W lokalu wyborczym:
– Dobrze zaznaczyłem?
– Tak, Tato krzyżyk jest tam, gdzie chciałeś.
– Ale Ty sprawdź, bo sprawa jest ważna, a nie chciałbym się pomylić.
– Ale Tato, no już Tatuś sprawdzał pięć razy, a ja dziesięć i krzyżyk na pewno jest tam, gdzie Tatuś go chciał postawić.
– To ja może jeszcze raz przeczytam program wyborczy mojej kandydatki…
– Ale Tatuś od miesiąca czyta programy wyborcze!
– Bo wy, młodzi, to tak wszystko chcielibyście od razu, a to jest ważna sprawa, wymaga przemyślanej decyzji, a do przemyślenia trzeba czasu.
Przy urnie wyborczej:
– Kasiu, Ty to jeszcze raz sprawdź, bo jeśli się pomyliłem to można jeszcze komisyjnie zniszczyć kartę i wziąć nową.
– Krzyżyk stoi, tam gdzie stał.
– Jesteś pewna? Czekaj, ja jeszcze sprawdzę.
Tak było w 2015 roku. Nadmierny pietyzm to po trochu efekt wieku, ale przede wszystkim odzwierciedlenie tego, że dla mojego Dziadka, polityka od zawsze była niezwykle ważna. I ta obecna i ta historyczna. Nałogowo czytał Łojka, Jasienicę, Daviesa, codziennie przeglądał gazety, magazyny, słuchał radia, oglądał telewizję no i … wygłaszał tyrady. Było to nie do zniesienia, ale świadczyło tylko o jednym: to co się dzieje w kraju jest dla niego ważne.
Dwa lata temu dziadek miał ogromne problemy z poruszaniem, jednak samozaparcie wygrało. Korzystając z kul, wsparcia córki – do lokalu wyborczego doszedł. Teraz jest już całkowicie nieporadny. Rano przyjeżdżamy posadzić go w fotelu, po południu położyć do łóżka. Dodatkowo trzy razy dziennie przychodzi opiekunka do karmienia, mycia itd.
Wiele w jego życiu się zmieniło, jednak przywiązanie do polityki zostało. Telewizję informacyjną ogląda od rana do nocy. Mimo wieku śledzi to, co się dzieje. Komentuje, przeżywa, ocenia.
Myślę, że bardzo chciałby oddać głos w wyborach. Samodzielnie. Przestudiować listę kandydatów, skonsultować swój wybór z obiema córkami oraz czterema wnuczkami, a następnie, mimo fatalnego wzroku, wziąć kartę i postawić krzyżyk na wybranej przez siebie kratce. Sam. Na swojej karcie, swoim długopisem, oddać ostatni głos swojego (przepraszam za górnolotność) człowieczeństwa.
Mój Dziadek nie wyjdzie już nigdy na spacer. Nie jest w stanie nawet samodzielnie usiąść na łóżku, przewrócić się z boku na bok, nie mówiąc o wstaniu do łazienki. Ciało odmówiło mu posłuszeństwa, mimo że jego umysł, jak na 90 lat, jest całkiem sprawny.
Dlaczego nasze Państwo musi poniżyć go jeszcze w tym aspekcie? Dlaczego nawet swój głos wyborczy będzie musiał oddać przez pełnomocnika, skoro już pełnomocnicy robią mu zakupy, opłacają rachunki i zmieniają pampersy?
Dlaczego, skoro chce i jest to dla niego ważne, nie będzie mógł samodzielnie wyrazić swojej woli w wyborach powszechnych?
Komu to przeszkadza?
Przyznam, że ciężko mi znaleźć racjonalną odpowiedź na te pytania. W proponowanych zmianach odczytuję jedynie postawę ignorancji wobec osób niepełnosprawnych, które przecież w naszej kulturze są gorsze i niepotrzebne.
Myślę o swoich klientach porzuconych w domach opieki, którymi rodzina interesuje się jedynie w dniu wypłaty emerytury. Wtedy uświadamiam sobie, że mój Dziadek i tak jest w komfortowej sytuacji, gdyż może mieć pewność, że rodzina odda głos według jego wskazania. Co mają jednak zrobić osoby, które nie mogą zaufać swoim bliskim albo po prostu ich nie mają?
Czy rolą Państwa jest odbieranie podmiotowości jego obywatelom?
Autorka jest prawniczką, doktorantką na Wydziale Prawa i Administracji. Jej Dziadek przez ponad 40 lat wykonywał zawód adwokata.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.