Świat oglądany przez różowe okulary, adw. Joanna Parafianowicz

Zagadnienie wypłaty wynagrodzenia adwokata lub radcy prawnego za sprawy prowadzone z urzędu to temat rzeka, który od lat łączy środowisko. Niezależnie bowiem od różnic, które w tak licznym jak prawnicze – otoczeniu daje się zauważyć, nikt prawdopodobnie nie miał wątpliwości, że dotychczasowa praktyka wypłacania honorarium po prawomocnym zakończeniu postępowania była ze wszech miar nieprawidłowa.

O ile nie powinno budzić zdziwienia, że wspomniana praktyka nie ma umocowania w przepisach, lecz wyłącznie w pewnym utrwalonym przez lata zwyczaju, o tyle fakt, iż potwierdziło to Ministerstwo Sprawiedliwości – stanowi pewne zaskoczenie. Podobnie, jak i związane z „ujawnieniem” tego poglądu okoliczności, o czy – później.

Jak wynika ze stanowiska Departamentu Zawodów Prawniczych w Ministerstwie Sprawiedliwości – zmiana sposobu wypłacania wynagrodzeń adwokatom nie wymaga zmiany prawa, lecz dotychczasowej praktyki niektórych (de facto większości) sądów, a unormowanie sytuacji możliwe byłoby poprzez przyjęcie – wobec pełnomocników i obrońców z urzędu rozwiązania analogicznego, jakie istnieje w przypadku przyznawania wynagrodzenia biegłym. Tym bowiem, co uruchamia procedurę przyznania wynagrodzenia jest złożenie przez biegłego rachunku za podjęte czynności i stosowne postanowienie sądu. Adwokaci i racy – na analogicznych zasadach – powinni zatem składać fakturę za daną instancję wraz z oświadczeniem, czy i ewentualnie w jakiej wysokości honorarium zostało dotychczas wypłacone. I voila!

Dostrzeżenie tego przez Ministerstwo Sprawiedliwości przybliża nas – nomen omen – do sprawiedliwości, w której za wykonaną pracę należy się wynagrodzenie. O ile bowiem niskie stawki za czynności podejmowane z urzędu nadal budzą wątpliwość, o tyle wielomiesięczne, a niekiedy kilkuletnie oczekiwanie na wypłatę wynagrodzenia czyni je de facto jałmużną przekazywaną na odczepkę, niźli faktyczne podziękowanie za wykonaną pracę.

Wyrażenie tej oczywistej dla wielu przedstawicieli środowiska zasady oczywiście cieszy. Smuci, jednakże coś innego.

Stanowisko Ministerstwa zostało bowiem wyrażone nie jako odpowiedź na konsekwentne starania Naczelnej Rady Adwokackiej będącej nadrzędnym organem samorządu zawodowego, lecz na wystąpienie Dziekana Izby Adwokackiej w Katowicach Romana Kusza. To zatem nie Prezes NRA, który przed wyborem na funkcję deklarował, iż zostanie adwokatem wszystkich adwokatów, lecz niepełniący żadnej funkcji w NRA Dziekan okazał się pełnomocnikiem środowiska. Ktoś być może stwierdzi – cóż to za różnica, grunt, że mamy wiążące stanowisko Ministerstwa, a to komu wypada za to podziękować nie ma istotnego znaczenia. Dla mnie jednak ma to znaczenie.

Adwokatura nie tylko powołana jest do tego, aby stać na straży praworządności, choć rzecz jasna za wydawane w tej sprawie uchwały należy się podziękowanie. Samorząd zawodowy, choć nie jest związkiem ma także ważkie obowiązki względem społeczności adwokatów. Powinien podejmować działania, dzięki którym jest im łatwiej wykonywać zawód i się szkolić, powinien być wsparciem i ostoją w chwilach, które tego wymagają. Czy samorząd naczelny adwokatury obecnie spełnia którąkolwiek z tych funkcji. Niestety mam wątpliwość.

W toku minionych blisko 4 lat obecnej kadencji NRA nie zrobiono wiele. Stawki za sprawy z urzędu stoją w miejscu. Zasady wynagradzania aplikantów stanowią szarą strefę regulacji etycznych, bowiem nadal (pomimo podejmowania starań) odmowa wypłaty wynagrodzenia przez patrona nie jest postrzegana w kategoriach deliktu. Pomimo deklaracji, nie wprowadzono zasad wspierania kobiet wykonujących zawód adwokata, a szkolenia i sposób ich prowadzenia zarówno na poziomie aplikacji jak i po egzaminie, wzbudza powszechne wątpliwości. Jeśli dodać do tego fakt, iż nadal –komunikacja władz naczelnych ze środowiskiem nie uległa poprawie z przykrością stwierdzam, że Adwokatura nawet o milimetr nie zbliżyła się jako środowisko do wymogów XXI wieku, zaś rzucane od czasu do czasu deklaracje o wprowadzeniu możliwości wykonywania zawodu na podstawie umowy o pracę (czego nie jestem zwolennikiem), czy zmiany w podejściu do marketingu w branży są zarezerwowane wyłącznie na czas przedkampanijnych debat. Ostatecznie wreszcie – NRA nie zabezpieczyła także na poziomie ustawy (jak zrobił to samorząd radców prawnych) możliwości odbywania zgromadzeń, w tym – wyborczych w warunkach zagrożenia sanitarnego.

W opisanych okolicznościach, otwarte pozostaje pytanie o to, czy za deklaracjami kandydatów na rozmaite funkcje, idzie jakakolwiek wiedza o realnych problemach, z jakimi na co dzień boryka się środowisko. Obawiam się, że być może otrzymywane (lub spodziewane) diety funkcyjne i splendor związany z członkostwem w najwyższych władzach skutkuje postrzeganiem rzeczywistości przez różowe okulary. Żal, że ze składek adwokatów nie można ich samych w takowe wyposażyć.

Adwokat Joanna Parafianowicz

 

Felieton ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie w dniu 7 lipca 2020 r.

 

Share Post
No comments

LEAVE A COMMENT