Przez żołądek do serca, adw. Joanna Parafianowicz

Przyrządzanie domowych obiadów to ogromna sztuka i wyzwanie w kuchni, w której liczy się przede wszystkim dobry smak, uzyskany w niedługim czasie i bez większego nakładu pracy. Nierzadko chcemy  zaskakiwać najbliższych ciekawymi pomysłami kulinarnymi, a sen z powiek spędza nam odwieczne pytanie „co dziś na obiad?„.  Postanowiliśmy więc poszukać rozwiązania i stworzyliśmy „Mój przepis na…”

Tymi słowami mógłby się zacząć blogerski wpis na temat soczystego kurczaka, spaghetti bolognese, pysznego gyrosa, żeberek, czy soczystej karkówki, ale przy niewielkim nakładzie pracy, z doprawdy symbolicznymi zmianami możemy stworzyć doskonały przepis na to, jak w krótkim czasie zniszczyć wymiar sprawiedliwości – z dobrymi, rzecz jasna intencjami, szybko i z zaskoczenia.

Przecież, wprowadzenie nowego ustroju państwa to ogromna sztuka i wyzwanie w parlamencie, gdzie liczy się przede wszystkim dobry pomysł, uzyskany w niedługim czasie i bez większego nakładu pracy. Nierzadko chcemy zaskakiwać wyborców ciekawymi rozwiązaniami ustawodawczymi, a sen z powiek spędza nam odwieczne pytanie „co dziś na zlikwidujemy?”.

Łakomym kąskiem był Trybunał Konstytucyjny i służba cywilna. Ślinka ciekła na myśl o zmianach w ustawie o prokuraturze i kpk pozwalających na niemal całkiem swobodne inwigilowanie obywateli, ale prawdziwym rarytasem okazał się być promocyjny dwupak – Sąd Najwyższy i Krajowa Rada Sądownictwa. Nie od dziś przecież wiadomo, że dobrze znane składniki zyskać mogą nowy wymiar, jeśli odpowiednio je doprawimy – czy to bardziej gromkim wpływem egzekutywy, czy mniejszym – przedstawicieli sądownictwa. Grunt, aby na koniec dnia uzyskać niezapomniany przez lata smak i aromat. Aromat władzy – rzecz jasna – bo jej potrzeba rośnie w miarę jedzenia.

Dobry posiłek nie byłby godzien tej nazwy, gdyby zabrakło deseru. Przekupki na bazarku od dłuższego czasu mówią, że nic tak dobrze nie nadaje się do schrupania, jak Adwokatura – niegdyś nieco trudna w obróbce i ciężkostrawna, a dziś w swej bierności niemal podająca się kucharzowi na tacy.

Doświadczony szef kuchni zrobi wszystko aby zadowolić swego odbiorcę, to tu to tam zwanego suwerenem.  Cokolwiek weźmie do ręki, jakkolwiek tego nie przyrządzi, dwoi się przecież i troi aby było smacznie, a wszyscy byli najedzeni na dłuższy czas.

Gdy jednak język zacznie piec, a potrawy przybiorą cierpki, kwaskowaty smak, charakterystyczny cyjankowi, może być za późno, aby krzyknąć – czy jest na sali lekarz, który tak jak adwokat i ksiądz jest zawsze tam, gdy nie ma już nikogo innego, kto pomoże i poda rękę.

Jestem przekonana, jak pisał Jose Saramago w powieści Miasto ślepców, że nie ma większej różnicy między podaniem pomocnej dłoni ślepemu kierowcy i skradzeniem mu samochodu, a opieką nad zasuszoną, trzęsącą się staruszką w nadziei na spadek. W tych samych zaś kategoriach oceniać należy walec, który pod pozorem porządkowania, przejeżdża na naszych oczach przez wymiar sprawiedliwości – pozostając przy narracji tego tekstu – przez żołądek do serca, którym są podstawy demokracji.

 

Adwokat Joanna Parafianowicz

 

Udostępnij wpis
Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Brak komentarzy

ZOSTAW KOMENTARZ