60 zł za stawiennictwo godzi w prawa człowieka? adw. Joanna Parafianowicz

Niektórzy, czekając na sukces, nie widzą możliwości danych przez los.

Niedawno w internecie ukazało się ogłoszenie adwokata pragnącego powierzyć aplikantowi adwokackiemu odpłatne stawiennictwo przed sądem. Jako stawkę wskazał kwotę 60 zł – to wskazana przez ministra sprawiedliwości równowartość wynagrodzenia adwokata lub radcy prawnego za sprawę prowadzoną z urzędu.

Propozycja, gdy spojrzeć na nią oczami praktykującego adwokata, nie musiała wywołać wzburzenia. Ale zainteresowani aplikanci rozłożyli ją na czynniki pierwsze i uznali za cios w godność człowieka i reguły godziwego wynagradzania za pracę oraz przyczynek do wylania na jej autora narastającej od lat goryczy.

Od lat nie przyjmuję spraw, których nie mogłabym poprowadzić samodzielnie ze względu na ich materię i brak czasu. Dziwi mnie, że młodzi prawnicy zdają się nie rejestrować tego, jak się przeobraziła zawodowa rzeczywistość: ogromny wzrost liczby uprawnionych do wykonywania zawodu i nadal ogromna liczba zainteresowanych jego nauką.

Decydując się na wykonywanie regulowanego ustawowo zawodu prawniczego, warto pamiętać, że na wolnym rynku wyższe wynagrodzenie idzie w parze z bogatszym doświadczeniem, które – chciał nie chciał – przychodzi z czasem. Ta zasada nie obowiązuje w kwestii bliskiego ministrowi sprawiedliwości poglądu nakazującego utrzymywać stawki za sprawy z urzędu na niezmienionym od wielu lat poziomie. Niech prawnik u początku drogi do upragnionego zawodu zada sobie pytanie, czy chce go wykonywać i może sobie na to pozwolić – nie zaklinając rzeczywistości, która, choć niebywale ciekawa, nie zawsze jest kolorowa.

Jako osoba, która podczas aplikacji zdecydowała się zarejestrować własną działalność i przyjmowała wszelkie zlecenia niezależnie od wysokości stawki, mogę stwierdzić jedno: żadne wynagrodzenie, choćby i godne, lecz niedające możliwości przyjrzenia się realiom pracy, nie jest warte czasu poświęconego rzetelnej praktyce. Czytając akta sprawy powierzonej na ostatnią chwilę, jeżdżąc na rozprawę w przeddzień świąt i nie dostając umówionego za to wynagrodzenia, borykając się z trudami systematycznego regulowania zobowiązań i przyjmując stawki, które z wysiłkiem pokryją koszt dwóch biletów do kina, możemy zasmakować tego, co w prowadzeniu własnej kancelarii bywa chlebem powszednim. Klienci nie proszą o pomoc z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym, miewają zatory płatnicze lub wręcz niechęć do wywiązania się z umów z pełnomocnikiem, nie każda sprawa pozwala sfinansować ratę leasingową za samochód i nieszczególnie często w toku praktyki można mieć poczucie, iż jest ona – w sensie dosłownym – opłacalna.

Niektórzy, czekając na spektakularny sukces, nie dostrzegają możliwości, które daje im los. Inni zaś nie mają czasu na myślenie o sukcesie, bo nań pracują. Nie zaszkodzi przemyśleć, co na dalszą metę jest rozsądniejsze.

adw. Joanna Parafianowicz

felieton opublikowany w Rzeczpospolita Rzecz o Prawie w dniu 1 października 2019 r.

Udostępnij wpis
Autor:

Warszawski adwokat i Pokój Adwokacki w jednym.

Ostatni komentarz
  • Ukarany przez klienta zawiadomieniem ora, że śmiałem zażądać zaplaty honorarium za wygraną sprawę o uwlaszczenie w kwocie 5.000 pln – postanowiłem, że skoro każdy dobry uczynek MUSI być surowo ukarany, odtąd nikt na MÓJ dobry uczynek nie może liczyć. Zero bezpłatnych porad, zero urzędówek za 60 pln – wolę czas poświęcić rodzinie. Klient i tak nie doceni – a usługi darmowe uzna za przejaw skrajnej głupoty.
    Aplikant nie musi pracować za 60 PLN – ma rację, że stawiennictwo ad hoc na jednej rozprawie niczego go nie nauczy, a za czas zmarnowany na przygotowanie do rozprawy (chyba, że idzie bez przygotowania ) może SPOŻYTKOWAĆ lepiej.

Napisz odpowiedź do MARCIN Anuluj odpowiedź