Rząd, parlamentarzyści oraz spora część opinii publicznej z niemałym zdziwieniem przyjęła ostatnie decyzje środowiska adwokackiego w sprawie wszczęcia protestów, związanymi z rozmaitymi szykanami władzy wobec środowiska adwokackiego. Niektórzy prawnicy także z mieszanymi uczuciami przyjęli tego rodzaju inicjatywę władz adwokackich. Mówiono: dawniej tak nie bywało! Z tej przyczyny zapraszam do lektury, jak adwokaci polscy protestowali w XVIIIw.
Jak podaje pamiętnikarzy XVIII-wieczny Jędrzej Kitowicz w: „Opis obyczajów za panowania Augusta III” protesty adwokatów były częstym zjawiskiem w ówczesnej Polsce. Nie przeszkadzała temu okoliczność, że środowisko ówczesnych pełnomocników procesowych było bardzo podzielone. Ogólnie prawników w Polsce nazywano wtedy palestrą, która to nazwa oznaczała ogólnie stan prawniczy. Pośród palestry wyróżniano rejentów, zajmujących się wpisami do ksiąg publicznych i czyniących z nich wypisów, oraz patronów, czyli doradców i pełnomocników prawnych. Można więc powiedzieć współcześnie – adwokatów. Jednakże ówcześni adwokaci nie mieli jakiegoś specyficznego stroju urzędowego. Niemniej jednak patroni mieli silne poczucie odrębności zawodowej, wynikającej też z faktu, że ustawy (jak mawiano wtedy konstytucje) nadawały specjalną członkom palestry oraz zastrzegały tę profesję dla szlachty. Uregulowana była np. taryfa usług adwokackich. Adwokaci dzielili się, w zależności od sądu przed którym byli zarejestrowani, na palestrę grodzką (przy sądach grodzkich), ziemską (przy sądach ziemskich i najważniejszą trybunalską. Sąd Najwyższy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów nazywał się bowiem Trybunałem Koronnym – dla ziem Korony i Trybunałem Litewskim dla ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego. W Koronie Trybunał zbierał się w Lublinie i w Piotrkowie – z tej przyczyny nazwanym Piotrkowem Trybunalskim.
Jak wspomniałem, funkcja patronów była zastrzeżona dla szlachty, dla której szerokich rzesz zresztą zawód adwokata wydawał się kwintesencją służby dla społeczności szlacheckiej, a jednocześnie, jedyną godną szlachcica profesję. Pamiętać bowiem należy, że szlachta wykazywała ogromne przywiązanie do ideałów „republikanizmu”, wywodzonego ze starożytnego Rzymu. Niedościgłym wzorem był tu Cyceron. Arystokrata, polityk, niezłomny obrońca wartości republikańskich, a nade wszystko skuteczny adwokat. Słynny poeta XVIIw. Sarbiewski pisał wręcz, że tak jak Włoch jest urodzonym filozofem, Hiszpan teologiem, Francuz poetą, to Polak adwokatem.
Nic dziwnego, że patroni trybunalscy odczuwali ogromną dumę zawodową, uważali się za elitę polskiej adwokatury i wykazywali mocne poczucie solidarności grupowej. Okazji do jej wykazywania nie brakowało. Podobnie jak i obecnie, sędziowie niekiedy demonstrowali swoją wyższość nad adwokatami i nadużywali swoich uprawnień dyscyplinujących, używając nawet nieodpowiedniego słownictwa względem pełnomocników. Jak pisze Kitowicz, „nieraz palestra burzyła się przeciw samym deputatom (sędziom Trybunału) nie przychodząc na ratusz i nie chcąc stawać w sprawach, gdy który z mecenasów słowem uszczypliwym prezydenta Trybunału lub innego deputata został urażony”. Adwokaci bowiem krzywdę jednego poczytywali za krzywdę ogółu, a szczególnie młodzież adwokacka gotowa była mścić się obrazy stanu adwokackiego. Dochodziło wręcz do bójek do krwi, a nawet zabójstw, pomiędzy adwokatami i garnizonem, strzegącym Trybunału. Co ciekawe, pomimo, że prawo przewidywało karę śmierci za użycie broni w otoczeniu Trybunału, to jak pisze Kitowicz, to w tym wypadku wyjątkowo dalszego biegu sprawom nie nadawano. W takich sytuacjach nieraz Trybunał ustępował urażonym adwokatom i przepraszał ich. Następowała wtedy zgoda, która trwała, dopóki nie pojawił się powód do kolejnej demonstracji.
Jak widać, ponadczasowa jest chęć naruszania godności Adwokatury i przysługujących jej praw przez przedstawicieli władzy. Tego rodzaju akcje wymagają z pewnością stanowczego przeciwdziałania adwokatów. Nie zachęcam bynajmniej do naśladowania XVIII-wiecznych adwokatów i wszczynania krwawych burd i zabójstw w obronie honoru adwokatury. Mamy obecnie inne czasy – gdzie swoje racje można wykazywać w inny sposób. Warto jednak pamiętać, że koniec końców każda władza najlepiej rozumie argumenty siły, a nie siłę argumentów. Szczególnie, jeżeli władza głucha jest na racjonalne argumenty, a adwokaci w czasie rozmów z władzą czują się tak, jakby przysłowiowo śpiewali przed głuchymi.
Sukces naszych XVIII-wiecznych protoplastów w dyskursie z władzą kusi – pamiętajmy jednak, że wynikał on nie tyle z ich brutalności, co raczej z determinacji i wewnętrznej zwartości środowiska adwokackiego. Obecna zaś władza zręcznie rozgrywa pomiędzy adwokatami, a radcami prawnymi. A i samym adwokatom daleko do monolitycznej jedności w myśleniu i działaniu. Do czasu kiedy nie będziemy prezentować wobec władzy jednolitego frontu, nadal będziemy musieli znosić szykany przedstawicieli władzy wiedzących, że oprócz łzawych skarg Adwokatury nie stać na konkretne posunięcia w obronie swoich praw.
adwokat Andrzej Nogal
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.