Wybrałam adwokaturę, ponieważ cenię sobie wolność. Wolność ta jest dla mnie na tyle istotna, że wykonywanie wolnego zawodu daje poczucie niezależności, odrębności, braku pragmatyk służbowych. Chciałabym w przyszłości samodzielnie organizować sobie pracę. Już pracowałam wepchnięta w tryb pracy urzędniczej i jako stażysta w sądzie i jako asystent sędziego, ale i w kancelarii adwokackiej na etacie. Nie wyobrażam sobie też, by całe życie być od kogoś zależnym i zorganizowanym od 8 do 15. Czasami zwyczajnie nie można pogodzić wszystkich czynności zawodowych w widełkach 8-godzinnych. Czasami też się nie ma zwyczajnie zdrowia albo natchnienia. A do sprawy należy się przygotowywać- każdej indywidualnie. Adwokatura w mojej ocenie daje tę gwarancję wolności i niezależności.
Miałam myśli, pracując jako asystent sędziego, by pójść w ślady swoich przełożonych i zostać sędzią. Z perspektywy czasu nie żałuje pracy w sądzie, zdobyłam tam doświadczenie, ale i też pewne poglądy na temat pracy sędziów i rozstrzyganych spraw. To też zdeterminowało mnie do tego, by podjąć decyzję w walce o togę z zielonym żabotem.
Cytując słowa adwokata Macieja Dubois, byłego dziekana warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej o tym, jaka była ówczesna adwokatura: „Przed laty rozpisano ranking zawodów, które cieszą się największym zaufaniem społecznym. Na pierwszym miejscu była adwokatura, na drugim księża. Dzisiaj jedni i drudzy byliby na znacznie odleglejszych miejscach… Wówczas w adwokaturze byli wspaniali ludzie, myślę, że to wynik ukształtowania historycznego. Długofalowe założenia personalne spowodowały, że adwokatura była pewną enklawą inteligencką w czasach, w jakich wówczas żyliśmy. Drugiego takiego zawodu nie było.”- nie sposób zadać sobie pytania – a jaka jest współczesna adwokatura? Pierwsze skojarzenie wielu z nas: – jest prestiżowa. Uważam, że pomimo tego medialnego głównie szumu wokół adwokatury, który słychać co jakiś czas i pomimo obecności biznesmenów-adwokatów, uznać należy, że jest to nadal zawód prestiżowy. Natomiast ludzie zapominają o korzeniach adwokatury, o jej historii i początkach jej kształtowania. Często słyszymy pytanie, dlaczego chcesz zostać adwokatem? Dużo osób odpowiada, że dla pieniędzy, bo zawód adwokata jest intratny i opłacalny.
Szczerze powiedziawszy, mam wątpliwości co do powyższej argumentacji. Po pierwsze najpierw trzeba się mówiąc kolokwialnie „narobić, żeby zarobić”, a po drugie za naszą rzetelnością i profesjonalizmem pieniądze przyjdą same. Są one ważne, bo nie da się bez nich żyć, ale dojście do zawodu adwokata wymaga naprawdę olbrzymiej inwestycji i też finansowej w dużej mierze, co strąca dla mnie argument „o kasie” z pantałyku. Jako aplikanci niewiele zarabiamy, a mimo to powinniśmy rzetelnie pracować i zdobywać wiedzę, nieustannie ją pogłębiać, często bez finansowej motywacji. Trzeba mieć duże zawzięcie w sobie i trochę powołania, by tyle lat czekać na ten wymarzony pieniądz. Uważam, że w tak długim czasie, nabierzemy innych motywacji, a w szczególności zrozumiemy, po co jesteśmy, jaką mamy nieść pomoc prawną i na straży czego stać. Poza tym jeśli pieniądze to główny cel w drodze do zawodu, nie warto zostawać prawnikiem. Naprawdę są zajęcia, w których profity są zdecydowanie wyższe – a na pewno korzystniejszy jest stosunek nakładu pracy do osiąganych korzyści materialnych.
Dzisiejszy rynek usług prawnych jest trudnym rynkiem. Znowelizowano zasady dostępu do zawodu. Każdy kto spełni kryteria egzaminacyjne czy też inne wskazane w ustawie ma szansę na to, by zostać adwokatem. Zwiększa się diametralnie liczba adwokatów wykonujących zawód. To oznacza większą konkurencję oraz pewne nasycenie na rynku. Zmienił się też obraz adwokatury. Dziś adwokaci są w pewnej zależności ze swoimi klientami. Zaciera się ta granica, której należałoby strzec… Uważam, że adwokat nie prowadzi w ścisłym sensie działalności gospodarczej. Jego praca w dużej mierze polega na wykonywaniu funkcji publicznej. Owszem, świadczy usługi na rzecz klienta, ale przede wszystkim służy wymiarowi sprawiedliwości. Swoją pracą przyczynia się do umocnienia rządów prawa.
Dla mnie istotne jest, by patrzenie naszemu klientowi w oczy, czy jest zadowolony- nie przesłoniło celu, jakiemu Adwokatura przyświeca. I tego tak naprawdę oczekuję. Dziś w obliczu funkcjonującego rynku usług, adwokaci giną w dżungli zwanej przedsiębiorczością. Nie łatwo dziś nie utożsamiać się z klientami. Ale myślę, że wśród adwokatów jest jeszcze gro takich, którzy przekażą nam istotne wartości i pozwolą nam uniknąć zejścia z właściwej drogi jaką wyznacza ta prawdziwa adwokatura.
Z powyższą motywacją idę obraną przez siebie drogą. A towarzyszy mi intencja tekstu, jaki ostatnio przeczytałam autorstwa Maurycego Allerhanda. Pisał on w 1929 r. na łamach „Młodej Palestry”, że: „(…) nie może istnieć odrębny stan aplikancki i nie może też tworzyć osobnej organizacji w adwokaturze. Jako starszy kolega zwracam się do Was z wezwaniem, abyście wykonując aplikację, a następnie adwokaturę, nie zapominali o tem, że adwokatura nie jest żadnym zawodem przymusowym. Ma ona wprawdzie na celu utrzymanie każdego, kto się jej poświęca, ale adwokat, prowadzący biuro, ma do spełnienia i ogólne cele społeczne. Występując przed sądem przyczynia się do wykonywania wymiaru sprawiedliwości. O tem nie powinniście zapominać, powinniście wykonywać adwokaturę w sposób najgodniejszy. Adwokat powinien dążyć do tego, aby prawo zwyciężało, nie każdy środek jest więc dobry dla osiągnięcia celu, upatrzonego przez klienta. Tak postępuje adwokat trzymający wysoko sztandar honoru adwokackiego. Niestety my jeszcze grzeszymy w tym kierunku, zgłaszamy zarzuty formalne i podnosimy braki formalne, a są tacy, którzy powołują się na świadków z Ameryki, byle tylko dopomóc klientowi do zwycięstwa lub uzyskać zwłokę. To wszystko trzeba zarzucić i nie powinno się prawa nadużywać”.[1]
Matka Polka Alikantka
[1] Fragment tekstu M. Allerhanda w: Historia Adwokatury, red. A. Redzik, T. Kotliński, str. 153-154;
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.