Porzucone siostry „-ing”, Krzysztof Izdebski

To nie będzie historia o niespełnionej miłości ani o smutnym losie dzieci gdzieś hen, w dalekiej Azji. Nie będzie wyraźnych czarnych charakterów, ale nie będzie też dobrego zakończenia. To będzie historia o porzuconych  mechanizmach demokratycznych tu i teraz, a odpowiedzialność za to ponosimy po trosze my wszyscy.

Chodzi o dwa obcobrzmiące słowa, które weszły już (no może prawie) do publicznego obiegu: whistleblowing i lobbing. Pierwsze tłumaczone jest czasami jako sygnalizowanie, choć złośliwi zastępują go słowem donosicielstwo. Drugie również  kojarzy się negatywnie, ale polskiego odpowiednika nie wynaleziono. Obydwa mają natomiast olbrzymie znaczenie dla funkcjonowania państwa oraz sektora prywatnego. Choć wydają się bardziej pojęciami z przestrzeni polityki to mają również, a może nawet przede wszystkim, znaczenie dla wszystkich tych, którzy zajmują się prawem.

Whistleblowing to zjawisko wspomagające przeciwdziałanie nadużyciom, tak w szeroko rozumianej administracji publicznej, jak i w sektorze prywatnym. Najbardziej znanym w ostatnich latach whistleblowerem jest Edward Snowden, który budzi rozmaite emocje, ale to dzięki niemu wiemy o skali nadużywania prawa przez Stany Zjednoczone i dzięki niemu przez świat przetacza się debata o granicy między bezpieczeństwem publicznym i prawem do prywatności. Edward Snowden, posiadł wiedzę o naruszeniach prawa dzięki temu, że był „człowiekiem z wewnątrz” instytucji i stał się ofiarą tego, że instytucja ta nie zapewniła mu bezpiecznej możliwości zareagowania na te nieprawidłowości.  Wiele państw świata  – w tym również Stany Zjednoczone – posiada prawne instrumenty chroniące osoby, które chcą przeciwdziałać nieprawidłowościom w ich miejscu pracy. Nie zawsze są one idealne ale ich implementacja jest sygnałem, że państwo problem nadużyć zauważa. Międzynarodowe instytucje i konwencje zalecają zresztą by każde z państw członkowskich ustanowiło ramy prawne pozwalające na możliwość skutecznego poinformowania o nadużyciach, a jednocześnie chroniące sygnalistę przed negatywnymi konsekwencjami w miejscu pracy ze zwolnieniem włącznie. Niektóre kraje przyjęły koncepcję nie tylko ochrony ale nawet nagradzania osób zgłaszających nadużycia. Amerykański Dodd-Frank Act gwarantuje otrzymanie nagrody nawet do 30% wartości zgłoszonej nieprawidłowości. To się opłaca, bo ok. 50% problemów w instytucjach publicznych i przedsiębiorstwach odkrywana jest właśnie dzięki informacjom pochodzącym z wewnątrz. Tymczasem Polskie władze konsekwentnie zdają się bagatelizować problem twierdząc m.in., że dodatkowa ochrona nie jest potrzebna z uwagi na istniejące przepisy Kodeksu pracy. Takie uzasadnienie jest mocno wątpliwe gdyż po pierwsze dotyczy wyłącznie osób zatrudnionych na podstawie Kodeksu, po drugie nie przewiduje procedury zgłaszania nieprawidłowości, a wreszcie daje nie tyle ochronę przed zwolnieniem, co ewentualną perspektywę przywrócenia do pracy po zwolnieniu. W pierwotnej wersji Rządowego Programu Przeciwdziałania Korupcji na lata 2014 -2019 zobowiązano się, że takie przepisy powstaną. Niestety, w przyjętej wersji ograniczono się wyłącznie do tego, że będą prowadzone analizy czy takie regulacje w ogóle wprowadzać. Tymczasem w Polsce zaledwie część instytucji i przedsiębiorstw wprowadziło wewnętrzne regulacje zgłaszania nadużyć. To cieszy ale nie zastąpi uchwalenia kompleksowych ram prawnych, które będą obowiązywać niezależnie od dobrej lub złej woli władz poszczególnych podmiotów.

