Naoczni świadkowie – dlaczego się mylą? Sara Korzeniec

Zeznania naocznych świadków są jednym z najważniejszych i najbardziej wiarygodnych środków dowodowych w postępowaniu sądowym. Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości często w dużym stopniu opierają swoje wyroki na tych właśnie zeznaniach.

Niestety jednak, niejednokrotnie zapominają, że świadek to też człowiek, a jak powiedział Seneka Młodszy „Mylić się jest rzeczą ludzką”.

O eksperymentach

Przeprowadzono wiele eksperymentów oceniających wiarygodność zeznań świadków. Jednym z nich jest eksperyment Rod Lindsay i jej współpracowników z 1981 roku. Zainscenizowano w nim kradzież kalkulatora w obecności grupy studentów, a następnie badano, czy poprawnie wskażą oni sprawcę zdarzenia na fotografiach, które im przedstawiono.

W pierwszej grupie badanych złodziej miał czapkę naciągnięta mocno na uszy i przebywał w pokoju tylko przez 12 sekund, dlatego jego zidentyfikowanie było wyjątkowo trudne. Kolejna grupa również widziała sprawcę w czapce, jednak tym razem odsłaniała ona włosy. W ostatniej i jednocześnie najłatwiejszej wersji, grupa studentów widziała złodzieja bez nakrycia głowy aż przez 20 sekund. Zgodnie z oczekiwaniami badaczy, okazało się, że im studenci mieli więcej wizualnych informacji o osobie, która ukradła kalkulator, tym większy ich procent trafnie go zidentyfikowało w serii zdjęć.

W drugiej fazie eksperymentu jeden z badaczy wcielił się w rolę prawnika i zadawał studentom pytania na temat dokonanych przez nich identyfikacji, a nowa grupa uczestników eksperymentu słuchała zeznań i oceniała ich wiarygodność. Jak się okazało, sędziowie przeceniali trafność wypowiedzi studentów i to przede wszystkim tych, którzy brali udział w wersji najtrudniejszej.

Zeznania świadków w praktyce

Niestety, pomimo tej wiedzy, podejrzani o popełnienie przestępstwa nadal są niesłusznie skazywani właśnie przez zeznania naocznych świadków. Jednym ze znanych przykładów jest historia Johna Wrighta, który dostał wyrok skazujący na 25 lat pozbawienia wolności za brutalny napad i gwałt. Ofiara na samym początku miała duże wątpliwości co do tego, czy mężczyzna przedstawiony na zdjęciu jest sprawcą. Dzień później, okazano jej Johna na żywo w grupie pięciu innych mężczyzn, których twarzy wcześniej nie widziała na fotografiach. Wtedy też bez wahania stwierdziła, że John Wright to osoba, która dopuściła się wspomnianego czynu karalnego. Dopiero po wielu latach analiza DNA wykazała, że to nie on był prawdziwym sprawcą, a inny mężczyzna, który przypadkiem znajdował się wśród ukazanych ofierze.

Innym przykładem jest Randall Adams, który spędził w więzieniu 12 lat tylko, dlatego że został zidentyfikowany przez świadków jako sprawca, mimo że inne okoliczności świadczyły na jego korzyść. Nie był dotychczas notowany za przestępstwa, miał stałą pracę i był jedynie autostopowiczem, który znalazł się w złym miejscu, o niewłaściwym czasie. Ponadto, na miejscu zdarzenia była osoba, która miała więcej powodów do tego, aby zamordować policjanta. Jednak to właśnie zeznania świadków wystarczyły do tego, aby skazać Randalla.

Świadkowie niekoniecznie celowo wprowadzają organy ścigania czy wymiar sprawiedliwości w błąd. Na ich zeznania ma wpływ wiele czynników, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych. Na przykład treść pytań zadawanych podczas przesłuchania, fałszywe wspomnienia traumatycznych wydarzeń, dostosowywanie wspomnień do naszych wyobrażeń o świecie, powstawanie fałszywych wspomnień jako efekt blaknięcia pamięci długotrwałej oraz rola transferu pamięciowego, który przyczynia się do tego, że osoby widziane jedne po drugich w krótkim odstępie czasu, mylone są ze sobą.

Jak przebiega proces pamięciowy?

Aby wiarygodnie zeznawać jako świadek, konieczne jest skuteczne zrealizowanie aż trzech faz procesu pamięciowego: zapamiętywania, przechowywania i przypominania zaobserwowanych zdarzeń. Zakłócenia występujące w chociaż jednej z tych faz mogą spowodować popełnienie błędów przez świadków.

Zapamiętywanie to proces, w którym docierają do nas informacje z otoczenia, często niespodziewane i złożone. Sporym utrudnieniem jest fakt, że naoczni świadkowie często bywają pod wpływem silnych emocji, strachu, czy też zdenerwowania, co negatywnie wpływa na ich zdolność zapamiętywania wszystkich szczegółów. Ponadto, nasze spostrzeganie jest uzależnione od naszych przewidywań i oczekiwań. Z tego właśnie powodu jesteśmy w stanie przyswoić jedynie część dostępnych informacji.

Kolejna faza – inaczej zwana pamięcią rekonstrukcyjną – polega na przechowywaniu informacji zaczerpniętych ze środowiska i zniekształceniu ich przez informacje uzyskane o zdarzeniu, którego było się świadkiem. Niestety, uzyskane przez nas informacje rzadko pozostają niezmienione w naszej pamięci. Po czasie obraz może blaknąć, zmieszać się z tym co zostało dopowiedziane, a w konsekwencji ludzie mogą błędnie przypominać sobie to, co widzieli. W ten sposób, działają na przykład pytania sugerujące, w odpowiedzi na które świadkowie często zeznają, że widzieli rzeczy, których w rzeczywistości nie było.

Przypominanie jest ostatnią fazą, podczas której przywołuje się informacje przechowywane w pamięci. Wtedy też odbywa się konfrontacja, podczas której należy odpowiedzieć na pytanie, czy któraś z przedstawionych osób była sprawcą przestępstwa. Bardzo często świadek wybiera osobę najbardziej podobną do sprawcy, nawet jeśli ta osoba w rzeczywistości wcale nim nie jest. Dlatego właśnie warto zadbać o to, aby wszystkie z przedstawionych osób były podobne do podejrzanego.

Przesłuchiwać czy nie?

Łatwo można, więc wysnuć wnioski, że pamięć świadków, nawet tych najbardziej przekonanych o swojej racji, jest zawodna. Istnieje bardzo dużo czynników, które mogą wpłynąć na to co zapamiętaliśmy, przez co nie odzwierciedla to w pełni tego co się w rzeczywistości wydarzyło. Jednak czy to oznacza, że zeznania świadków w ogóle nie powinny być brane pod uwagę przy wydawaniu wyroku? A może w myśl łacińskiej sentencji „testis unus testis nullus”, podejrzany nie powinien zostać skazany tylko na podstawie zeznań jednego świadka? Na te, niewątpliwie trudne pytania, nie ma niestety najlepszej odpowiedzi, bo gdyby była to już dawno przestałyby nas nurtować.

Sara Korzeniec, absolwentka Middlesex University i studentka prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, asystentka rzecznika patentowego

Udostępnij wpis
Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