Opublikowano wyniki egzaminów zawodowych. W wielu miejscach powtarzał się ten sam schemat: sprawdzanie numerów egzaminacyjnych na pokwitowaniach odbioru prac i nerwowe szukanie na liście: jest! jest! jest! Nie ma – koniec świata, masakra, żal i łzy. Piszę dzisiaj z pozycji osoby, która zdała, ale która ma za sobą również porażki. Dla tych Czytelników Pokoju, z którymi nie znam się osobiście wyjaśnię: w 2001 roku zdałam powtórnie egzamin zawodowy komorniczy, dzisiaj cieszę się zdanym egzaminem zawodowym radcowskim. Też powtórnym.
Gloryfikuję własną miernotę? Chyba raczej nie. Chcę się podzielić tym, jak wygląda życie po „niezdaniu”. Pierwszego egzaminu nie zdałam, bo nie byłam przygotowana. Ale nie zmienia faktu, że bardzo długo nie mogłam tego przeboleć. Po fatalnych wynikach przesiedziałam nad kodeksami kolejne pół roku i w czerwcu 2001 zdobyłam upragniony wtedy wpis na listę asesorów. Czas nauki w „doliczonym czasie” dał mi także impuls do zastanowienia się, co chcę robić dalej i co sprawa mi radość i satysfakcję. Przemyślenia i decyzje odniosły skutek w postaci stypendiów zagranicznych i możliwości nauki w Polsce, USA, Niemczech, Izraelu.
16 lat później zdecydowałam się na powtórne przystąpienie do egzaminu zawodowego radcowskiego z tzw. „25” (tak, jestem już dobrze po 40 i nadal się uczę ;- ) ). Pierwsze podejście było nacechowane dość dużym optymizmem no i … nie zdałam. Czy i to był koniec świata? Nie. Miałam już za sobą kolejne studia podyplomowe, kurs mediatorski, bogaty wachlarz doświadczeń, więc wiedziałam, że kolejna próba może zakończyć się fiaskiem, a ja nadal mogę robić różne rzeczy. Tym razem solidnie pracowałam i faktycznie było tak, że moja rodzina widziała mnie najczęściej nad kolejną książką, albo gdy wychodziłam na kolejne zajęcia. Pracowałam, prowadziłam dom, przygotowywałam się do doktoratu. Miałam plany A, B, C, D (ok., plan B obejmował mycie okien w sobotę zaraz po egzaminie). Tym razem się udało.
Myślę, że tak naprawdę udało się nam wszystkim, którzy w tym roku przystąpiliśmy do egzaminów. Sprawdziliśmy siebie, wiemy też, co wymaga od nas dalszej pracy. Przystąpiliśmy do egzaminów trudniejszych, dłuższych, w zupełnie nowej rzeczywistości prawnej. Dla mnie zdający w 2016 są grupą wyjątkową. Wszyscy, bez wyjątku. Atmosfera w czasie egzaminu, i wcześniej na forach wzajemnej pomocy, grupach fejsbukowych, kursach przygotowawczych była świetna: Zdaliście test z koleżeństwa na 6.
Paradoksalnie, również organizatorzy egzaminów przeszli test: organizacji od strony technicznej, tworzenia nam w miarę spokojnych i stabilnych warunków do pracy. Oni też wiedzą, co im nie wyszło i wiedzą, co wymaga poprawki.
Na koniec chciałam Wam przypomnieć, Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, że macie wiele możliwości przed sobą. I nie, nie jest za późno. Na nic. Teraz wiecie więcej i następnym razem pójdzie dobrze. Czegokolwiek byście teraz nie zaczęli.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.