W obronie kotów, czyli o zaletach bycia adwokatem.
Dwa tygodnie temu pokój adwokacki wymyślił zabawę: kot, sowa czy papuga. Wydawało się, że lekki poranny żart (wywołujący dodatkową sympatię miłośników kotów) oderwie na chwilę myśli od spraw poważnych i na czas przysłowiowej kawy pozwoli zrelaksować umysł. Cała „akcja” z przymrużeniem „kociego oka” wywołała jednak falę rozmaitych głosów od deptania tradycji po analizę poziomu inteligencji poszczególnych gatunków zwierząt włącznie.
Całe zamieszanie podsunęło mi kilka refleksji, które z kotami (na marginesie lubianymi przeze mnie) nie mają jednak nic wspólnego.
Nie pamiętam kiedy powstała we mnie myśl o wyborze zawodu, zbierałam różne doświadczenia i podpatrywałam na praktykach i zleceniach. W sądzie, prokuraturze, notariacie był pewien szablon, trzeba było trzymać się sztywnych reguł (nie mowa tu o profesjonalizmie zawodowym, zaangażowaniu w pracę i odpowiedzialności), ale o własnym sposobie bycia, mówiąc krótko nie znalazłam tam miejsca na indywidualizm.
Nie znam innego zawodu prawniczego, który dawałby tyle niezależności jak i szeroko pojętej wolności myślenia. Nie znam drugiego takiego wśród którego znajdowałoby się tyle osób z pasją, którzy w swoim drugim, prywatnym życiu są muzykami, pisarzami, fotografami, motocyklistami, którzy nie boją się myśleć i mieć poglądów (różnych ale mieć).
Na I roku aplikacji usłyszałam zdanie, które utkwiło mi pamięci (nie wymienię nazwiska mecenasa, by nie narazić się na zarzut prowadzenia kampanii) żebyśmy byli „jacyś” i w kształtowaniu swojego wizerunku zawodowego nie zbijali się w szarą masę trzymając się średniej. Nie ma w tym za grosz megalomanii ani narcyzmu jest za to szczery podziw dla barwności i różnorodności. Wszystko w życiu można robić nijako albo ze szczyptą własnej inwencji i tej właśnie odrobiny bycia sobą, poczucia humoru i dystansu nam życzę.
Adw. Anna Piątkowska-Gendek
No comments
Sorry, the comment form is closed at this time.