Prawnicy powinni szanować sami siebie, popierać wzajemnie swoje postulaty i umacniać zaufanie społeczeństwa do wszystkich zawodów prawniczych. Na razie zaś poszczególne grupy i zawody prawnicze pozwalają władzy dowolnie rozgrywać niesnaski między sobą, wykorzystując ciemniejsze strony natury ludzkiej. Natury, która każe przyglądać się nieszczęściom innych ze skrywaną satysfakcją, zapominając o mądrej maksymie „Hodie mihi, cras tibi” (Co dziś mnie, jutro tobie).
W ubiegłym tygodniu odbyła się pod Trybunałem Konstytucyjnym demonstracja w obronie Trybunału Konstytucyjnego, którego pozycję coraz jawniej zawłaszcza rządząca opcja polityczna. Zarówno ogólne media, jak i branżowe wiele mówiły o zbliżającej się rozprawie, potencjalnym niebezpieczeństwie dla liberalnej demokracji i o roli niezależnego Trybunału Konstytucyjnego w obronie konstytucyjnych praw obywateli. Wzywano na demonstrację w obronie Trybunału.
Wydawałoby się, że na tego rodzaju wezwania spontanicznie powinni udział przynajmniej członkowie wiodących zawodów prawniczych: sędziowie, adwokaci, prokuratorzy, notariusze, radcy prawni, komornicy, doradcy podatkowi, rzecznicy patentowi i prawnicy-pracownicy naukowi licznych krajowych wydziałów prawa. Że nie wspomnę o licznych organizacjach pozarządowych zajmujących się doradztwem prawnym, które także zrzeszają wielu prawników. Łącznie, to rzesza niemała, bo około osiemdziesięciotysięczna, nie licząc pracowników obsługi i członków rodzin.
Tymczasem, pod siedzibę Trybunału przyszło kilkadziesiąt osób, a pośród nich – większość raczej z racji powiązań politycznych, a nie aktywności prawników, broniących Trybunału, jako ostoi praw i wolności.
Słowem, świat prawniczy w swoje masie demonstrację zlekceważył, albo nie doceniając wagi zagrożenia dla TK, albo też raczej uznając zawirowania wokół Trybunału za problem członków samego Trybunału, a nie szerokich rzesz prawników.
Tego typu reakcja środowiska prawniczego każe zadać pytanie o przyczynę.
W mojej ocenie w ciągu ostatnich 10 lat władzy publicznej i mediom udało się skutecznie zantagonizować poszczególne zawody prawnicze, które zamiast postrzegać inne zawody jako zasługujących na zaufanie współuczestników w szeroko pojętym wymiarze sprawiedliwości, coraz częściej patrzą na nie pod kątem bądź zawłaszczania aktywności zawodowej, bądź podejrzanych przedstawicieli szemranych sfer interesów. Przypomnę tu tylko rozpychanie się radców prawnych kosztem adwokatów, czy też plany adwokacko-radcowskie przejęcia niektórych uprawnień notariuszy – typowe wchodzenie w szkodę sąsiadowi, które zysku przynosi niewiele, ale rodzi trwałą wrogość pokrzywdzonych. Z kolei wśród sędziów nierzadkie jest myślenie, że adwokat to bogaty naciągacz, który jeszcze chciałby wzbogacić się na Skarbie Państwa na urzędówkach. W takim razie dawajmy im tylko tyle, albo i mniej, o ile musimy, a także domagajmy się nakładania na adwokata nowych ciężarów (wcale nie rzadkie są przypadki, że ten sam sędzia, który nigdy nie podniesie kilkusetzłotowej stawki minimalnej za obronę z urzędu, pod byle pozorem nałoży na adwokata kilkutysięczną karę porządkową. Inny zaś będzie domagał się szacunku od adwokata dla siebie, nie okazując go ani stronom, ani pełnomocnikom). Niestety, zły przykład idzie z góry. Ani sędziowie Sądu Najwyższego, ani Naczelnego Sądu Administracyjnego nie dają niekiedy przykładu niższym sądom szacunku względem adwokatów. Za cały wywód niech starczy przypomnienie tu jednego z sędziów NSA, który domagał się na posiedzeniu komisji sejmowej prawa dla sądów administracyjnych do przyznawania niższych kosztów adwokackich z urzędu, niż minimalne. Niedawno zaś Trybunał Konstytucyjny orzekł, że adwokatowi z urzędu nie należy się pełna rekompensata finansowa za sprawy z urzędu, gdyż jest to zawód zaufania publicznego – a zatem misja, której beneficjenci, a może raczej ofiary, powinny współfinansować koszty obron z urzędu. Wcześniej zaś TK orzekł, że pozbawienie sędziów i prokuratorów sądów powszechnych podwyżek jest całkowicie uzasadnione.
