Wkrótce zapewne znajdzie finał pomysł Ministra, by szkolenie przyszłych adwokatów przenieść na wyższe uczelnie W mojej ocenie rozwiązanie to wcale nie jest aż tak „rewolucyjne” jak niektórzy wskazują. Należy przypomnieć, że od jakiegoś czasu funkcjonuje już „model akademicki” dochodzenia do zawodu poprzez studia doktoranckie i odbywaną poza kontrolą samorządu namiastkę praktyki zawodowej. Obecnie forsowane rozwiązania, to prosta kontynuacja założenia, że teoretyczne szkolenie akademickie może zastępować praktyczną naukę zawodu czyli jak zostać adwokatem po ćwiczeniach na akademickim „symulatorze”.
Oczywiście można – tak samo jak w przeszłości można było „wymierzać sprawiedliwość” po kursie na „duraczówce”, tylko jak to się ma do standardów normalnego państwa?
Tak na marginesie, to ciekaw jestem czy autorzy tego absurdalnego pomysłu, gdy sami będą w potrzebie to czy skorzystają z pomocy swoich „wynalazków” czy też udadzą się po pomoc do adwokata po tradycyjnej aplikacji ?
Samorząd jednakże musi założyć, że nasza aplikacja w konfrontacji do krótszej i zapewne „lekkiej, łatwej i przyjemnej” paraaplikacji akademickiej spowoduje, przynajmniej w pierwszym okresie odpływ części aplikantów, tych dla których „nie matura lecz chęć szczera….” i samorząd musi być na to przygotowany. Adwokatura stoi zatem przed ważnym wyborem. Musi zadecydować pomiędzy dwoma rozwiązaniami: konkurowanie łatwością czyli tak naprawdę bylejakością z uczelniami lub zaproponowanie innego, zdecydowanie lepszego modelu aplikacji, również trudniejszego ale stanowiącego autentyczny „znak firmowy” Adwokatury, który w dłuższej perspektywie przyciągać będzie ambitnych absolwentów prawa stając się w pełni tego słowa znaczeniu elitarną.
Z tych też powodów z zainteresowaniem zapoznałem się z lekturą tekstów o aplikacji znakomitego tandemu: Wiceprezesa NRA adw. Piotra Kardasa i Dziekana Izby wielkopolskiej adw. Macieja Gutowskiego zamieszczonych w Rzeczpospolitej a w wersji poszerzonej w najnowszym numerze Palestry.
Rację mają autorzy, iż kształcenie aplikantów to nie tylko powinność samorządu ale również jej wizytówka. Tutaj kontrowersji być nie może ale jak zawsze „diabeł tkwi w szczegółach” choć w tym wypadku również w niektórych pryncypiach. Autorzy w kilku punktach zarysowują projekt nowego modelu aplikacji adwokackiej, tyle tylko, że sugerowane rozwiązania w większości już w szkoleniu aplikantów (lepiej lub gorzej) ale jednak funkcjonują. Trzeba wyraźnie bowiem zaznaczyć, że problemy z aplikacją z jakimi od dawna boryka się Izba warszawska nie może rzucać cienia na jednoznacznie negatywną ocenę szkolenia w innych izbach. Część z prezentowanych przez autorów propozycji jest moim zdaniem niedookreślona tym samym trudna do kompetentnej oceny. Niektóre pomysły muszą się spotkać ze zdecydowanym sprzeciwem.
Ale, ad rem.
Oczywistym jest, że podstawą modelu aplikacji adwokackiej powinna być relacja patron – aplikant. Zgodzić się należy, iż patronat nie powinien być fikcją tylko podstawowym i realnym elementem nauczania przyszłego adwokata. Zauważmy, że rozluźnienie patronatu wskutek zbytnio liberalnego podejścia do tego zagadnienia w niektórych Izbach, co też obiektywnie spowodowane zostało dużą liczbą aplikantów zapoczątkowało problemy aplikacji. Dlatego w Izbie krakowskiej przywiązujemy do tego znaczenie, nawet narażając się na krytykę zbytniego „konserwatyzmu” polegającego na nie wyrażaniu zgody aplikantom na zatrudnienie poza kancelarią patrona w wymiarze przekraczającym 1/2 etatu czy też w ograniczeniu do wyjątkowych sytuacji wyznaczenia patrona spośród adwokatów z mniejszym niż 5-cio letnim stażem zawodowym. Takie rozwiązania (dla niektórych kontrowersyjne) z jednej strony mają ograniczyć fikcyjność patronatu a z drugiej zapewnić aplikantom w osobie patrona kompetentnego „mistrza.
