Izba Adwokacka w Krakowie zorganizowała niedawno II Kongres Prawa Rodzinnego. Choć głównym zainteresowaniem obdarzyła zagadnienia związane z regulacjami Konwencji Haskiej dotyczącej uprowadzeń i porwań rodzicielskich, pierwszy z paneli tego wydarzenia nosił tytuł „Adwokat – Kobieta – Lider”. Jego uczestnikami, poza Dziekanem Pawłem Gierasem, były prawniczki mogące się poszczycić ponadprzeciętnymi osiągnięciami zawodowymi, zaś słuchaczami…niemal wyłącznie kobiety. Tym samym, w damskim gronie panie dyskutowały o tym, jak równouprawnienie obu płci ma się do rzeczywistości, zaś konkluzja tej wymiany poglądów sprowadziła się do tego, iż relacja wspomnianych zjawisk jest co najmniej swobodna.
Jak się bowiem okazuje niezależnie od narodowości i wykonywanej funkcji zawodowej kobiety borykają się z podobnymi problemami. Równe traktowanie kobiet w prawniczym świecie początek swój bowiem czerpie w języku. Choć temat ten poruszany był nie raz – na gruncie języka polskiego nadal nie ma zgodności co do dopuszczalności posługiwania się przez kobiety określeniami: adwokatka, prokuratorka, radczyni, pani sędzia, zaś przyczyn tego stanu rzeczy upatruje się… także w języku. W tym wypadku, jednakże – prawnym, a nie (nomen omen) ojczystym bowiem akty prawne posługują się wyłącznie męskimi formami tytułów zawodowych. Czy fakt, że uchwalają je w przewarzającej mierze mężczyźni ma tutaj znaczenie? Nie śmiem rozstrzygać.
Jeśli wierzyć stanowisku pań biorących udział we wspomnianej debacie przez całe życie muszą coś udowadniać – że są równie mądre, pracowite i skłonne do poświęceń, że są w stanie podołać wielu wyzwaniom o różnym charakterze, że macierzyństwo nie rzutuje negatywnie na zaangażowanie w pracę, a także, że pomimo konieczności czasowego wyłączenia się z niej w okresie po narodzinach dziecka, bez uszczerbku dla przychodu pracodawcy uzupełnią braki w wiedzy w czasie niepozwalającym na dostrzeżenie, że przebywały na urlopie. To wszystko zaś przy – nadal – przeważającym modelu rodziny, zgodnie z którym matka jest pierwszorzędnym opiekunem potomstwa, szefem kuchni, dyrektorem do spraw zaopatrzenia i zarazem dbającą o siebie fizycznie i rozwijającą się intelektualnie na wielu płaszczyznach kobietą niezaniedbującą własnych pasji i zainteresowań.
Można odnieść wrażenie, że przeciwko przekonaniu, że Temida jest (także) kobietą jest zarówno język, kultura jak i tradycja. Temu wszystkiemu wraz z upływem czasu i zmianą przyzwyczajeń można się, jednakże przeciwstawiać pokazując światu, że zarówno w pracy jak i w domu partnerstwo jest kluczem do satysfakcji w wielu sferach życia. Tym, jednakże z czym w kwestii wsparcia kobiet bywa trudniej, są same kobiety. Nie te wprawdzie, które żyją tak, aby prawdziwe były postulaty równego traktowania, lecz te, które ich nieprzystawalności do życia przeczą.
Część pań skłonna jest twierdzić, iż ich sukces zawodowy, umiejętność godzenia roli prawniczki, żony lub partnerki i matki nie napotkały utrudnień. Niektóre są zdania, że kluczowa jest ich osobowość i merytoryczne przygotowanie, jakże odmienne od tych, które dotyczą innych kobiet. Zdarzają się wypowiedzi, z których wynika, że życie społeczne jest tak samo przyjazne obu płciom, a przeszkody dotykają słabszych, gorzej wykształconych i mniej przebojowych. Niekiedy, być może tak bywa. Co do zasady, jednakże starając się obiektywnie spojrzeć na otaczający świat trudno byłoby wywodzić, że szanse są te same.
Nadal to kobieta musi znaleźć sposób na rozwój zawodowy, jeśli decyduje się na dziecko. To matka częściej zwalnia się z pracy w przypadku choroby dziecka lub uroczystości pasowania na ucznia. To panie bardziej skłonne są tłumić ambicje, niźli ubiegać się o awans w obawie przed odsunięciem na boczny kancelaryjny tor. Czy należy je ponadnormatywnie wspierać, wynagradzać pomimo braku podstaw, lub dawać większe (de facto nierówne) szanse? Niekoniecznie. Zwykle wystarczyłoby nie deprecjonować cudzych osiągnięć zwłaszcza, jeśli także jest się kobietą. Jeśli nie z przekonania, że po prostu warto, to choćby z tej przyczyny, że ponoć w piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie pomagają innym kobietom (Madeleine Albright).
Felieton ukazał się w Rzeczpospolitej – Rzecz o prawie w dniu 29 października 2019 r.
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.