Po ostatnim, marcowym posiedzeniu plenarnym NRA i podjętych na nim uchwałach nie tylko na adwokackich forach internetowych ale również w prawniczych mediach mocno zawrzało. Chodzi głównie o podjęte przez NRA dwie uchwały: dotyczącą tzw. zryczałtowanych kosztów postępowań dyscyplinarnych oraz uchwały w sprawie nałożenia na adwokatów obowiązku zgłaszania – dziekanowi Izby faktu postawienia zarzutu w postępowaniu karnym.
W sumie nie ma się czemu dziwić bo jak śpiewała Maryla Rodowicz: „bo to co nas podnieca to się nazywa kasa”. Sprawy finansowe naszego samorządu zawsze wywoływały ożywioną dyskusję (i słusznie) ale reakcja części środowiska i niektóre podnoszone argumenty przeciwko podwyższeniu górnych widełek kosztów postępowań dyscyplinarnych budzą moje głębokie zdumienie.
Bo cóż takiego strasznego się stało, że tyle osób „wytoczyło najcięższe działa” przeciwko podjętej uchwale. Pan Mecenas Radosław Baszuk doszukał się nawet „złego ducha, który opętał” członków NRA podczas głosowania (żeby było jasne to również mnie bo głosowałem za).
Podobnie mocno część środowiska skrytykowała uchwałę dot. obowiązku zgłaszania samorządowi faktu postawienia przez organy ścigania zarzutu popełnienia przestępstwa umyślnego. W tym przypadku padają argumenty nie tylko o wprowadzeniu zasady autodenuncjacji w adwokaturze ale również cięższego kalibru jak to, że taka informacja to dostarczanie dowodów przeciwko sobie a w konsekwencji pogwałcenie prawa adwokata do obrony w postępowaniu dyscyplinarnym (sic!).
Zawsze na forum NRA starałem się bronić racjonalnego modelu funkcjonowania samorządu a w szczególności wydatkowania pieniędzy z naszych składek. Często miałem inne zdanie niż większość i byłem przegłosowywany ale teraz, w tych dwóch sprawach „staję „murem” za przyjętymi przez NRA uregulowaniami.
Krytykom przyjętych uchwał chciałbym przypomnieć ile kierowanych przez opinię publiczną zarzutów pod adresem Adwokatury dotyczy sprawności naszych postępowań dyscyplinarnych czy też braku reakcji samorządu na na coraz niestety częstsze sprawy karne prowadzone przeciwko adwokatom.
Zacznę od banalnej oczywistości. Żadna norma konstytucyjna (czy też inna) nie nakazuje polskiemu obywatelowi bycia adwokatem, podobnie zresztą jak kierowcą, nauczycielem, kasjerem czy „kanarem” (sorry) kontrolerem w MPK.
Skoro zatem ktoś chce koniecznie zostać kasjerem to chyba nie dziwi fakt, że musi przedstawić pracodawcy zaświadczenie, że nie kradł, kandydat na kierowcę zaświadczenie że zdrowie pozwala mu na uczestniczenie w ruchu a amator spacerów z psem po Parku Narodowym powinien zaopatrzyć się w smycz.
W naszym adwokackim przypadku zgoda na przystąpienie do samorządu obejmuje też zgodę na przestrzeganie „pakietu” uregulowań wewnętrznych łącznie z akceptacją odpowiedzialności dyscyplinarnej za przewinienia, również w życiu prywatnym. Skoro godzimy się na takie rozwiązania to konsekwencją tego jest by samorząd wiedział o wszelkich okolicznościach, które taką odpowiedzialność mogą powodować.
Ze swojej strony uważam, że Uchwała NRA w tym zakresie niepotrzebnie jest wynikiem kompromisu w Komisji Etyki i dotyczy tylko przestępstw umyślnych a już nie nie uwzględnia sytuacji skierowania przeciwko adwokatowi prywatnego aktu oskarżenia czy przedstawienia zarzutu przestępstwa nieumyślnego. W mojej ocenie ewentualność popełnienia przez adwokata przestępstwa takiego jak pomówienie, zniesławienie czy np. nieumyślnej „paserki” również ma istotne znaczenie dla jego potencjalnej odpowiedzialności dyscyplinarnej i samorząd powinien o takich sytuacjach posiadać wiedzę – również po to aby móc w chronić adwokata przed nieuzasadnionymi zarzutami jeżeli takie się pojawiają.