Jak w tej sytuacji dziwić się, że w obronie praw i pozycji TK nie przybyła szersza grupa prawników, a bardzo wielu ze skrywaną satysfakcją przygląda się jego problemom? Myśląc przy tym zapewne, że może nowy komplet sędziów trybunalskich da im to, czego nie chciał dać obecny. Złudne to myślenie, oparte nie na przesłankach racjonalnych, tylko na życzeniowym braniu marzeń za rzeczywistość. Z całą pewnością obecna ekipa nie poprzestanie na odzyskaniu Trybunału, a sukces jedynie uskrzydli w „reformowaniu”, czytaj – rozkułaczaniu kolejnych grup prawników. Adwokatom co prawda nie bardzo jest co już zabierać, ale czy np. chciwe oko ministra finansów nie spocznie na sędziowskim stanie spoczynku? Ileż tu można zaoszczędzić, ale i samo podniesienie tej kwestii pewnie sprawi, że środowisko sędziowsko-prokuratorskie mniej będzie oporne wobec innych pomysłów „reformatorskich” obecnej opcji, które zdecydowanie nie będą zmierzać w kierunku poszerzania liberalnych wolności i ochrony praw opozycji stającej przed wymiarem sprawiedliwości.
Takie oto owoce przynosi wieloletnia polityka “dziel i rządź”, uprawiana przez kolejne ekipy rządzące wobec środowiska prawniczego. Czas jednak zakończyć z przyzwoleniem na tego typu praktyki. Nie dajmy się dłużej wykorzystywać politykom w rozgrywaniu ich partykularnych interesików, na których tracimy nie tylko my wszyscy, ale i ogół społeczeństwa. Truizmem jest bowiem stwierdzenie, że państwo prawa gwarantuje poszanowanie praw przede wszystkim prostym członkom społeczeństwa, bo ci bogaci i wpływowi w każdym czasie sobie poradzą.
Gwarantami zaś prawidłowego funkcjonowania państwa prawa są jednak nie tylko sędziowie i prokuratorzy, ale także pozostali członkowie prawniczych zawodów zaufania publicznego. Uznając wiodącą rolą sędziów powinniśmy jasno domagać się od nich partnerstwa oraz szacunku tak dla innych samorządów prawniczych, jak i ich poszczególnych członków. Sędziowie powinni w końcu uznać, że nie tylko sędziowie i prokuratorzy współtworzą wymiar sprawiedliwości, ale też, że bez poparcia innych zawodów prawniczych będą bezbronną ofiarą zdeterminowanej polityki bieżącej opcji politycznej. Wydaje się, że tylko jednolity front prawników jest w stanie powstrzymać tak potężnego przeciwnika. Czas więc zakończyć nasze wewnętrzne wojenki, zaprzestać wzajemnego podgryzania się, czy też czyhania na okazję, aby dokuczyć innym grupom prawników na łamach ogólnodostępnych mediów, czy grup społecznościowych.
W sumie, wszyscy siedzimy na tej samej gałęzi. Nie podcinajmy jej. Zaufanie społeczne do prawników łatwo jest zniszczyć, trudno odbudować.
Adwokat Andrzej Nogal
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.