– Proszę pana – perorował Ptasiński – znajdujące się tutaj pismo procesowe, zwane pozwem, zawiera szereg błędów formalnych, merytorycznych, logicznych, stylistycznych, estetycznych, a nadto wprost epatuje schoppenhauerowską erystyką, której nadużycie jednoznacznie wskazuje na brak racji po stronie autora tego pisma. Smuci mnie, z solidarności zawodowej, że pismo to sporządził kolega z mojego samorządu, jednakże ten smutek przykryty jest radością z tego, że odniesie pan w tej sprawie miażdżące zwycięstwo. A ochrona pana interesów dalece przeważa nad solidarnością zawodową, jak jasno stwierdza kodeks etyki.
Marek Nowakowski wpatrywał się w mecenasa z nabożnym zdumieniem – Czyli mogę być spokojny, panie mecenasie? Bo to chyba jest jakiś problem, że faktycznie nie zapłaciłem za te buty. Nie miałem wtedy pieniędzy, a te buty na reklamie tak fajnie wyglądały i była mowa, że płatność tydzień po dostawie.
– Ależ oczywiście, że może Pan być spokojny – zapewnił mecenas Ptasiński – Już z tego co Pan mówi, wynika, że umowa była nieważna, albowiem wykorzystano Pana przymusowe położenie polegające na braku obuwia.
– Ale ja przecież miałem wtedy buty w domu – zdziwił się Nowakowski.
– Ale nie te! – zakrzyknął Ptasiński – Podstępnie wzbudzono w panu potrzebę ich posiadania, wykorzystując przymusowe położenie. To już dwie przesłanki nieważności umowy! A proszę zwrócić uwagę, że jeszcze nie zacząłem wykorzystywać sztuczek procesowych. To zaiste szczęśliwy dla pana dzień, że trafił pan do mojej kancelarii. Bo ja nie przegrywam! Widzimy się jutro pod salą.
Noc minęła spokojnie. Wprawdzie Nowakowskiemu śniło się, że sportowe buty namawiały go do zrobienia przelewu na Wyspy Owcze, gdzie odziedziczył fabrykę kozaków, lecz uznał to za dobry omen.
Rozprawa zaczęła się punktualnie. Sędzia, tuż po rozpoczęciu, dość długo wpatrywał się w Ptasińskiego i Nowakowskiego, aż ten ostatni zaczął się nerwowo kręcić na krześle.
– Czy mogę w czymś pomóc, Wysoki Sądzie? – zagaił uprzejmie Ptasiński.
– Nie, nie – odpowiedział sędzia Ciszewski – stwierdzam tylko, że pan mecenas musiał dość dawno temu pozować do zdjęcia, które pan mecenas złożył wczoraj z wnioskiem o udzielenie elektronicznego dostępu do sprawy. Sąd informuje jednocześnie, że tego rodzaju wniosek może pan mecenas złożyć za pośrednictwem portalu i jest to jedyna właściwa droga.
– Ale nie przedłużajmy…
– Kto tu niby przedłuża? – mruknął pod nosem Nowakowski, zachwycony sprawnością działania swego pełnomocnika.
Sędzia zerknął na niego i po odnotowaniu obecnych i pouczeniu o nagrywaniu, przeszedł do sedna.
– Strona pozwana nie złożyła odpowiedzi na pozew, lecz sąd o to nie wzywał. Panie Mecenasie proszę o przedstawienie stanowiska strony pozwanej.
– Wnoszę o oddalenie powództwa i zasądzenie zwrotu kosztów – zaczął Ptasiński – Umowa, na którą powołuje się powód, który zapewne powodowany wstydem nie stawił się dzisiaj, jest oczywiście nieważna. Została zawarta z wyzyskaniem przymusowego położenia mojego klienta, podstępnie i po wprowadzeniu go w błąd. Poza tym, chciałbym zwrócić uwagę Wysokiego Sądu, że powód nie udowodnił zasadności swego żądania, w szczególności brak dowodu nieotrzymania zapłaty.
– Ale powód zawarł w pozwie oświadczenie, że nie otrzymał wynagrodzenia, panie mecenasie – odpowiedział sędzia.
– Takie oświadczenie nie jest dowodem, Wysoki Sądzie. Zgodnie z orzecznictwem, doktryną i wszystkimi podręcznikami do postępowania cywilnego jest to tylko oświadczenie strony. A przecież nie można domagać się od pozwanego, aby on udowadniał, że nie zapłacił. Już starożytni Rzymianie wiedzieli, że ei incumbit probatio, qui dicit, non qui negat, więc to nie mój klient musi udowadniać brak zapłaty. Brak wykazania tego elementu musi skutkować oddaleniem powództwa i zasądzeniem kosztów – uśmiechnął się przebiegle.
– Panie Mecenasie – sędzia uśmiechnął się tak, że Nowakowski poczuł zimny pot, choć sam nie wiedział dlaczego – w tej niezwykle trafnej paremii, którą pan przytoczył znajduje się czasownik nego, negare. Pamięta pan może co on oznacza?
– Chwilowo nie mogę sobie przypomnieć, wysoki sądzie.
– On oznacza “negować”. A zatem – wedle przytoczonej przez pana paremii – jeśli się czemuś zaprzecza, to nie udowadnia się tego. Jak bowiem dowieść tego, że coś się nie stało?
– Udowadniając przeciwne, wysokie sądzie.
– Otóż to, mecenasie i zaraz wyjaśnimy tę kwestię. Panie Nowakowski, proszę wstać. Czy pan zapłacił za otrzymane buty?
Ptasiński władczym gestem powstrzymał klienta, przed wypowiedzeniem pierwszego słowa – Ale ja bardzo proszę wysoki sąd, aby się zwracać do mnie, a nie do mojego klienta.
Sędzia Ciszewski westchnął głęboko – Wróżę panu wielką sławę, mecenasie. A teraz jeśli pan pozwoli, sąd skupi się na zastosowaniu w praktyce art. 212 kpc. Panie Nowakowski, to jak to było z tą płatnością?
– Chyba nam nie poszło za dobrze, prawda mecenasie? – zagaił Nowakowski kilkanaście minut później.
– No, niestety przegrał pan – powiedział smutno Ptasiński – Takie jest życie, czasem się przegrywa.
– Ja sam? – zdziwił się Nowakowski – Chyba my przegraliśmy.
– Nie, proszę pana – sprostował Ptasiński – Mówiłem panu wczoraj, ja nie przegrywam.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.