Prawo pierwszej nocy, adw. Andrzej Nogal

Mało średniowiecznych instytucji cieszy się taką złowieszczą sławą, jak słynne ius prima noctis tj. prawo feudała do spędzenia nocy poślubnej z żoną poddanego. Z jednej strony sprawa ta budzi ogromne, niezdrowe zainteresowanie, połączone z wypiekami na twarzy i często jest wykorzystywane w kinematografii (por. słynna scena z Bravehearta Mela Gibsona), z drugiej badaczom taki zwyczaj wydaje się tak bardzo sprzeczny z aprioryczną tezą o omnipotencji Kościoła w średniowieczu, że a limine odrzucają istnienie jego, uznając informacje o nim za „urban legend”. Nie jest łatwo w tej sytuacji odróżnić ziarno od plew, niemniej jednak poniżej przedstawię skrót obecnego stanu badań, zachęcając Czytelników do samodzielnej refleksji i poszukiwań.

 

Prawo pierwszej nocy jest wielokrotnie notowane w źródłach tak francuskich, jak i włoskich. Nie chodzi tu jednie o kroniki, pisane przez mnichów, traktujących kobiety z fascynacją i obawą, ale i w ówczesnych aktach prawnych. Mamy np. zachowany przepis prawa w kodyfikacji lokalnej tradycji prawnej z Guyenny z 1318r., zgodnie z którym pan feudalny może nie przyjąć opłaty w pieniądze i wykorzystać „ius prima notis” w naturze. Z kolei w podobnej kodyfikacji z 1419r. z Normandii wybór pozostawiono nowopoślubionemu mężowi. Takich przykładów można powołać więcej. Dlaczego więc współcześnie tak wielu historyków uważa „prawo pierwszej nocy” za rodzaj legendy miejskiej? Otóż posiłkują się tu następującą argumentacją. Z jednej strony apriorycznie przyjmują, że Kościół w średniowieczu, o którego wszechpotędze w nauczaniu moralności są przekonani, nie tolerowałby tego rodzaju praktyk, aż tak bardzo sprzecznych z nauką moralną Kościoła. Z drugiej są przekonani, że chodzi tu po prostu o pretekst do wymuszania pieniędzy od chłopów poddanych. Ich zdaniem chłopi za wszelką cenę zapłacą taki podatek, aby uniknąć hańbiącego (wg historyków) wykorzystania żony przez pana feudalnego. Tego rodzaju dyskusja toczy się od dawna. O ile do końca XIX., z uwagi na wskazane wyżej źródła istnienie prawa pierwszej nocy nie było kwestionowane, to sytuacja uległa zmianie po ukazaniu się fundamentalnej monografii „Ius primae noctis” Carla Schmidta Herder 1881r. Poddał on źródła krytyce, przyjmując jednak jako założenie punkt widzenia moralności końca XIX, czyli okres szczytowy purytanizmu obyczajowego w Europie. Od tego czasu nie okazało się równe gatunkowo dzieło – i do dzisiaj naukowcy są pod wpływem tez Schmidta. A szkoda, bo osiągnięcia współczesnej antropologii kulturowej pozwalają inaczej spojrzeć na relacje o prawie pierwszej nocy.

 

Otóż istnienie takiego zwyczaju mogło służyć cementowaniu więzi społecznych w społeczności feudalnej, opartej przecież na obowiązku wzajemnej pomocy i opieki, wzorowanym w pewnym stopniu na modelu rodzinnym. W tej sytuacji prawo pierwszej nocy stanowić mogło scementowanie więzi społecznych poprzez namacalny fakt nawiązania więzi seksualnej. Z jednej strony oznaczało to przyjęcia chłopa do „feudalnej rodziny”. Z drugiej, musiało to też wpływać na traktowania chłopa przez pana, gdyż nie było przecież pewności czy pierworodny syn chłopa nie jest przypadkiem syna pana feudalnego. W tym miejscu zacytuję Annę Zadrożyńską w:: Etnologiczne problemy seksuologii [w:] Seksuologia kulturowa, Warszawa 1984 s. 206. „Publiczny stosunek seksualny, jeżeli rozumieć go jako znak w komunikowaniu o określonych treściach, wyjaśniałby również dawny obyczaj przyznający jednemu z mężczyzn o wysokiej randze społecznej czy rodzinnej ius primae noctis. Bywał on najczęściej przywódcą innych mężczyzn w osadzie lub głową rodu (tym samym „właścicielem” podlegających mu kobiet). Miał więc obowiązek (nie przywilej), jako ich oficjalny przedstawiciel, odbierania proponowanego gestu przyjaźni i dowodu wartości ofiarowywanej kobiety. Ius primae noctis było więc raczej oznaką hierarchii mężczyzn w społeczności, jej symboliczną realizacją a nie prymitywnym wykorzystywaniem władzy. Podobny sens najprawdopodobniej należałoby przypisać obyczajowi wymagającemu, by wszyscy mężczyźni wioski lub towarzysze pana młodego z określonego związku mężczyzn przed nim w trakcie obrzędu mieli stosunek z nowo poślubioną kobietą (…) Było to więc społeczne przyjęcie daru i społeczne zaakceptowanie powstającej więzi.”

