Warto dziś wspomnieć historię Jezusa, który nie miał w trakcie swojego procesu adwokata i został pozbawiony prawa do niezawisłego oraz bezstronnego Sądu. Pamiętajmy, że historia magistra vitae est…
Wielki Piątek. Proces Jezusa Chrystusa. Wyrok: najwyższy wymiar kary. Żadnej apelacji, kasacji, prawa łaski. Jak bronić w takim procesie?
Proces Jezusa to był proces polityczny. Sprawa toczyła się przed sądem, który może uchodzić za przykład braku koniecznej niezawisłości sędziowskiej. Choć – na co warto zwrócić uwagę – z historycznego punktu widzenia wciąż nie wszystko wiemy do końca o tym procesie i badania nad jego przebiegiem wciąż trwają. Oprócz Ewangelii mamy inne źródła, choćby apokryfy, czyli księgi opowiadające o życiu Jezusa, ale niewłączone do kanonu ksiąg biblijnych. A w ewangeliach Jezus ukazany jest w dwóch rolach – jako człowiek i jako Syn Boży.
O roli obrońcy możemy mówić tylko w ludzkim wymiarze odpowiedzialności prawnej. Jezus jako Syn Boży z pewnością nie potrzebował adwokata. W kategorii wiary proces Jezusa i wymierzona kara – to były zadania postawione przed Synem przez Boga Ojca. Było to doświadczenie, przez które Jezus musiał przejść, by mógł zbawić świat. Cierpiał na krzyżu i umarł za wszystkich ludzi, aby byli zbawieni.
Kto był sędzią w procesie Jezusa–Człowieka?
Trybunał religijny, żydowski przed Kajfaszem, najwyższym kapłanem, który przewodniczył Sanhedrynowi i trybunał państwowy rzymski przed Piłatem Poncjuszem, prokuratorem Judei. Proces Jezusa to trudny proces dla adwokata podejmującego się obrony, bo trzeba było walczyć przede wszystkim o wolność człowieka, który w imię dobra powszechnego łamał zasady, zagrażał ukształtowanej strukturze i porządkowi społeczno-ekonomicznemu. Oskarżony to człowiek bezinteresowny, kierował się miłością do ludzi, pomagał im czyniąc cuda jako Syn Boży. Dotychczasowy układ społeczno-polityczny nie wytrzymywał próby przyjęcia nauki i uznania Go jako człowieka i króla. Wszystkie Jego nauki z religijnego punktu widzenia uznawane były za bluźnierstwo, wkradał się też element płaszczyzny państwowej, bo chodziło o króla.
W procesie Jezusa widać pomieszanie porządków religijnego i państwowego. Religijny trybunał zarzucił mu bluźnierstwo, ale za to – w myśl prawa – Żydzi nie mogli skazać go na śmierć. Dlatego zarzucono mu zdradę.
Zarzucono mu bluźnierstwo i zdradę. W końcu ustalenia faktyczne oparto na zeznaniach dwóch fałszywych świadków. W Ewangelii Mateusza: (…) „stanęli dwaj. I zeznali: «On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować»”. Szukano więc fałszywego świadectwa przeciwko Jezusowi nie tylko po to, żeby go oskarżyć, ale i skazać na śmierć.
Szukali konkretnego przestępstwa – zdrady. Takiego, za które groziłaby kara śmierci.
Aparat ścigania był niezłomny, ale w swoich poszukiwaniach nie zawsze obiektywny i uczciwy. Stąd przekazanie problemu czysto religijnego – bluźnierstwa – pod osąd władzy państwowej, czyli Piłatowi, było nieporozumieniem. Problem religijny stał się powodem zarzutu stawianego przez władzę świecką. Ta władza nie powinna reagować sankcjami karnymi za głoszenie wiary. Najwyższy Kapłan Kajfasz zapytał Jezusa: „Czy ty jesteś Mesjasz Syn Boży”. Odpowiedź Jezusa brzmi: „Tak ja nim jestem”. Na co Kajfasz, według Ewangelii św. Mateusza, „rozdarł swoje szaty i rzekł „Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków”.
Z prawniczego punktu widzenia Kajfasz zadał pytanie niedopuszczalne. Prawo zabrania – podczas przesłuchania – zadawania pytania sugerującego odpowiedź. Powinien spytać: Kim jesteś?
Pytanie Kajfasza było sugestywne i obrońca – podczas przesłuchania – powinien w sposób kreatywny wnosić, by takich pytań nie zadawano, zmierzać do ich uchylenia. Żaden pytający, podczas jakiegokolwiek przesłuchania, nie powinien sugerować odpowiedzi czy dawać alternatywy.
