Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, w najbliższy wtorek 30 czerwca odbędzie się protest warszawskich adwokatów. Forma – przemarsz w togach spod budynku Ministerstwa Sprawiedliwości pod siedzibę Prezesa Rady Ministrów, a zatem – niewiele ponad pół kilometrowy spacer, który nie powinien zająć więcej niż 10 minut. Nie wezmę w nim jednak udziału, a przyczyną po temu nie będzie bynajmniej kolizja terminów.
Toga adwokacka jest dla mnie symbolem środowiska, które nieodzownie kojarzy mi się z takimi pojęciami jak tradycja i historia, a zakładając togę staję się ich częścią. Historia adwokatury nie pamięta zaś protestów w formie marszy ulicznych, a tradycja (i rzecz jasna stosowne rozporządzenie), nakazuje przyodziewać togę jedynie w miejscu po temu przeznaczonym, tj. na rozprawie sądowej.
O ile jedyne znane mi dotychczas odstępstwo od tej zasady, a zatem czuwanie przy trumnie adwokata lub pochód w kondukcie żałobnym nie wydają się być niestosowne – przeciwnie stanowią wyraz szacunku okazanego Koledze, o tyle – przemarsz w todze ulicą, ponad wszelką wątpliwość zdaje się wymykać poza granice tego, co zrobić wypada, a czego na pewno nie. Tym bardziej, że ów przemarsz dotyczyć miałby pieniędzy.
Owszem, w przyszłości chętnie zaprotestuję (choć nie w todze na ulicy), przeciwko temu, co zależy od wpływów zewnętrznych, a zatem – wysokości opłat sądowych, które po wielokroć stanowią dla Polaków realną barierę dostępu do sądu, nieroztropnemu, podporządkowanemu polityce, stanowieniu prawa, ingerowaniu ustawodawcy w samorządność zawodów zaufania publicznego, systematycznemu i krótkowzrocznemu otwieraniu dostępu do zawodów prawniczych, które co do zasady słuszne, to dając młodym ludziom nadzieję na spełnienie marzeń, w praktyce okazuje się często drogą do nikąd. Bo samo li tylko zdobycie tytułu zawodowego adwokata, bez wcześniejszego patronatu i rzetelnej praktyki, nie daje gwarancji godnego życia.
Dziś jednak, protestuję przeciwko czemuś zgoła odmiennemu, co doprowadzić może do takich samych skutków jak zakusy ustawodawcy – a zatem do całkowitego zmarginalizowania adwokatów w debacie publicznej.
Protestuję przeciwko braku koleżeństwa pośród adwokatów, przeciwko niczym nieograniczonym i niegrzecznym wypowiedziom kolegów na forach internetowych, przeciwko szczuciu jednym wobec drugich, przeciwko atakom personalnym i zmasowanej krytyce autora, a nie głoszonych przez niego poglądów, przeciwko wzajemnemu straszeniu się kolegów postępowaniami dyscyplinarnymi, przeciwko ujawnianiu korespondencji i wrzucaniu jej w internetowy obieg. Protestuję także przeciwko realizowaniu personalnych celów pod płaszczykiem działania w imię dobra ogółu adwokatów, przeciwko odwracaniu uwagi od wysokich diet samorządowych, których środowisko nie akceptuje, organizacji protestów, których ani postulaty nie zostały dostatecznie opracowane, ani nie wynika z nich nic ponad to, że chcemy podwyżek. Protestuję przeciwko temu, że nie potrafimy rozmawiać szanując odmienność poglądów.
Orężem adwokata jest słowo, a formą w jakiej należałoby robić z niej użytek jest rozmowa.
Rozmowy adwokatów ze społeczeństwem, władzą ustawodawczą i wykonawczą będą zaś skuteczne jedynie wtedy, gdy samorząd adwokacki będzie cieszył się estymą i poważaniem.
Nie osiągniemy tego celu, nie okazując szacunku sobie nawzajem oraz tradycji, która jest naszym udziałem.
adwokat Joanna Parafianowicz
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.