Tak jak od adwokata oczekuję tego, aby prawem się posługiwał, a nie wykorzystywał je, tak od dziennikarzy spodziewam się tego, że słowem gotowi byliby rzetelnie opisywać rzeczywistość, a nie – nadużywać go jedynie po to, aby za jego sprawą wykreować choćby jej fragment.
Do niedawna, słysząc tytuł „Nie śpię, bo trzymam kredens” lub „Pobiłem Niemców, bo macali mi kozę” wiedziałam ze stuprocentową pewnością, że artykuł traktujący o jakże chwytliwie brzmiących leadach najpewniej pochodzi z jednego z tabloidów. Siłą rzeczy też, nie podchodziłam do takowych publikacji serio.
Myśląc o codziennej prasie prawniczej, rozumianej jako rzetelne źródło informacji, miałam niegdyś skojarzenie z dwoma tytułami – “Rzeczpospolita” i “Dziennik Gazeta Prawna”. Dzisiaj jednakże, zapytana o to, z czego wypada czerpać wiedzę na temat tego, co w prawie i samorządach prawniczych piszczy, po wielokroć zastanowiłabym się, czy na Rzeczpospolitej wyliczanki, i tak nieszczególnie dotychczas rozbudowanej, zakończyć.
Być może jestem nadto wymagająca, ale niestety – od profesjonalistów – dziennikarzy zajmujących się prawniczą rzeczywistością oczekuję jej opisywania, a nie – tworzenia. Stawiania pytań i szukania nań odpowiedzi, a nie – snucia domysłów i eskalowania atmosfery niedopowiedzeń, tajemnicy lub skandalu.
Jakiś czas temu na łamach Pokoju Adwokackiego podjęłam temat, w mojej ocenie nierzetelnego, tekstu red. Patryka Słowika, który abstrahując od zasady dziennikarskiego obiektywizmu łaskaw był pochylić się nad sobą i swoimi przemyśleniami na temat Adwokatury, kreując się przy okazji na osobę, do której członkowie Palestry przychodzą po radę. Dziś natomiast miałam możliwość przeczytania tekstu red. Anny Krzyżanowskiej, którego już sam tytuł odpowiednio nastraja czytelnika – Tajemnica podwyżek w adwokaturze.
Artykuł pani redaktor traktuje o uchwale NRA w przedmiocie zryczałtowanych kosztów postępowań dyscyplinarnych. Uchwale, która została przez NRA przyjęta a zatem, jak należy przypuszczać – której treść była akceptowana co najmniej przez większość jej składu. W materiale cytowane są wypowiedzi podanych z imienia i nazwiska członków Naczelnej Rady Adwokackiej, lecz zestawia się je ze sformułowaniem, iż „Mimo, że w środowisku wrze, nikt nie chce pod nazwiskiem powiedzieć (…)”. Na finiszu zaś, mój osobisty – bo choć nazwisko nie pada – to mnie dotyczący – hit. Autorka tekstu przytacza bowiem stanowisko mec. Witolda Kabańskiego wyrażone w felietonie (a nie – piśmie) „zamieszczonym na stronie Pokój Adwokacki, której redaktorem naczelnym i wydawcą jest członek NRA” – czyli ja.
O ile nie posiadam narzędzi pozwalających na sprawdzenie, czy faktycznie pani redaktor rozmawiała z wrzącym środowiskiem adwokackim, które najpewniej w-obawie-przed-nie-wiadomo-czym (zważywszy na otwartość w wyrażaniu poglądów w publicznych grupach dyskusyjnych) nie zdecydowało się na podanie swoich personaliów, o tyle ponad wszelką wątpliwość mogę powiedzieć, że wydawca i redaktor Pokoju Adwokackiego stał się w pewnym momencie członkiem NRA, a nie członek NRA zaczął wydawać i redagować Pokój Adwokacki. Byłoby miło, gdyby różnica była dostrzegana przez osobę posługującą się w swej pracy opiniotwórczym – w zamierzeniu – słowem.
Drodzy Państwo Dziennikarze, nie kreujcie rzeczywistości, która Was otacza, lecz ją opisujcie. Jeśli powołujecie fakt – nie poddawajcie go emocjonalnej obróbce. Nie śpijcie zatem dlatego, że trzymacie kredens. Nie śpijcie, bo trzymacie poziom!
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.