Jeśli trafić na odpowiedni grunt, powodem do awantury może być wszystko, choćby piętnastominutowe spóźnienie na spotkanie, lub powrót do domu po pracy o innej porze niż zwykle. Jeśli zaś wcelować w odpowiedni klimat, awantura może się stać sposobem na życie i zarazem stałym, miarowo odmierzanym jego rytmem. Co istotne nadto, przemoc w rodzinie nie jest domeną społecznych nizin, alkoholików i biedoty – zdarzyć się może w każdej komórce społecznej.
Wykształcony mąż nakazujący równie, a może bardziej wykształconej, małżonce wpłacanie zarobionych przez nią pieniędzy na wspólne konto, a następnie wydzielający jej dostęp do zgromadzonych środków, w razie „nieposłuszeństwa” za cokolwiek – karzący żonę za zarysowanie auta odebraniem jej prawa używania go w zakreślonym terminie, czy zlecający jej czynności wykraczających poza dbanie o rodzinę, np. obowiązek podjęcia czynności wulkanizacyjnych w aucie wspólnego znajomego, pod rygorem odebrania prawa do spędzenia czasu z dziećmi, to przypadki rodzinnego piekła, które wprawdzie nie obejmując bicia, poniżania i zamykania pod kluczem, ale z powodzeniem – choć dyskretnie – wpisuje się w definicję domowej przemocy. Dlatego też, nie każdy ją zauważa.
Choć znacznie łatwiej niż dostrzec, jest usłyszeć zza ściany krzyki: „Ciszej do mnie mów! Ciszej mów, nie zrozumiałaś? Nie mam ochoty nikogo pobudzić. Wynoś się z tego domu! Jeszcze chwila i stracę do ciebie cierpliwość, dotarło? Dlaczego tak późno wróciłaś? Z jakimś facetem się włóczyłaś? Gadaj! Jak ty w ogóle wyglądasz w tej sukienusi obcisłej? Nie wiesz ile masz lat? Myślisz, że modelką niby jesteś? Spójrz w lustro, własnego odbicia nie widzisz?”, to także i one, dla wielu osób, nie są wystarczającym przejawem patologii w związku, np. sąsiadów.
Dlaczego?
Z prostej przyczyny – osoby, które nigdy nie doświadczyły przemocy w rodzinie, a zatem takiego zachowania, które prowadzi do cierpienia lub szkody z wykorzystaniem przewagi sił, miewają zwykle trudność ze zrozumieniem powodu, za sprawą którego ofiara niekiedy całymi latami tkwi w krzywdzącym ją układzie. Jak to – bita, poniżana, zastraszana, bez pieniędzy na życie, być może gwałcona – nie poszła na policję, nie zaalarmowała sąsiadów, nie uciekła z dziećmi i najpotrzebniejszymi rzeczami z domu? Przecież, gdyby w tej rodzinie działo się źle – zauważylibyśmy. To przykłady typowych komentarzy świadków powoływanych do spraw o znęcanie się nad rodziną i zarazem dowód tego, że znacznie częściej jesteśmy skłonni zadeklarować nadwrażliwość na gluten niż dać wyraz uczulenia na przemoc.
Warto mieć świadomość, iż ofiara przemocy domowej często cierpli na zespół stresu pourazowego, którego rozwój znacząco wspiera proces witalizacji diametralnie zmieniający poczucie tożsamości. Zaburzenie, początkowo rozpoznane u żołnierzy doznających urazów emocjonalnych w czasie wojny oraz u ofiar katastrof i u zakładników porywanych przez terrorystów, do którego podstawowych objawów zaliczyć można powracanie śladów doświadczeń urazowych, przeżywanie paraliżu emocjonalnego i unikanie tego co przypomina uraz, a także stany hiperpobudzenia, utrata poczucia bezpieczeństwa i zaufania do siebie samego oraz własnych ocen, przyzwyczajanie się do nowego życiowego ładu oraz złe myślenie o sobie samym, to także codzienność ofiary przemocy. Im dłużej ona trwa, im częściej jest stosowana tym bardziej staje się normą, w przeciwieństwie do wcześniejszych przekonań i sposobu życia ofiary, która utrwala nowy obraz życia i siebie samej.
Należy podkreślić, że przemoc ma charakter demokratyczny w dwóch płaszczyznach. Dopuszczać się jej może bowiem zarówno osoba gruntownie wykształcona jak i taka, której do jakiejkolwiek szkoły nie było po drodze. Paść jej ofiarą może także każdy. Mając tę świadomość, starajmy się nie oceniać ofiar, nie poddawać ich relacji w wątpliwość, kwestionować ich świadectwa. Zachowując nie tylko zdrowy rozsądek ale i empatię, bądźmy uczuleni na przemoc, akceptując ją, jak pisał Johann Wolfgang von Goethe, jedynie w dwóch specyficznie pojmowanych odsłonach: prawa i przyzwoitości.
Tekst ukazał się w Rzecz o prawie, Rzeczpospolita w dniu 10 października 2017 r.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.