczeństwa, jako instrument wykorzystywany do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez wysokiego urzędnika państwa. Właśnie dlatego, przerwany przez akt łaski proces był niezwykle istotny z publicznego punktu widzenia. Jeden ze znakomitych prawników powiedział „nad tym całym prawem unosi się coś, co nazywa się zdrowym rozsądkiem”. Czy rozważając przypadek ułaskawienia przed wydaniem prawomocnego wyroku skazującego ta zasada została zachowana? Czy leżąca u jego podstaw wadliwa wykładnia konstytucji, uwzględniała jakiekolwiek aspekty aksjologiczne, moralne, sprawiedliwościowe? Czy może być wzorem do naśladowania, wszak pochodzi od pierwszego strażnika konstytucji. Wśród różnorakich argumentów tego nie wolno stracić z pola widzenia.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.