Rozpalam fajkę i wspominam kiedy byłem małym chłopcem. Chodząc często w odwiedziny do rodziny czy znajomych, pytano mnie, na jakie studia się wybieram i kim chciałbym być. Prawnicze, adwokatem – odpowiadałem. Spotykałem się wówczas z potrząsaniem głową i komentarzami: „chłopczyku, jeden adwokat to mnie tak oszukał… i jeszcze przegrał sprawę”. Najczęściej stawiano adwokatów w szeregu z oszustami. Wówczas się nad tym nie zastanawiałem. Perspektywa wykonywania zawodu adwokata była równie odległa, co abstrakcyjna.
Patrząc na te reakcje, często prostych ludzi, którzy być może nie rozumieli tego, co działo się na sali sądowej, zastanawiam się, czy tamci adwokaci kierowali się faktycznie zasadami etyki adwokackiej? Paradoksalne jest to, że z jednej strony adwokatura w społeczeństwie uchodzi za prestiżowe środowisko, zaś z drugiej strony na pojedynczych adwokatach ludzie, których spotykałem wydawali bardzo nieprzychylny osąd. Pamiętać należy, że czasem byli to jedyni adwokaci, jakich spotkali w życiu. A więc złe wrażenie pozostawało na zawsze.
Etyka zawodu adwokata, z jej surowością, a jednocześnie prostotą winna być tym, co wyróżnia każdego wykonującego ten zawód zaufania publicznego. Cliché.
Czy tak jest naprawdę? Poruszam się i jestem w świecie adwokackim już trzeci rok. Niestety, refleksja, jaka mnie nachodzi zbliżona jest do tych, które słyszałem od prostych ludzi. Wszyscy, w tym i ja, mają etykę na ustach, lecz nie w sercu. Dotyczy to tak samo adwokatów młodych, jak i starszych.
A przecież jesteśmy oceniani nieustannie i pod każdym względem. Nie tylko w sądzie, ale i w pracy, w domu, w sklepie. Wskazuje na to § 4 Zbioru Zasad Etyki Adwokackiej i Godności Zawodu in fine. Wynika z niego, że adwokatem, a więc strażnikiem norm etycznych i godności zawodu jest się zawsze i wszędzie. Jak niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę.
Za Antonim Liebertem można powtórzyć, że „uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”. Wybierać między naruszeniem zasad etyki a własną korzyścią, godnością zawodu a bylejakością. Zwłaszcza obecnie, gdy co roku kolejni adwokaci przystępują do wykonywania zawodu, konkurując ze sobą w realiach wolnorynkowych. Jakże nieżyciowo wybrzmiewa w warunkach „dzikiego kapitalizmu” § 44 ZEA. Kto się nad tym zastanawia?
Jeśli adwokatura została powołana do strzeżenia wolności i praw obywatelskich, to jej członkowie sami najpierw powinni być wolni. Wolność tę, w sensie moralnym i etycznym, zapewnia właśnie przestrzeganie ZEA. Jeśli adwokatura chce być postrzegana jako jeden z filarów praworządności, musi zaczynać nieustannie od siebie. Gdyż „jeśli sól straci smak, czymże ją posolić? Na nic się nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. (Mt, 5, 12-13).
We wszystkich naszych sprawach, zarówno tych „bliżej ludzi”, jak i tych dalszych powinna wybrzmiewać nieco chyba zapomniana, a złota myśl francuskiego adwokata Maurice’a Garçona: „Wykonywania zawodu nigdy nie da się oddzielić od poszukiwania rozwiązań o charakterze moralnym. Bez nich adwokat prowadziłby tylko kramik z interesami”.
apl. adw. Konrad Wozikowski
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.