Instagram stanowi niewyczerpane źródło inspiracji i osobliwych doznań estetycznych, zwłaszcza w tematyce fitness, czy lifestyle. Zwłaszcza wtedy, gdy jeden z trenerów personalnych chwali się na swoim profilu metamorfozą „from zero to hero” podopiecznego i to dokonaną zaledwie w czasie trzech miesięcy.
Fani MCU wiedzą w jaki sposób Steven Rogers stał się Kapitanem Ameryką i odniosłem podobne wrażenie patrząc na zamieszczone tam zdjęcie. Screen wspomnianej transformacji przekazywaliśmy sobie z rąk do rąk ze znajomymi obeznanymi z treningami siłowymi. Dla każdego z nas, w tym dla koleżanki będącej jednocześnie lekarką medycyny i trenerką, było oczywiste, że nie ma cudów. Albo trenerowi miesiące pomyliły się z latami, albo podopieczny:
- jest przybyszem z planety Krypton,
- został poddany utajnionym eksperymentom wojskowym,
- ugryzł go zmutowany pająk etc. Tym złośliwym i nie do końca wesołym tezom towarzyszy konkluzja, że bohater metamorfozy zaopatrzył się w sterydy anaboliczne (popularnie zwane „koksem”) i poddał się przyspieszonemu kursowi pt. „jak zostać dzikiem w trzy miesiące”.
Kiedy blisko trzy lata temu zaczynałem przygodę ze sportami siłowymi, było dla mnie oczywiste, że czeka mnie powolny proces i nie ma drogi na skróty. Słowem: zero sterydów, nawet jeśli rezultaty nie będą widoczne od razu. Do czasu publikacji niniejszego felietonu nieszczególnie interesowałem się istotą, charakterem czy skutkami ubocznymi sterydów anabolicznych ( pomimo posiadanych uprawnień instruktora sportów siłowych). Możliwe: zakłócenia pracy układu krwionośnego, zmiany wątrobowe, wypadanie włosów, zaburzenia popędu seksualnego, zmiany w psychice, w tym zwiększona agresja – to jedynie wybrane z nich. Arnold Schwarzenegger przyznał w jednym z wywiadów, że w latach 70. stosowano sterydy na potęgę, ale wtedy nie do końca zdawano sobie sprawę z ich skutków ubocznych.
Obecnie, wiedza na temat niepożądanych efektów stosowania steroidów jest dostępna na wyciągnięcie ręki. Mimo to, nie sposób oprzeć się wrażeniu, część osób ćwiczących na siłowni rozstrzyga tzw. „dylemat Goldmana” (trawestując Hamleta: „koksować, czy nie?”) w najwygodniejszy dla najefektywniejszych rezultatów sposób. Efekty „drogi na skróty” również są powszechnie znane: wielu kulturystów kończy żywot przed ukończeniem 50 lat. Należy o tym głośno mówić. Polska uważana jest za „sterydowy raj”. W 2016 r. poznańskie CBŚ zlikwidowało w Bydgoszczy największą wtedy na świecie fabrykę podrabianych anabolików i leków, o szacowanej wartości towaru ca. 17 mln zł.
Instagram znacząco zniekształca obraz sportów siłowych. Pokazuje świat ludzi pięknych, umięśnionych, szczęśliwych.
Profilom osób uprawiających sporty siłowe towarzyszą przeważnie peany kultu pracy, samodyscypliny i wyrzeczeń. To jednak tylko część prawdy. Nie znalazłem żadnego przypadku autodenuncjacji użytkownika/użytkowniczki sterydów (tak, to dotyczy również Was, Drogie Panie). Pomimo tego, iż dla osoby obeznanej ze sportami siłowymi rozpoznanie „koksa” nie stanowi problemu.
Czy zatem warto szukać drogi na skróty na siłowni?
Moim zdaniem – nie. To jednak zawsze kwestia indywidualnego wyboru. Zdaję sobie jednak sprawę, że „w środowisku” przestrzeganie przed sterydami to biblijny głos wołającego na pustyni. Nie należy również przesadnie wierzyć w idylliczne obrazy, jakimi raczą nas liczni trenerzy personalni lub ich podopieczni. Zdrowy progres nie idzie w parze ze stosowaniem substancji wspomagających.
Zdecydowanie jednak, warto wstać zza biurka i znaleźć czas na (jakąkolwiek aktywność fizyczną).
Nie muszę, mam nadzieję, nikogo przekonywać do korzyści płynących z uprawiania sportu. Wiedza na ten temat również jest powszechnie dostępna. Wymówka w postaci braku czasu powinna być wzięta pod uwagę z perspektywy zaoszczędzonego na wizyty u lekarzy w przyszłości. Jak usłyszałem niedawno od jednego z nich: „nie słyszałem aby uprawianie sportu miało być mniej zdrowe od jego nieuprawiania”.
Na koniec osobista refleksja: startowałem z regularną aktywnością fizyczną 5 lat temu, z pułapu faceta ważącego 127 kg. Dziś, ok. „40 kg później”, mając za sobą kilka „efektów yo-yo” czuję się o niebo lepiej. Nie „katuję się”, ale zapewniam organizmowi ruch. W czasie pisania tego felietonu jest ciepły lipcowy, sobotni poranek. Za circa godzinę przekroczę próg siłowni (dziś tzw. „chest day”). Na myśl o wyzwolonych endorfinach i ostrym rapie lecącym z słuchawek lekki uśmiech pojawia się na twarzy. To będzie dobry dzień.
Łukasz Wydra, adwokat, dr nauk prawnych, posiada uprawnienia instruktora sportów siłowych
W artykule wykorzystano publikację M. Kusz, M. Wołoszyn „Sterydy: rodzaje, działanie oraz skutki uboczne stosowania”, źródło: gazeta.pl z 10.03.2022 r.,tekst dostępny na stronie: https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,28201897,sterydy-rodzaje-dzialanie-oraz-skutki-uboczne-stosowania.html, artykuł Z. Opolskiej „Co się dzieje na siłowniach? Sterydy niszczą polskich mężczyzn”, źródło: medonet z 12.09.2017 r., tekst dostępny na stronie: https://www.medonet.pl/zdrowie,czy-anaboliki-sa-bezpieczne-,artykul,1723701.html oraz informacje dostępne na kanale Better Health, afiliowanym przy Departamencie Zdrowia Rządu Prowincji Victoria w Australii, tekst dostępny na stronie: https://www.betterhealth.vic.gov.au/health/healthyliving/steroids.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.