Tak sobie myślę, na bazie pomysłów poddawania odpowiedzialności dyscyplinarnej członków różnych samorządów zawodowych (samorządów zawodów zaufania publicznego) innym zewnętrznym organom, że ustawodawca wcześniej sam powinien poddać się kontroli etycznej zewnętrznemu organowi.
Przecież zgodnie z art. 4 ust. 2 Konstytucji Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Tej bezpośredniej władzy praktycznie nie ma. A powinna być. Zatem skoro politycy parlamentarni proponują demagogiczne pomysły poddawania odpowiedzialności etycznej i dyscyplinarnej organom spoza samorządów zawodowych, najpierw powinni zacząć od własnej czystości etycznej. Skoro Naród (w dalszej części będę używał sformułowania „Suweren”, bo jest ostatnio modne) nie może tej władzy sprawować bezpośrednio, to przynajmniej powinien móc kontrolować zachowanie etyczne naszego ustawodawcy czyli parlamentarzystów.
Obecnie ta odpowiedzialność odbywa się przed wewnętrznymi komisjami do spraw odpowiedzialności etycznej i regulaminowej (w Sejmie: Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych, w Senacie: Komisja Regulaminowa, Etyki i Spraw Senatorskich). Trochę to nieuczciwe, żeby koledzy z tej samej Izby jaką jest Sejm i Senat dokonywali oceny etycznej zachowań innego parlamentarzysty i naruszenia przez niego Konstytucji, ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz regulaminów wewnętrznych i w ogóle porządku prawnego.. Powstaje poważne podejrzenie, że jest to zamknięta kasta polityków, którzy sami o sobie decydują. A byłby to chyba pierwszy i jakże oczekiwany przykład w historii konstytucjonalizmu Polskiego ale również światowego poddania się ocenie etycznej Suwerena.
Proponuję utworzenie okręgowych (lub wojewódzkich) komisji ds odpowiedzialności regulaminowej i etycznej parlamentarzystów. Parlamentarzysta będzie ponosił odpowiedzialność przed komisją miejscowo właściwą w okręgu, z którego zdobył mandat parlamentarny. W skład tej komisji należy powołać osoby zamieszkałe na tym terenie. Bedą oni orzekali jako społeczni sędziowie wybrani spośród mieszkańców okręgu, czyli nie – prawnicy. Będą orzekali w oparciu o przepisy, choć nie widzę przeszkód, aby nie orzekali w imię poczucia sprawiedliwości społecznej. W tym ostatnim przypadku orzekania w imię poczucia sprawiedliwości społecznej, orzekali by oni jak ławnicy sądowi, którzy stanowią udział czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości. Przecież nie da się kazuistycznie przewidzieć wszystkich zachowań nieetycznych, zatem poczucie sprawiedliwości społecznej, to wartość najwyższa w tym przypadku. Władza Suwerena była by jednak niepełna, gdyby nie mógł kierować wniosków do tej komisji wniosków o ukaranie. To tak jak mieć sznurówki, a nie mieć butów do tych sznurówek :)
Były by to wnioski podpisane np.: przez 10 000 mieszkańców, którzy dane zachowanie parlamentarzysty uznają za nieetyczne i chcą rozpatrzenia tego wniosku przez komisję. Coś na podobieństwo podpisów na listach poparcia, jakie zbiera się podczas rejestracji komitetów wyborczych. Wspomnę że mamy XXI wiek, więc i możliwe jest zbieranie podpisów przez internet z dołączonym skanem dowodu osobistego lub podpisane podpisem elektronicznym lub profilem zaufanym. Orzeczenia tych komisji były by publicznie dostępne tj. na stronie internetowej Sejmu i Senatu, ewentualnie w specjalnie utworzonym rejestrze (np.: KRET tj. Krajowy Rejestr Etyki).
Przecież jawność działania władz publicznych, to wartość konstytucyjna. Suweren musi wiedzieć, kogo wybrał na swojego przedstawiciela i jak on się zachowuje wykonując misję publiczną. Jakby nie patrzeć, ta tabaka jest do nosa, a nie nos do tabaki.
Choć to demagogiczny pomysł, to jednak warto zadać sobie pytanie: kto rządzi Polską? Suweren czy kasta nieodpowiedzialnych etycznie przed suwerenem polityków?
Adw. dr Mariusz Poślednik
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.