W dalszym ciągu autorzy podnoszą, iż winno się „rozszerzyć obowiązki edukacyjne” patrona oraz „wsparcie samorządu dla patronatu”(?). Hasła piękne tylko pozbawione głębszej treści.
Słuszny jest postulat likwidacji obecnej formy praktyki w sądach. Praktyki te są dla samorządu szalenie kosztowne, (w przypadku dużych Izb to kwoty liczone w setkach tysięcy złotych rocznie) i nie dają wiele aplikantom. To patron lub też ewentualnie tzw. adwokaci sądowi (przy wsparciu finansowym ze strony samorządu) powinni takie praktyki organizować.
Autorzy artykułu słusznie też postulują, że zasadnym jest merytoryczna weryfikacja kompetencji prowadzących szkolenia. To jednak nic nowego bo zarówno w Izbie krakowskiej i w innych izbach, które znam to się już dzieje. Zapraszamy do współpracy w szkoleniach, naszym zdaniem dobrze do tego przygotowanych, oferujemy godziwe wynagrodzenie, dokonujemy okresowych ocen, również poprzez ankiety anonimowo wypełniane przez aplikantów i na tej podstawie dokonujemy zmian w obrębie prowadzących szkolenia.
Główny problem jednak nie tkwi w tym jak oceniać szkolących tylko jak spowodować aby najlepsi adwokaci-praktycy brali w tym udział. Tacy z reguły są mocno obciążeni swoimi obowiązkami zawodowymi, w większości nie lubią „dydaktyki” i trudno namówić ich do prowadzenia zajęć, do których przygotowanie, przeprowadzenie i ew. poprawienie zadań wymaga znacznego nakładu czasu. Wyzwaniem dla samorządu będzie zatem wypracowanie pomysłu pozyskiwania i wprzęgania w proces szkolenia najlepszych praktyków z jednoczesnym przełamaniem ich niechęci do angażowania się na tym polu.
Kompletnie zaś nietrafiony jest moim zdaniem postulat weryfikowania na poziomie centralnym „kręgu wykładowców” poprzez tworzenie centralnej listy wykładowców. Po pierwsze nie wiem jakie kryteria miałyby stanowić przepustkę do zasiadania w „centralnej komisji weryfikacyjnej”, skąd ta komisja miałaby czerpać kompetentną wiedzę i jakimi kryteriami się posługiwać przy ocenie kwalifikacji adwokata szkolącego aplikantów w Białymstoku, Koszalinie czy Wrocławiu?
Po drugie, takie rozwiązanie wraz z pomysłem organizowania w niemałym zakresie centralnych szkoleń spowodowałoby powstanie w Adwokaturze czegoś na kształt KSSiP a zatem rozwiązania krytykowanego (słusznie) przez większość środowiska adwokackiego.Po trzecie wreszcie spowodowałoby nieakceptowany a Adwokaturze i bardzo szkodliwy z punktu widzenia naszej wspólnoty podział na lepszych (centralnie oceniających) i gorszych (prowincjonalnych-ocenianych). Myślę, że w adwokaturze istniej wystarczająco dużo podziałów i wysoce szkodliwym byłoby tworzyć kolejną jego linię. Takie rozwiązanie byłoby też godzące w autonomiczność Izb a tym samym podważałoby istotę samorządności. Adwokatura na szczeblu centralnym oczywiście powinna wspierać Izby w procesie szkolenia przede wszystkim finansowo, również merytorycznie choćby poprzez opracowywanie materiałów do szkoleń ale nie może wcielić się w speckomisję decydującą o wszystkim.
Pomysłodawcy reformy proponują aby zajęcia były ukierunkowane na pozyskiwanie wiedzy w zakresie praktycznego stosowania prawa. Z przyczyn oczywistych trudno z tym polemizować, pragnę jednak przypomnieć, iż to również od dawna się odbywa. W Izbie krakowskiej w istotny sposób zmieniony został model szkolenia wcześniej oparty wyłącznie na wykładach prowadzonych przez przedstawicieli nauki i sędziów ze śladowym udziałem adwokatów. System został przemodelowany na zajęcia typu warsztatowego, prowadzonych głównie przez adwokatów-praktyków, ale nie tylko, w małych grupach, Staramy się też aby zajęcia odbywały się przy czynnym udziale aplikantów. Obecnie myślimy nad kolejną zmianą tak aby całkowicie wyeliminować ze szkoleń tradycyjne wykłady a zastąpienie ich zajęciami w formule „case study” – w oparciu o rzeczywiste sprawy i kazusy.
