Przeciętny polski tata ma około 31 lat. Jeśli mieszka na wsi, zwykle jest trochę młodszy. Czy jest żonaty? Niekoniecznie – w przeciągu 10 lat odsetek ojców, których dziecko urodziło się bez zawarcia przez rodziców związku małżeńskiego, wzrósł aż o 8 punktów procentowych (w roku 2001 wynosił 13 proc., zaś w roku 2011 – już 21 proc.). Ujmując rzecz nieco bardziej obrazowo: 1/5 ojców nie pozostaje w związku formalnym z matką swojego dziecka. Czy z perspektywy dziecka to istotne? Być może. Tym co wątpliwości nie budzi, to fakt, iż prawie co trzecie dziecko w Polsce wychowuje się bez ojca.
Jakie są tego przyczyny? Niedojrzałość mężczyzn, skupienie na karierze, brak potrzeby posiadania rodziny? W niektórych przypadkach – z pewnością. W wielu innych zaś – nie jest to rezultat ich złej woli lub emocjonalnego infantylizmu, lecz owoc zjawiska, które niemal każdy z nas widział w swoim bliższym lub dalszym otoczeniu, a prawnicy praktykujący w obszarze prawa rodzinnego, borykają się z nim w obrębie sali sądowej na ci dzień.
W torii, alienacja rodzicielska, bo o niej mowa, to według amerykańskiego psychiatry sądowego – dr Douglasa Darnalla zespół świadomych lub nieświadomych zachowań prowadzących do powstawania zaburzeń w relacji pomiędzy dzieckiem, a drugim rodzicem na skutek niewłaściwych postaw jednego lub obojga głównych opiekunów, najbliższego otoczenia dziecka i funkcjonowania prawa rodzinnego i jego instytucji, w sytuacji rozejścia się rodziców. To także zjawisko, do którego dochodzi przy milczącej aprobacie lub aktywnym wsparciu – członków rodzin (zgadzających się na taki stan rzeczy), sędziów i kuratorów (nie dostrzegających problemu), psychologów (sporządzających niemal identyczne opinie z badania rodziny) i prawników (perfekcyjnie niekiedy podsycających złe emocje między stronami).
W praktyce, chodzi o odwoływanie spotkań z dzieckiem na ostatnią chwilę, nagłe „choroby” uniemożliwiające wyjście z domu, blokowanie wspólnych wyjazdów, kwestionowanie umiejętności wychowawczych ojca, który choć niegdyś dziecko mył, karmił i usypiał, to po rozstaniu z matką, w jej ocenie, miałby nie wiedzieć nic o tym, jak zajmować się dzieckiem. Wyciszanie dzwonka, blokowanie telefonów, nieodczytywanie sms’ów kierowanych do dziecka, włączanie poczty głosowej lub stały sygnał zajętości. Poddawanie w wątpliwość dobrych intencji ojca, żarty z niego lub jego rodziny i pytania o to, kogo dziecko kocha bardziej, mamusię czy tatusia, to stałe elementy repertuaru, w którym główną rolę gra matka, zwykle nie mogąca pogodzić się z odejściem partnera i grająca dzieckiem, manipulująca jego strachem i lękami oraz indukująca dziecku negatywne postawy, emocje i przekonania na temat ojca.
Obecnie, w sytuacji rozwodu władza rodzicielska jest przyznawana 4,4 % mężczyzn. Jest to odsetek tak niewielki, że sam fakt, iż liczba ta wzrosła na przestrzeni kilku lat z 3,5% cieszy nie dość. Choć sytuacja niewątpliwie się zmienia, bowiem coraz więcej ojców nie składa broni ubiegając się o sprawowanie opieki nad dziećmi przyznać należy, że dla wielu osób pojęcie „rodzicielstwa” nadal równoważne jest „macierzyństwu” i choć „kobiety czasami bywają matkami, (…) tylko tutaj [w Polsce] stawia im się za to pomniki” (Tato, Maciej Ślesicki, 1995 r.).
Felieton ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie w dniu 27 marca 2018 r.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.