TAK DŁUGO SIĘ UCZYMY…
„Ale ja się naprawdę uczyłem” – niezliczoną ilość razy wypowiedziano tę frazę w murach wszystkich uczelni przed niezliczonymi egzaminatorami. Ostatni krzyk rozpaczy – niczym przywołanie art. 5 kodeksu cywilnego po uznaniu powództwa – mający zmiękczyć surowe serce egzaminatora, powielający tę głęboką wiarę, że liczy się wysiłek, a nie efekty. Rzadko przynoszący zamierzony efekt, częściej – mniej lub bardziej złośliwą – ripostę.
Wydawałoby się, że zakończenie procesu szkolenia powoduje śmierć tego zdania. Wszak po skończonej nauce liczą się efekty, a nie starania. Prawidłowo sporządzone pismo procesowe, dobrze upieczony chleb, nawierzchnia wytrzymująca co najmniej tyle, ile udzielono na nią gwarancji. Tu już nie wystarczy: „tyle się uczyłem.” Tu potrzeba efektów.
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy – z okazji sławetnego protestu, podczas którego nikt nie zginął, nikogo nie okradli i nawet policja się zdziwiła, że tylu mecenasów, a tu żadnego przestępstwa – pewien nasz kolega w TV wyjaśniał, że adwokaci powinni dużo zarabiać, bo długo się uczyli. Nie „mają odpowiednią wiedzę” lecz „dużo się uczyli”.
Być może ów kolega pamięta czasy, gdy przed ukończeniem aplikacji adwokackiej należało najpierw ukończyć sądową, lecz obecną 3-letnią „praktykę zawodową” połączoną ze szkoleniem teoretycznym trudno uznać za jakiś specjalnie długi okres. Zwłaszcza, że podobny sposób zdobywania uprawnień (studia + późniejsza praktyka) istnieje w wielu zawodach. I to nie tylko u lekarzy z obowiązkowym stażem. To samo mamy w zawodach budowlanych i wielu, wielu innych.
W ostatni czwartek miałem okazję zwiedzać pewien zakład na Opolszczyźnie. Zarząd – dumny z ostatniej inwestycji – zaprosił kilkanaście osób, aby pochwalić się zakończeniem prac (wydane 200 mln zł w ciągu ostatnich dwóch lat). W trakcie oprowadzania po zakładzie i prezentacji m.in. trójwymiarowego efektu na papierze, ktoś ze zwiedzających zapytał, ile trwa wyszkolenie pracownika? „4 lata, jeśli chodzi o drukarza” – padła odpowiedź – „2, jeśli ma to być jego pomocnik.”
Dlaczego zatem nasze „długie uczenie” ma być więcej warte niż innych?
Czyżby znowu odzywało się przeświadczenie o wyższości adwokackiej? Oby nie…
Adwokat Marcin Surowiec
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.