Czy tolerancja to tylko ładne słowo?
Mam osobiście taką przypadłość, że często tytułuję swoje teksty pytaniem, na które każdy – indywidualnie, po jego analizie i odpowiednim namyśle – może odpowiedzieć. Mam taką przypadłość również, że jestem zbyt empatyczna i zbyt wiele myślę, a w tym przypadku – o tolerancji.
Jak niemalże każdy, spędzając godziny w Internecie, na portalach społecznościowych jestem w stanie wiele zaobserwować. Zachowania poszczególnych osób, ich tendencje, wyświechtane frazesy, a czasem prawdziwie soczysty hejt. Czymże jest on spowodowany? Na to pytanie także chciałabym potrafić sobie odpowiedzieć.
Wydaje mi się, że niektórzy żyją po to, aby hejtować. Na przekór większości, dla świętości swoich zasad – po prostu deptać, gnieść i tłamsić cudze opinie, zdania i racje. Po to, by czuć się lepszym, bardziej wartościowym? Po to, by coś sobie udowodnić? Może też dlatego, że zawsze najłatwiej jest osądzić i zaprzeczyć, między innymi z powodu braku własnego zdania i na zasadzie ‘bo to mi się nie podoba’. Może też dlatego, że leczenie własnych kompleksów przyjmuje formę hejtu.
Czym w ogóle jest tolerancja? Posłużmy się słownikiem języka polskiego. Otóż, według niego, tolerancja to „poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych”, jak również „zdolność żywego organizmu do znoszenia bez szkody dla niego niektórych bodźców chemicznych”, fizycznych i biologicznych”. Jak to wygląda w praktyce? Niestety marnie, drodzy Państwo.
Jedyne co mi pozostaje stwierdzić to to, iż tolerancja jest nadużywanym, wygodnym słowem, poddawanym zbyt swobodnej interpretacji. Uczono mnie, że istniejemy w świecie, w którym szanuje się godność ludzką i różnorodność kulturową. Niestety, wiele wskazuje na to, że te słowa nie znajdują odzwierciedlenia w funkcjonującym obecnie społeczeństwie, gdzie o wiele łatwiej jest kogoś – nawet wirtualnie – zniszczyć.
Chciałam tym tekstem odpowiedzieć na zadane na wstępie pytanie, niemniej jednak, w trakcie pisania, pojawiło się wiele innych, a w tym naczelne: po co nam to wszystko?
Nie twierdzę, że musimy się we wszystkim zgadzać, ale z drugiej strony – czy te podziały nie są tworzone na siłę? Po co nam to wszystko? Czy nie łatwiej się szanować, akceptować, albo – co najwyżej- tolerować?
Tolerancja jest niezbędna, nie tylko w słowniku. Nauczmy się ze sobą nie zgadzać godnie, nauczmy się dyskutować merytorycznie, znieśmy bariery, które są sztuczne, współpracujmy – ku wspólnemu dobru, które może być wynikiem ciężko wypracowanego kompromisu.
Pamiętajmy, że brak tolerancji łatwo pomylić z narastającą agresją. I wspólnie oszczędźmy sobie tego.
Karolina Robak, doktorantka i członek Redakcji Pokoju Adwokackiego
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.