 

A co zrobić z poglądem o sile nauczania Kościoła w Średniowieczu? Cóż, mitem jest pogląd o niezmienności nauczania Kościoła przez 2000 lat. Wbrew pozorom, siłą Kościoła była jego zdolność adaptacji do zmieniających się trendów kulturowych. Przepaść dzieliła już na wstępie epoki mentalność ludów barbarzyńskich w chrystianizowanej Europie i ludność postrzymską. Ale to barbarzyńcy rządzili i do nich Kościół musiał się dopasować. Kościół na te kulturowe zmiany zawsze musiał reagować. Kościół to przecież nie bezosobowa struktura, tylko ludzie, wyrośli pośród określonej społeczności, z jej wadami i zaletami. Jego kierownicy zaś, w obliczu kulturowej zmiany społeczeństwa zawsze musieli odpowiadać sobie na pytanie, czy pozostać przy systemie wartości z lat minionych, ryzykując utratą wpływu na społeczeństwo, czy też iść na kompromis doktrynalny, poświęcając rzeczy mniejsze dla większych? Czasami te ustępstwa musiały być daleko idące: pomiędzy antykiem a średniowieczem, chrześcijaństwo z religii pacyfistycznej nizin społecznych, stało się religią panującą wojowniczych ludów germańskich i słowiańskich. Widzimy wtedy biskupów dowodzących oddziałami wojskowymi, teologów gloryfikujących wojnę i wojowników. A nawet wezwania papieskie do udziału w licznych krucjatach, gdzie nagrodą było odpuszczenie grzechów. Owszem, starano się ująć przemoc w karby „wojny sprawiedliwej” i skierować ją przeciwko społecznościom niekatolickim, ale i tak skala wprzęgnięcia religii katolickiej do stosowania przemocy jest uderzająca. Nie inaczej było w sferze seksualnej. W średniowieczu nikogo nie gorszyły półoficjalne grono konkubin wokół duchownych, czy feudałów oraz ich nieślubne dzieci. Często też te nieślubne dzieci dochodziły do szczytów kariery feudalnej. Że wspomnę tu o narodzonym z mieszczki Wilhelmie Zdobywcy, czy Jana I Dobrego z Portugalii, nieślubnego syna króla Piotra, który pomimo swego niskiego urodzenia i statusu mnicha w 1385r. został królem Portugalii, a założona przez niego dynastia Avis rządziła Portugalią kolejne 200 lat. Z tej przyczyny o ile uważam ius priame notis za realne zjawisko, to dowodem na jego chrystianizowanie jest wprowadzenie możliwości wniesienia opłaty feudałowi. Szczególnie dogodne to było, zauważmy, jeżeli to kobieta, dziecko, albo starzec byli panami feudalnymi …

 

A w Polsce? Cóż, nie ma tu konkretnych wzmianek źródłowych. Niemniej jednak ówczesna obyczajowość była znacznie bardziej liberalna, niż wielu dzisiaj chciałoby przyznać. Jako przykład podam fakt, że aż do końca XIX. nagminne były konkubinaty oraz przelotne związki arystokratów z chłopkami i mieszczankami. Nikomu to nie przeszkadzało, jeżeli chodziło o młodych, nieżonatych mężczyzn, panny z niższych stanów oraz jeżeli nie stanowiło to przeszkody w zawarciu małżeństwa „w swojej sferze”. Po ślubie z arystokratką takie praktyki były nieakceptowane.

 

W każdym bądź razie mam nadzieję, że lektura felietonu skłoni Czytelnika do refleksji tak nad mentalnością Średniowiecza, jak i stopniem skomplikowania więzi społecznych i tradycją kulturową, z której w większym stopniu niż się przyznajemy wywodzi się współczesna Europa.

 

 

Adwokat Andrzeje Nogal

1568402-andrzej-nogal-adwokat

Udostępnij wpis
Autor:

adwokat, postać ze wszech miar kontrowersyjna, wywołuje skrajne emocje (być może dlatego, że niekiedy wyraża skrajne poglądy)

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