Niezawisłość nic nie warta, adw. Joanna Parafianowicz

Jako praktykujący adwokat mam niemało zastrzeżeń do wymiaru sprawiedliwości. Często krytycznie oceniam postawy i zachowania sędziów, mówiących nieprzyjaznym i niezrozumiałym dla stron postępowania językiem, bierność ławników, którzy na rozprawach częściej podsypiają niż poświęcają uwagę rozpoznawanemu problemowi, niezorganizowanie sekretariatów, które się mylą, wysyłają błędne zawiadomienia, wyłączają telefon na kilka minut przed zamknięciem, możliwość korzystania z Biura Obsługi Interesantów, którego główną zaletą zdaje się być ćwiczenie dzwoniącego w cierpliwości, sposób działania Portalu Informacyjnego Sądów nie pozwalający na usunięcie zeń zakończonych spraw, lub nieustannie informującego o niekompatybilności z tą lub inną (zwykle – moją) przeglądarką.

Jako obywatel, czuję się także zawiedziona tym, że Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego przedkłada konieczność wykorzystania zaplanowanego urlopu nad wodą, nad stanie na straży urzędu oraz tym, że Pan Prof. Matczak w skrajnie nieelegancki sposób dyskutuje na twitterze z trollem.

Jednakże, choć w ostatnim czasie, z różnych przyczyn (także wymienionych wyżej) nie tylko fizycznie nie biorę udziału w protestach, ale i wirtualnie nie deklaruję uczestnictwa w nich na facebook’u i choć jestem w pełni świadoma tego, że polski wymiar sprawiedliwości wymaga gruntownych reform, nigdy nie zdecydowałabym się przejechać przezeń walcem.

Tymczasem, tę właśnie drogę postępowania obrał ustawodawca. Czy coś go usprawiedliwia? Nic.

Wiem, że Trybunał Konstytucyjny poniekąd odebrał mi pieniądze, do których nigdy nie miałam fizycznie dostępu (OFE), a Sąd Najwyższy zbyt wiele razy orzekał w sposób, który nie tylko godził w interesy różnych osób, w tym mojej grupy zawodowej, albo wręcz ośmieszał istotę mojej pracy (stwierdzając, że adwokaci powinni pracować niemal za darmo). Nie ma to jednak żadnego znaczenia dla ogólnej oceny sytuacji, nie jest też usprawiedliwieniem dla niszczenia pod płaszczykiem reformowania. Dla łamania kręgosłupów, pod szyldem przeprowadzania dobrej zmiany.

Czy rządzącej partii już udało się złamać kręgosłup moralny sędziów? Tak, choć tylko tych, którzy nie widząc w tym niczego zdrożnego przekazywali sobie na posiedzeniu KRS – ponoć centralnego organu konstytucyjnego stojącego na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów – czarną listę sędziów, którzy w Brukseli „nadawali na Polskę”. Czy obecne ustawodawstwo sprzyja sędziowskiej demoralizacji? Owszem, ale wyłącznie tym, którym, już wcześniej, jak pisał Marek Hłasko, raz w życiu pomyliły się kroki i od tego czasu chodzą krzywo. Co jest taka niezawisłość warta? Nic. Nic nie jest warta.

Tym jednak, co martwi mnie najbardziej jest niestety to, że nie widzę na politycznym firmamencie siły, która byłaby w stanie sprzeciwić się rzeczywistości. Wierzę jednak, że drzemie ona w narodzie.

 

Adwokat Joanna Parafianowicz

 

P.S. Moja ocena sytuacji ma się nijak do sympatii politycznych. Odkąd bowiem prowadzę Pokój Adwokacki przypisywano mi rozmaite poglądy w tej dziedzinie. Gdy władzę sprawowała PO, a poszczególne publikacje były krytyczne wobec posunięć tejże partii niektórzy byli zdania, że wspieram PiS. Odkąd o tym jak wygląda polska legislacja decyduje Prawo i Sprawiedliwość, przypisuje mi się sympatię do Platformy Obywatelskiej. Gdy wypowiadam się krytycznie o tym, co w ramach wymiaru sprawiedliwości dostrzegam jako praktykujący adwokat, bywam znowu posądzana o zmianę kursu. Gdy unikam jakichkolwiek ocen, starając się zachować choćby przez jakiś czas dystans, dostaję wiadomości z zapytaniem, czy PiS czegoś na mnie nie znalazł albo przeciwnie – pochwały (jak mniemam od zwolenników tej partii), wywołane przekonaniem, że wreszcie przejrzałam na oczy. Nie przejrzałam jednak, cały czas widzę wyraźnie.

 

Udostępnij wpis
Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