Autorzy proponują też aby ramowy plan szkolenia obejmował zagadnienia praktyczne „wytyczone adwokacką praktyką i orzecznictwem sądowym”.
To zdecydowanie za mało! Program ramowy powinien obejmować również i to w znaczącym zakresie wiedzę z zakresu tzw. specjalności miękkich jak sztuka negocjacji, prezentacja osobista, retoryka, marketing, wystąpienia publiczne czy też jak słusznie proponuje Mecenas Wojciech Bergier radzenie sobie ze stresem, w czy tzw. trudnym klientem. Sprawdzają się też zajęcia jakie organizujemy dla nowych adwokatów i dla nich dedykowanych z podstaw rachunkowości kancelarii adwokackiej a przed egzaminem tzw. zajęcia powtórkowe ukierunkowane na wymogi egzaminu.
Ustna forma sprawdzianów i kolokwiów od kilku lat funkcjonuje w Krakowie i się sprawdza. Od dwóch lat kolokwia poszerzyliśmy o część pisemną polegającą na opracowaniu zarzutów i wniosków apelacji karnej i cywilnej. Model ten szczególnie pod kątem egzaminu adwokackiego powoli zaczyna zdawać egzamin. Wprowadziliśmy w naszej izbie również obowiązkowy udział każdego aplikanta w konkursie krasomówczym uznając go za bardzo ważny i potrzebny element szkolenia. Każdy aplikant Izby krakowskiej posiada też nieodpłatny dostęp do specjalistycznego 3-stopniowego kursu prawniczego języka angielskiego i możliwość posiadania dostępu do informatycznego programu prawniczego. Nie zapominamy o szkoleniu w formule e-learningu. W programie IDEA znajdują się szkolenia również dedykowane aplikantom. Zgodzić się należy, iż ten rodzaj szkolenia należy szybciej rozwijać, tego jednak bez istotnego wsparcia finansowego ze strony NRA trudno uczynić. Wykorzystując kontakty zagraniczne izby coraz częściej nasi aplikanci korzystają ze staży zagranicznych w kancelariach jak również w placówkach konsularnych.
Można się zastanowić jak w procesie szkolenia aplikantów wykorzystywać doświadczenia działających w wielu izbach sekcji praktyków prawa.
Co do samorządów aplikanckich to przynajmniej w Krakowie taki istnieje i stanowi bardzo ważne ogniwo procesu szkolenia i komunikacji pomiędzy władzami Izby a aplikantami.
I jeszcze jedno ważne wyzwanie dla samorządów. Należy doprowadzić do przywrócenia ustnej (obok pisemnej) formy egzaminu końcowego. Trudna do logicznego uzasadnienia jest bowiem sytuacja, że inne kryteria sprawdzenia przydatności do zawodu obowiązują sędziów i prokuratorów a inne adwokatów i radców prawnych. Dopiero konfrontacja „oko w oko” z komisją egzaminacyjną i zaprezentowanie swojej wiedzy w formie ustnej to rzeczywista weryfikacja nabytej wiedzy. Uczelnie dawno i chyba nieodwracalnie odeszły od egzaminów ustnych stąd przywrócenie egzaminu końcowego w tej formie stanowiłoby istotny handicap dla naszej aplikacji.
Reasumując stwierdzić należy, iż wiele ciekawych i dobrych rozwiązań w zakresu szkolenia w wielu Izbach już od dawna funkcjonuje. Zatem nie ma potrzeby na nowo „odkrywania ameryki” a jedynie należy możliwie szybko zastanowić się jak mądrze udoskonalić, częściowo zmodyfikować i rozwinąć to co w zakresie szkolenia Adwokatura w przeszłości z powodzeniem stosowała i odnosiła sukcesy na tym polu.
Dlatego zostawmy Ministra z jego niedorzecznymi pomysłami a sami konsekwentnie i mądrze „róbmy swoje”. Od teraz jest czas na konkretne i zdecydowane działania a nie na narzekania.
Uważam, że po niezbędnej korekcie aplikacji, konkurencja ze strony szkół wyższych nie będzie w dłuższej perspektywie nam w jakiś dramatyczny sposób zagrażała pod jednakże jeszcze jednym bardzo istotnym warunkiem. Trudno stworzyć dobry produkt ale jeszcze trudniej go wypromować i dobrze sprzedać. I to będzie w mojej ocenie największe po reformie aplikacji wyzwanie dla Adwokatury – promocja aplikacji adwokackiej jako najlepszego „produktu” na rynku.
Adwokat Paweł Gieras, Dziekan ORA w Krakowie, członek NRA
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.