Nieporozumieniem byłoby przekonywanie dzisiaj kogokolwiek do tego, że słowa nie mają żadnego znaczenia. Mają. Każdy prawnik uczy się od pierwszego roku studiów i w toku całego życia zawodowego odpowiedzialności za słowo, za formę, za przekaz. O tym wiemy.
To, o czym teraz piszę, to etyka wypowiedzi, dbałość o słowo analizowane na gruncie etyki żydowskiej, które może nam, prawnikom, coś dać, może coś przypomnieć. Nie wykluczam również tego, że moja krótka wypowiedź zostanie potraktowana jako etnograficzna ciekawostka.
Nie oszukujmy się, nie jestem specjalistą w tym zakresie, nie dorównam nigdy wybitnym rabinom, którzy analizowali moc i znaczenie słów, ale to, co wryło mi się głęboko w pamięć to stwierdzenie, że „życie i śmierć są na końcu języka”. Istotnie – Lashon hara (hebr. zły język) to plotka, obmowa, poniżanie, wyśmiewanie, kłamstwo, pomówienie, niewybredne słownictwo, które niszczą czyjeś życie, dorobek, dobre samopoczucie, pozycję zawodową. Lashon Hara to krzywda, której cofnąć ani naprawić się nie da i która dotyka zarówno, tego który mówi, jak i tego, który słucha. W judaizmie waga tego czynu przyrównywana jest do najcięższych przestępstw. Wiele w tym racji, ponieważ każda wypowiadana opinia zaczyna żyć własnym życiem (nie oszukujmy się, plotki i pomówienia są najbardziej żywotnymi opiniami, jakie znamy) i po wielokroć dotyka obmawianego. Niezbyt przemyślane wypowiedzi rzutują na nas i na osobę, której dotyczą. Nie jesteśmy ich w stanie cofnąć, usunąć z obiegu.
Czy da sie uniknąć Lashon Hara? Raczej nie, choć można się starać. Po pierwsze nie mówić, nie powtarzać, po drugie reagować. Po trzecie pamiętać o skutkach.
Martyna Majewska vel Żona Rabina Eliasza
p.s. Jeżeli ktoś chciałby poczytać o Lashon Hara polecam http://the614thcs.com/19.47.0.0.1.0.phtml
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.