Znaleziono pretekst, by oskarżyć Jezusa o zdradę państwa? Jezus mówił, że jest królem.
Oznajmiał, że jest królem, bo wszelka władza pochodzi od Boga, a on jest Synem Bożym.
Nie chciał kłamać, bo mówił prawdę. To nie podobało się Kajfaszowi i beneficjentom dotychczasowej struktury, które wypowiedzi Jezusa uznali za zdradę. Być może była tu kolizja normy prawnej i religijnej, przy czym oddziaływanie religijne stało się silniejsze.
Tę kolizję zauważył Piłat. Przesłuchał Jezusa i usłyszał „Królestwo moje nie jest z tego świata”.
Zrozumiał tę wypowiedź i chciał sprawiedliwie rozstrzygnąć sprawę. Chciał pomóc nie tylko będąc inspirowanym przez żonę – o czym pisze św. Mateusz: „A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie: »Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym«”. Wpływ kobiety na sędziów jest możliwy, również w typowych relacjach nie traci aktualności, mężczyźni też mogą wpływać na kobiety sędziów. Piłat wszczął spór kompetencyjny. Uznał, że nie jest właściwym sędzią dla Jezusa. Odesłał go do króla Heroda. Chciał się wyłączyć ze sprawy. Nie chciał mieć rąk pobrudzonych krwią niewinnego człowieka. Nie udało się, Herod nie przyjął sprawy do rozpoznania – musiałby orzekać we własnej sprawie, bo łączył władzę królewską z władzą sądowniczą. Piłat nie chciał być zamieszany w niesłuszne ukrzyżowanie Jezusa. Obrońca powinien o tym wiedzieć –to by stwarzało szansę ratowania życia Jezusa. Należało tylko przytaczać rzeczowe argumenty, siejące wątpliwości w konstrukcji oskarżenia.
Wyrok śmierci zapadł – jakbyśmy dziś powiedzieli – pod naciskiem opinii publicznej. Wołającej „ukrzyżuj Go!”. Obrońca powinien był wnioskować o wyłączenie jawności procesu?
Jawność procesu zabezpiecza jego transparentność i społeczna kontrola nad wymiarem sprawiedliwości. W tej sprawie mieliśmy do czynienia z szalonym wpływem Żydów na władzę sądowniczą.
Ale było jeszcze gorzej. Bo Piłat podjął z tłumem dialog. Przestał być niezawisłym sądem.
I złamał atrybut bezstronności. Populizm, gniew ulicy to pojęcia, które nie powinny dominować na żadnej sali sądowej. Gniew jest nie tylko dla adwokata złym doradcą. To też dotyczy sędziów i prokuratorów.
Piłat chciał uwolnić jednego więźnia na święto Paschy. Opinia publiczna zażądała wolności dla Barabasza, a nie Jezusa. To była ostatnia próba uwolnienia Jezusa.
W oparciu o zwyczaj uwalniania jednego więźnia, nie dała jednak efektu.
Proces był jednoinstancyjny. To też uchybienie.
Herod mógł wstrzymać wykonanie kary, ale nie skorzystał z tego uprawnienia.
No i spór o uzasadnienie wyroku. Na krzyżu Piłat kazał powiesić tabliczkę z „tytułem winy” : „Jezus Nazarejczyk Król Żydowski”, co nie spodobało się arcykapłanom. Chcieli napisu: „On powiedział: jestem królem żydowskim”.
Po ukrzyżowaniu spór był żywy. Bo wyrok – niesprawiedliwy – nigdy nie kończy sprawy. Dla adwokatów prawomocny wyrok powinien być zakończeniem procesu i nie powinien podlegać dyskusji. Tak mówią prawnicy. Ale tak się w tej sprawie nie stało. Jeśli sprawa jest źle rozstrzygnięta i skrzywdzono człowieka, to będzie żyła wiele tysięcy lat w nauce, sztuce i publicystyce.
Radości ze Zmartwychwstania Pańskiego, satysfakcji z życia rodzinnego i zawodowego, a także nadziei wynikającej z każdego dobrze przeżytego dnia. Pozostając w duchu życzliwości dla wszystkich Koleżanek i Kolegów Adwokatów oraz Aplikantów Adwokackich życzę, aby Święta Wielkanocne były czasem przeznaczonym na refleksję i pozytywne zmiany.
Członek NRA, Dziekan ORA we Wrocławiu dwóch kadencji 2007-2013,
adw. Andrzej Malicki
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.