Niewielu uczestników dzisiejszych sporów o rolę i znaczenie Trybunału Konstytucyjnego zdaje sobie sprawę, że już w kolebce demokracji – antycznych Atenach, zmagano się z problemem „niekonstytucyjności” ustaw i szukano sposobów zabezpieczenia demokracji przed tego rodzaju wadliwymi aktami prawnymi. Odpowiedzią na to wyzwanie było stworzenie specjalnego trybu sądowego, który w jakiejś mierze jest praprzodkiem zachodnich sądów konstytucyjnych. Regulacja ta jest o tyle ciekawa, że mogłaby być inspiracją dla polskich polityków.
Otóż w bliżej nieznanym momencie w V pne pojawiła się specjalna procedura zwana „graphe paranomon”, czyli zaskarżanie uchwały Zgromadzenia Ludowego (głównego ateńskiego organu ustawodawczego), z powodu jej niezgodności z prawem. Uprawniony do złożenia takiego wniosku był każdy obywatel. Skarga miała być złożona na piśmie, wraz z powołaniem stosownych dowodów, a nadto winna być poparta przysięgą skarżącego. Skargę można było złożyć zarówno po uchwaleniu ustawy-wtedy skarga wstrzymywała wykonanie zaskarżonej uchwały, jak i w trakcie procedury ustawodawczej – wtedy skarga wstrzymywała dalszą dyskusję. Skargę można było wnieść zarówno z przyczyn proceduralnych, jak i merytorycznych. Chodziło tu o złamanie podstawowych zasad ustrojowych, naruszenia obowiązującego porządku prawnego, ale też można było podnieść ogólnie zarzut szkodliwości uchwały dla obywateli.
Skargę rozpoznawał początkowo pełen skład uprawnionych sędziów ateńskich (odpowiedników współczesnych sędziów przysięgłych), czyli 6000, a później ustalono, że wystarczy typowy ateński komplet sędziowski, czyli 501 sędziów. Wyłaniany losowaniem z pośród ogółu sędziów. Sądowi przewodniczyli tzw. thesmotheci, czyli urzędnicy zajmujący się w Atenach działalnością sądów. Wybierani nota bene w wyborach na roczne kadencje. Sam proces miał charakter procesu karnego, w którym oskarżonymi byli autorzy projektu uchwały zgłoszonej Zgromadzeniu Ludowemu. W domyśle jako ci, którzy wprowadzili w błąd Zgromadzenie. Wyrok sądu miał doniosłe znaczenie. W razie uznania zasadności wniosku, zaskarżona uchwała traciła moc prawną, a projektodawcy byli skazywali na kary. Niekiedy symboliczne, a niekiedy na bardzo wysokie grzywny, a nawet na częściową utratę praw obywatelskich. W razie zaś uznania skargi za bezzasadną, karani byli oskarżyciele. Podobnie, karani byli grzywną lub nawet częściową utratą praw obywatelskich. Jeżeli chodzi o ten rodzaj kary, to dotyczył on m.in. prawa do przemawiania na Zgromadzeniu, zgłaszania uchwał i występowania w sądzie, a więc i zaskarżania uchwał. Kara ta orzekana była z reguły dożywotnio, chociaż w zróżnicowanym zakresie.
W literaturze podkreśla się, że opisana wyżej procedura stanowiła istotny element ochrony ustroju przed nieprzemyślanymi uchwałami, projektami zgłaszanymi przez demagogów, czy też ogólniej przed ambicjami jednostek zagrażającymi ustrojowi demokratycznymi. Stanowiła też ostatnie pole obrony tych polityków, którzy przegrali głosowanie na Zgromadzeniu i próbowali na drodze sądowej zastopować wprowadzenie niekorzystnego, ich zdaniem, prawa. Z procedury tej korzystano wcale często. Pomimo fragmentaryczności źródeł historycy naliczyli tylko w l. 403-322 pne 35 przypadków zastosowania omawianej procedury. W rzeczywistości było ich z pewnością dużo, dużo więcej. Symptomatyczne jest, że gdy w 411 r. pne doszło do oligarchicznego zamachu stanu, to pierwszym krokiem nowego reżimu było uchylenie procedury „graphe paranomon”, co najlepiej świadczy o jej znaczeniu dla utrzymania demokratycznych rządów.
Z opisanej procedury warto zwrócić uwagę na kilka jej istotnych elementów. Po pierwsze, skargę rozpoznawał zwykły sąd przysięgły. Z tym, że zgodnie ze zwyczajem ateńskim niezwykle liczny-co w połączeniu ze sposobem jego wyłaniania poprzez losowanie gwarantowało jego odporność na korupcję i naciski na poszczególnych sędziów. Niekwestionowana dzięki temu była też demokratyczna legitymacja sędziów. Podstawy skargi były dość precyzyjnie, ale i elastycznie określone, co z kolei zapewniało wystarczający margines w ochronie zasad ustrojowych. Warto też zwrócić uwagę na konsekwencje uwzględnienia, bądź nie skargi. Dotykały one osobiście projektodawców niekonstytucyjnych aktów prawnych, albo też niefortunnych oskarżycieli, poprzez ukaranie ich wyłączeniem z życia publicznego. W ten sposób kolejni politycy otrzymywali sygnał, aby nie składać podejrzanych o niekonstytucyjność projektów, albo też nie składać nieprzemyślanych skarg.
Jak sądzisz drogi Czytelniku, gdyby tak obecnie pozbawiać dożywotnio miejsca w Sejmie posła, którego projekt ustawy okazał się niekonstytucyjny, albo którego skarga okazała się bezzasadna, czy poziom legislacji by się nie podniósł, a z TK zniknęłyby kolejki?
Adwokat Andrzej Nogal
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.