Dlatego nie jestem w stanie racjonalnie sobie wytłumaczyć gombrowiczowskiego „józiolenia” niektórych z nas o krzywdzie jak może się stać komuś kto nie poddaje się zasadom, do przestrzegania których się sam dobrowolnie zobowiązał.
Co do podniesienia wysokości maksymalnych kwot kosztów postępowania dyscyplinarnego to pamiętajmy, że możliwość ich zasądzenia może dotyczyć tylko nadzwyczajnych sytuacji, wynikających z poniesionych przez samorząd kosztów postępowania i wyłącznie w przypadku prawomocnego skazania. Częste są w praktyce pionów dyscyplinarnych przypadki, że obwinieni (w wielu przypadkach powtarzające się notorycznie te same osoby), stosują swoistą obstrukcję procesową narażając samorząd na ponoszenie dużych i nieuzasadnionych wydatków.
Być może przyjęte przez NRA kwoty są zbyt wysokie, być może należy je zmniejszyć ale nie może być w mojej ocenie akceptacji ani też racjonalnego uzasadnienia dla sytuacji, że większość adwokatów, którzy odpowiedzialnie i etycznie wykonują zawód mają w całości finansować przewinienia tych nielicznych, którzy zasady deontologii zawodowej mają za nic. I nie chodzi tutaj o przypadkowe przewinienie, które może spotkać każdego. W takich przypadkach nie wyobrażam sobie aby którykolwiek sąd dyscyplinarny obciążał wysokimi kosztami. Nie było dotąd takich przypadków to dlaczego miałyby pojawić w przyszłości.
Chodzi tutaj jedynie o przypadki sprawców deliktów „z nawyknienia”, (że użyję tego zapomnianego, przedwojennego określenia), dla których nie może być pobłażania również w zakresie ponoszonych przez samorząd kosztów ich postępowań. Te koszty wcale nie są takie małe zważywszy, że z reguły postępowanie dyscyplinarne poprzedzone jest postępowaniem skargowym, które również je generuje. A straty wizerunkowe w tych przypadkach? Udajemy, że nic nas nie kosztują?
Dlatego kompletnie nie rozumiem podnoszonych argumentów o hipokryzji, podwójnej moralności oraz, że koszty te są „upokarzające” jak określiła jedna z Koleżanek. Nie potrafię zrozumieć też argumentacji Kolegi adwokata cyt: „Samorząd chciał mieć sądownictwo dyscyplinarne, więc niech je utrzymuje. Skoro koszty dyscyplinarek są tak wielkie to może w ramach oszczędności trzeba rozważyć ich oddanie sądom?”.
Panie Mecenasie, nie mógł Pan podarować lepszego prezentu świątecznego tym, którzy czekają na pretekst zabrania pionu dyscyplinarnego Adwokaturze. Brawo Ty!
Dlatego apeluję o umiar, rozsądek i kierowanie się naszą „adwokacką racją stanu” a nie niepotrzebnymi i nieuzasadnionymi emocjami.
Całkiem na marginesie, przy okazji odbywającej się dyskusji padł pomysł reaktywowania Stowarzyszenia Adwokatów i Aplikantów, które to ciało miałoby stać na straży racjonalności działań samorządu.
Może jednak zamiast tworzenia jakiś dziwacznych i bez żadnych kompetencji struktur, proponowałbym zainteresowanym kandydowanie do władz samorządu i wtedy z posiadanym „mandatem środowiska” podejmowanie takich wyzwań.
Tyle tylko, że takim przypadku istnieje ryzyko wyborczej porażki a kto z adwokatów lubi przegrywać. Lepiej zatem (i bezpieczniej) wylewać swoje żale na Fb. Prawda czasu niestety.
adw. Paweł Gieras
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.