Kolejną „wielką porzuconą” systemu przeciwdziałania korupcji jest lobbing. Niby jest o uregulowany, bo w 2005 roku przyjęto, z przedwczesnym entuzjazmem, ustawę o prowadzeniu działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa, ale jej efektem po 11 latach jest to, że mamy w Polsce zarejestrowanych, 355 lobbystów, gdy tymczasem w instytucjach UE to ponad 10 tysięcy osób. Lobbing kojarzy się nie jako narzędzie pozwalające przeciwdziałać korupcji, ale wręcz przeciwnie aż 57% osób uważało w 2013 roku że lobbing jest tym fenomenem, który korupcję zwiększa. Regulacja wpływu podmiotów zewnętrznych na działania władz jest potrzebna, bo ten wpływ jest po prostu faktem. Stoimy przed wyborem czy udawać, że problemu nie ma i akceptować udział różnych „ekspertów” w pracach legislacyjnych, a lobbystów, którzy chcą działać przejrzyście karać np. zakazem udziału w posiedzeniach podkomisji sejmowych, czy dokonać reformy lobbingu tak by było to proces efektywny i przejrzysty.  To nie jest tylko kwestia zwykłego realizmu, ale bardzo wyraźne zalecenia Rady Europy czy Narodów Zjednoczonych. Kolejny już etap tłumaczeń dlaczego Polska ma nieefektywny system regulacji lobbingu czeka nas w połowie tego roku kiedy Grupa Państw Przeciw Korupcji Rady Europy podsumuje realizację swoich rekomendacji.  Choć na przestrzeni kilku ostatnich lat doczekaliśmy się dwóch projektów reformy lobbingu w Polsce to żaden z nich nie doczekał się nawet zaawansowanych prac legislacyjnych. To błąd, bo udawanie, że zamiecenie problemu pod dywan spowoduje, że on zniknie jest zwyczajnie nieodpowiedzialne. A wiedzy o tym, kto, w jaki sposób, przy użyciu jakich metod i z jakim skutkiem wpływa na kształt przepisów powszechnie obowiązującego prawa powinno być kanonem demokratycznego państwa prawa.

Mimo negatywnego i lekceważącego nastawienia do tych obcobrzmiących zjawisk, jeśli aspirujemy do bycia odpowiedzialnym i otwartym państwem, musimy objąć te obszary szczególną troską i zamiast porzucać je na pastwę spekulacji, domysłów i zwyczajnego kombinowania warto przygarnąć je do porządku prawnego. To się wszystkim opłaci.  Nie wymaga to też szczególnych zabiegów i analiz. Instytucje międzynarodowe już wielokrotnie wskazywały Polsce w jaki sposób obydwa zjawiska powinny zostać uregulowane, a przykłady zagraniczne, choć nie pozbawione wad, pokazują, że dobre regulacje są możliwe. Wystarczy tylko chcieć. I to może jest największy problem gdyż wydaje się, że politykom zależy na tym by prawo tworzone było w sposób mało przejrzysty, a nieprawidłowości zauważane rzadko.  Może dlatego warto ciągle przypominać o porzuconych siostrach „-ing” i kosztach, które wszyscy za to ponosimy.

Krzysztof Izdebski

Zrzut ekranu 2016-04-12 o 21.59.19

 

Powyższy tekst to zaledwie pierwsza próba „przypodobania się” wymagającym czytelnikom i czytelniczkom Pokoju Adwokackiego. Obiecuję, że w miarę regularnie będą się pojawiać kolejne teksty.

Udostępnij wpis
Autor:

Krzysztof Izdebski. Prawnik i aktywista społeczny. Dyrektor Programowy i ekspert prawny porozumienia Fundament Społeczeństwa Informacyjnego. Ukończył Wydział Prawa i Administracji na Uniwersytecie Warszawskim oraz Szkołę Prawa Angielskiego i Europejskiego organizowaną przez Uniwersytet w Cambridge we współpracy z Uniwersytetem Warszawskim. Od wielu lat związany z III sektorem, ale posiada również doświadczenie urzędnicze. Specjalizuje się w prawnych i praktycznych aspektach dostępu do informacji publicznej, partycypacji społecznej i przeciwdziałaniu korupcji. Autor wielu publikacji z tych dziedzin oraz trener zaangażowany w szkolenia obywateli, organizacji i urzędników. Członek Obywatelskiego Forum Legislacji, a za swoje zasługi na rzecz jawności został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